Pamiętam o nich głównie w modlitwie różańcowej. I o ich mamach. Dziecko nie wie do końca, co się z nim dzieje. Ale matka, jeśli jest zdrowa i świadoma, zdaje sobie z tego sprawę. Kobieta nie wytrzymuje presji psychicznej. Najpierw ukrywa ciążę, której sama nie akceptuje albo z obawy przed rodziną. Gdy urodzi, oddaje dziecko i być może sądzi, że jest po temacie. Ale po temacie nie będzie nigdy.
Krakowskie okno życia znajduje się blisko centrum miasta. Kobiety, które zamierzają oddać dziecko, a chcą to zrobić anonimowo, mogą się obawiać, że ktoś je zauważy.
– Nie ma obaw. Nasz dom znajduje się w bardzo ciechej i spokojnej okolicy. Po sąsiedzku mieszkają z nami głównie starsi ludzie, którzy nie zajmują się wypatrywaniem matek porzucających dzieci. Jest dyskretnie. Można narzucić kaptur na głowę i przejść niezauważenie. „Rozrywki“ dostarcza nam tylko młodzież, która w piątki późno w nocy wraca do domów z imprez. I na przykład zakłada się o butelkę wódki, kto się odważy otworzyć okno. Jest jeden plus tej sytuacji. Przynajmniej mamy pewność, że alarm działa i nie zawiedzie wtedy, kiedy ktoś naprawdę zostawi dzieciaczka.
Bo po otwarciu okna włącza się alarm. Jak to działa?
– Okno ma klamki z dwóch stron. Kiedy otworzy się je od strony ulicy, włącza się alarm. ale na ulicy go nie słychać. Po pierwsze dlatego, żeby nie przestraszyć mamy a po drugie, żeby nie postawić całej ulicy na nogi. Alarm jest za to bardzo dobrze słyszalny w naszych pokojach, za klauzurą. Kiedy dzwoni – a naprawdę nie da się go nie usłyszeć – zrywamy się na równe nogi i biegniemy do okna.
A potem?
– Od razu dzwonimy po pogotowie. Dziecko, nawet jeśli wygląda na zdrowe, musi być zbadane przez lekarza, bo przecież my zupełnie nic o nim nie wiemy. Może np. ma jakąś ukrytą chorobę? Wezwanie pogotowia uruchamia procedurę szukania nowego domu dla tego maluszka.
Jakie kobiety przynoszą dzieci do okna życia?
Nie znamy ich. Ale pewnie najczęściej są to samotne mamy, które najpierw są w szoku, gdy się dowiedzą, że zaszły w ciążę. Ukrywają więc ją przez 9 miesięcy. A potem w ukryciu, same, rodzą dzieci. Z myślą o takich sytuacjach powstały zresztą okna życia.
Jednak zdarza się i tak, że znajdujemy dziecko z ponakłuwanymi rączkami i nóżkami, zadbanym pępusiem. Wiadomo wówczas, że dziecko urodziło się w szpitalu.
Czy te dzieci są oddane czy porzucone?
– Posługuję w Krakowie od sierpnia 2012 r. Zanim tutaj przyjechałam, okno uratowało 16 dzieci, za mojej „kadencji” – dwoje. Większośc spraw znam więc z opowieści.
Siostry wspominały mi, że ktoś włożył dzieciątko do okna razem z łożyskiem. Trudno to sobie wyobrazić, ale tak było. Myślę, że ten noworodek został porzucony. Ale z drugiej strony na własne oczy widziałam dwóch chłopców. I oni byli oddani, nie porzuceni. Bo gdyby matki chciały się ich pozbyć, ubrałyby ich w byle co, owinęły w cokolwiek. A tu było inaczej. Na koniec dały im najlepsze, co miały. Pewnie założyły im najładniejsze ciuszki. Smoczuś w buzi, prościutki kołnierzyczek, nowe rajstopki, jeszcze z metką. Skromnie, ale czysto i ładnie. Jedno dziecko było świeżo po kąpieli, pachniało oliwką... Moim zdaniem te kobiety się do tego przygotowały, jakbyna koniec chciały im dać najlepsze, co mają.
Modlą się Siostry za te dzieciaczki?
– Cały czas. Ja pamiętam o nich głównie w modlitwie różańcowej. I o ich mamach. Dziecko nie wie do końca, co się z nim dzieje. Ale matka, jeśli jest zdrowa i świadoma, zdaje sobie z tego sprawę. Kobieta nie wytrzymuje presji psychicznej. Najpierw ukrywa ciążę, której sama nie akceptuje albo z obawy przed rodziną. Gdy urodzi, oddaje dziecko i być może sądzi, że jest po temacie. Ale po temacie nie będzie nigdy. Bo obudzi się następnego dnia i zobaczy, że nie ma przy niej dziecka. Jej dziecka.
Zdarzyło się, żeby mama wróciła po dziecko?
– Tak, dwa razy. Raz po dziecko przyszła matka. Sąd zastanawiał się, czy będzie w stanie należycie zająć się maluchem. Ostatecznie nie zgodził się, by noworodek do niej wrócił. Drugi przypadek jest chyba jeszcze bardziej tragiczny... Zgłosiło się małżeństwo. Zostały wykonane badania genetyczne, by stwierdzić, czy to faktycznie ich dziecko. Po zbadaniu wszystkich okoliczności sąd orzekł, że maluch może zostać u mamy i taty. Ale... rodzice już po niego nie przyszli. Bez tłumaczenia, nie wiadomo dlaczego... W każdym razie nikt nie zatrzaskuje drzwi przed rodzicami, którzy mieli chwilę zwątpienia i przynieśli dziecko do okna. Jeśli widać, że chcą, dostają drugą szansę.
Dziękuję za rozmowę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.