Dlaczego filozofowie nie nucą szlagierów

Więź 3/2013 Więź 3/2013

Adorno, podobnie jak wielu innych dwudziestowiecznych intelektualistów, nieustannie widział przed oczyma wyobraźni masy nadciągające z pochodniami, widłami i radioodbiornikami. Cóż im przeciwstawić? Pozostał tylko Beethoven...

 

Ford płacił swoim robotnikom pięć dolarów za godzinę, co sytuowało ich na poziomie zamożności klasy średniej. Mieli wyniszczającą i przerażająco nudną pracę, w której nie mogli się realizować, w zamian dostali jednak możliwość konsumowania więcej niż kiedykolwiek dotychczas. I tu właśnie z pomocą przychodzi rozrywka. Według Adorno stanowi ona przedłużenie Fordowskiej logiki pracy na czas wolny. Jest tak samo jak ona odpodmiotowiona i pozbawiająca podmiotowości. Słuchacz ma jedynie powtarzać stałe schematy – dokładnie tak jak robotnik pracujący przy taśmie produkcyjnej.

Standaryzacja, którą Adorno zarzuca współczesnej sobie muzyce popularnej, nie dotyczy więc – jak nam się na pierwszy rzut oka wydawało – samych szlagierów, lecz raczej świata, w którym one powstały. W Dialektyce oświecenia przeczytamy więc, że aby pozostać przyjemnością, rozrywka nie może kosztować zmęczonego pracą żadnego wysiłku, porusza się zatem „po wydeptanych szlakach skojarzeń”. Słuchacz obywa się tu bez własnych myśli, gdyż w doskonale przewidywalnym produkcie także i jego reakcje z góry zostały zapisane. Tak, jak indywidualność zniknęła po stronie produkcji (produkty rozrywki są takie same, tworzone wedle jednego schematu), tak znika ona po stronie konsumpcji (gusta i reakcje odbiorców również są zestandaryzowane). Nie ma już bowiem indywidualności, lecz tylko pseudoindywidualność, będąca niczym więcej, jak tylko innym wariantem realizacji tego samego wzorca.

Miłość do muzyki klasycznej i dwudziestowiecznej awangardy jest zatem rozpaczliwą próbą odcięcia się od coraz bardziej zmechanizowanego świata. Powołanie do życia kanonu ma uchronić przynajmniej elitę przed stoczeniem się w upodloną formę człowieczeństwa, za jaką Adorno uważa rolę trybika w Fordowskiej maszynie produkcji.

Kanon i czwarte dno

To jednak wcale nie koniec! Naszą analizę dwudziestowiecznego elitaryzmu poprowadzić możemy jeszcze o poziom głębiej. Badając radio i prasę codzienną Adorno z przerażeniem zauważał, że masy w Ameryce ogłupiane przez „przemysł kulturalny” są w stanie przyjąć wszystko, co tylko poparte jest odpowiednią reklamą i uwierzyć w każdą prawdę, którą objawia im się z radiowych głośników lub gazetowych szpalt. 

W jednej ze swych książek, analizując rosnące zainteresowanie Amerykanów astrologią, filozof stwierdza zaskakujące podobieństwo między „systemami paranoicznymi” a codziennością życia w nowoczesnym społeczeństwie przemysłowym. Zwykli ludzie czują – twierdzi Adorno – że system, w którym przyszło im żyć i pracować, jest „racjonalny” w dokładnie ten sam sposób, co astrologia, i „uporządkowany” tak samo, jak popularne piosenki. Wszystko jest tu połączone ze wszystkim w wielki system, przed którym nie ma ucieczki. Zarazem jednak cały mechanizm struktury społecznej stał się tak skomplikowany, że nie sposób z wewnątrz zrozumieć ani znaczenia poszczególnych działań, ani – tym bardziej – sensu całości. Prowadzi to do sytuacji, w której – jak pisze Adorno – „nawet ludzie przy teoretycznie zdrowych zmysłach gotowi są zaakceptować urojeniowe systemy z tego prostego powodu, że zbyt trudno je odróżnić od innych, równie niezrozumiałych i mętnych, którym na co dzień muszą podporządkować swoje życie”[5].

Konkluzje Adorna są o tyle niepokojące, że w rzeczywistości wcale nie interesuje go ani astrologia, ani popularne piosenki, ani nawet... Ameryka! Wszystkie analizowane zjawiska wydają się jedynie pretekstem do analizy totalnych systemów produkcji kultury,  których  straszliwym przejawem były dwa wielkie totalitaryzmy. Podobnie jak radiowe przeboje i sztuka czytania z gwiazd, propaganda totalitarna „twierdziła, że posiada klucz do wszystkiego, zna wszystkie odpowiedzi i redukowała złożoność świata do prostych mechanicznych zależności”.

Tym, czego w rzeczywistości tak boi się Adorno, jest zatem totalitaryzm. Nowa kultura masowa przeraża go o tyle, o ile przypomina totalitarne systemy kontroli umysłów i kształtowania podmiotów całkowicie podporządkowanych medialnej władzy wyobraźni.

