Zdradziłam i znieważyłam Maryję. Pochowałam wszystkie różańce. Ile cierpienia, męki i samego piekła doświadczyliśmy... Jednak Matka Najświętsza nas uratowała.
Miłosierny Bóg czekał na mnie aż 50 lat.
Błądziłam po manowcach świata, stając się coraz bardziej ślepa i głucha na Boży głos, pomimo że chodziłam do kościoła. Odgrodziłam się ogromnym murem od Maryi i od Pana Boga. Pan Bóg ścigał mnie i naszą rodzinę swoją miłością i łaską, a ja wciąż uciekałam do świata i żyłam w grzechu i samowoli. Byłam umarła, doświadczałam piekła na ziemi, a ze mną moja rodzina.
W pokorze przepraszam Boga Miłosiernego i Ciebie, najlepsza Matko, za wszystko zło, które w życiu uczyniłam: za pychę, bunt i samowolę, za mój upór w grzechach, za brak pokory i posłuszeństwa Bożym przykazaniom, Bożemu Objawieniu i nauce Kościoła, za niewiarę i brak ufności Bogu, a szukanie pomocy u wróżek, cyganek, za wszelkie bałwochwalstwo i zabobony, za ucieczkę od Ciebie, najlepszej Matki, i od Różańca świętego, bo posłuchałam w mojej głupocie sąsiadki, która przeszła do wyznania zielonoświątkowych. Po jednym z remontów mieszkania nie powiesiłam obrazu z Twoim wizerunkiem jako Królowej Polski, w którym towarzyszyłaś nam prawie od początku. Pochowałam wszystkie różańce. Myślałam w mojej głupocie, że trafię do Pana Jezusa sama i pójdę za Nim sama. Przeliczyłam się bardzo. Zaczęłam pogrążać się coraz bardziej w ciemności grzechu, świata oraz w jego przyjemnościach, w rzeczach materialnych, w posiadaniu, w spełnianiu swoich zachcianek, w egoizmie. Sama decydowałam o tym, co jest dobre, a co złe, nie zważając na Pana Boga. Żyłam w diabelskim kłamstwie i w swej pysze przekonana, że żyję dobrze.
W domu zaczęły się wielkie problemy. Przyszły nałogi, alkohol, tańce, imprezy... Potem kłótnie, niezgoda, zupełne niezrozumienie. Synowie również popadli w nałogi. Mieli dziwne zainteresowania: ćwiczyli walki wschodu, słuchali muzyki techno, trans, dziwnie się ubierali, mieli coraz większe problemy z nauką, często chorowali. Z dnia na dzień było mi coraz bardziej smutno. W końcu odizolowałam się od ludzi, myśląc, że tak będzie najlepiej. Wpadałam w depresje, za każdym razem w coraz większe. Męczyły mnie bóle głowy i całej twarzy oraz bezsenność. Szukałam pomocy u bioenergoterapeutów, poszłam na akupunkturę do hindusa. Przestałam się modlić. Nie miałam pojęcia, że zawładnął mną szatan. Nie potrafiłam się skoncentrować ani myśleć logicznie. Czułam się jak psychicznie chora, zupełnie upośledzona. W swoim wnętrzu czułam agresję i nienawiść. Męczyły mnie natrętne myśli i mimowolne bluźnierstwa, a także dziwne lęki i zamęt. Nocami męczyły mnie koszmary. Regularnie „coś” wybudzało mnie z panicznym lękiem... Leżałam w bezruchu, spocona, jakbym wyszła spod prysznica – koszula nocna, poduszka i pościel były mokre.
Papież Franciszek, którego dobry Pan Bóg nam dał, przypomniał słowa Léona Bloya, że „kto nie modli się do Boga, ten modli się do diabła”. Tego doświadczyłam w moim życiu, choć długo nie miałam o tym pojęcia. Byłam dzieckiem diabła, bo żyłam w grzechu i uwierzyłam w diabelskie kłamstwo, że żyję dobrze.
Dzisiaj wiem już na pewno, że jestem dzieckiem kochającego Boga, że podobnie jak w porządku naturalnym Pan Bóg dał nam ojca i matkę, tak i w porządku duchowym mamy Boga za Ojca, a Maryję za Matkę. Ona przykładem swojego życia wskazuje, jak powinnam żyć, jak pełnić wolę Bożą, pokazała mi, że wszystko, co mam i czym jestem, i co mnie spotyka, jest darem od Pana Boga; uczy mnie, że za wszystko należy dziękować kochającemu Bogu, który chce tylko naszego dobra. To Maryja pomaga mi uporządkować moje zabałaganione życie i wskazuje, że na pierwszym miejscu musi być zawsze Pan Bóg i Jego święta wola