Żeby być pełnoprawnym członkiem nowoczesnego społeczeństwa, trzeba wciąż pozostawać na bieżąco. Słuchanie radia, oglądanie telewizji czy śledzenie plotkarskich portali nie są już współcześnie czczą rozrywką, lecz najprawdziwszym obowiązkiem. Można powiedzieć, że przywołana na początku elitarystyczna zasada ulega odwróceniu. O ile na lekcji głupi jest ten, kto nie zna Szekspira i Marii Dąbrowskiej, na przerwie to nieznajomość Dody i nowego reality show naraża na społeczny ostracyzm. Chcąc żyć we współczesnej kulturze, musimy więc śledzić internet, telewizję i kolorową prasę. Na marginesie analizy prasowych horoskopów filozof zauważa:

Można podejrzewać, że zarówno autor, jak i czytelnicy, w głębi serca czują, że wszystkie te przyjemności nie są już w ogóle przyjemnościami, ale obowiązkami […]. Innymi słowy coraz więcej czasu wolnego oficjalnie służącego zabawie czy odpoczynkowi, w rzeczywistości zostaje wykorzystane nie na to, na co mamy ochotę, lecz na to, co niezbędne jest, by utrzymać status społeczny. Obowiązkowe uczestniczenie w „aktywnościach czasu wolnego”, charakterystyczne dla państw totalitarnych, stanowi tylko przedłużenie tego trendu[6].

Można więc chyba powiedzieć, że pisząc o zestandaryzowanych piosenkach, Adorno miał na myśli zestandaryzowanych ludzi; pogrupowane w równe szeregi takty przywodziły mu na myśl analogicznie ułożone kolumny maszerującego wojska; chwytliwe refreny niepokojąco przypominały slogany propagandy... Kultura masowa była dla Adorna przede wszystkim tresurą do posłuszeństwa. Sama w sobie nie miała nic złego, jednak potencjalne skutki jej upowszechniania wydawały się przerażające! Jeśli tak łatwo można sterować gustami i synchronizować zbiorową fascynację gwiazdami estrady, to czy tej samej energii nie da się równie łatwo przekuć na kolektywną nienawiść wobec wspólnego wroga? Niestety, odpowiedź, jaką przyniósł wiek dwudziesty, była jednoznacznie twierdząca...

Koniec zabawy?

Analiza snobizmu Adorna pokazuje nam więc, że elitaryzm kulturalny jest zawsze skomplikowanym i wielopoziomowym mechanizmem. Najpierw odkryliśmy, że pod postacią rzekomo obiektywnych sądów estetycznych kryje się forma kulturowej dyskryminacji, przeciwstawiającej wąską elitę smaku „gorszym” i „mniej wykształconym” masom. Następnie okazało się, że ta wizja „muzycznej hegemonii” stanowi rodzaj Okopów Świętej Trójcy przeciw napierającej zewsząd cywilizacji przemysłowej. Adorno objawił się tu jako kontynuator linii wyrażonej chociażby w słynnym Buncie mas Jose Ortegi y Gasseta. I to jednak nie koniec opowieści, gdyż amerykańska kultura masowa – jak starałem się pokazać – była dla Adorna zaledwie stadium pośrednim, ostatecznie prowadzącym do totalitarnego społeczeństwa pozbawionego indywidualizmu i wolności, które pamiętał z własnych doświadczeń w Niemczech.

Opowieść o snobizmie okazuje się u Adorna tym samym opowieścią o dwudziestym stuleciu, w którym intelektualiści nieustannie czuli się zagrożeni wizją zbuntowanych tłumów. Utrzymujące się jeszcze w wieku dziewiętnastym trwałe podziały na elitę i plebejuszy uległy całkowitemu zatarciu, świat zmieniał się szybciej niż kiedykolwiek dotychczas. Nie powinno więc dziwić, że właśnie w kulturze upatrywano narzędzia pozwalającego utrzymać wyższość i dominację elit nad masami. Stąd zapewne rozkwit muzycznej, literackiej czy malarskiej awangardy, kierującej się zasadą „im trudniej – tym lepiej”.

Adorno, podobnie jak wielu innych dwudziestowiecznych intelektualistów, nieustannie widział przed oczyma wyobraźni masy nadciągające z pochodniami, widłami i radioodbiornikami. Cóż im przeciwstawić? Pozostał tylko Beethoven...

Marcin Napiórkowski – semiotyk kultury, adiunkt w Instytucie Kultury Polskiej UW, od lipca 2013 visiting scholar na University of Virginia. Interesuje się współczesną kulturą wernakularną, praktykami pamięci zbiorowej oraz estetyką. Autor książki Mitologia współczesna (2013) pokazującej przykłady myślenia mitycznego we współczesnym świecie.



[1]    Publikacja powstała przy wsparciu finansowym Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (stypendium START 2013).
[2]    T. Adorno, On Popular Music, New York 1942, s. 18. Wszystkie cytaty w przekładzie autora.
[3]    Tamże, s. 18.
[4]    Tamże, s. 19.
[5]    T. Adorno, The Stars Down to Earth: Los Angeles Times Astrology Column, The Stars Down to Earth and Other Essays on the Irrational in Culture, red. S. Cook, Routledge, London 1994, s. 156.
[6]    Tamże, ss. 103–104.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...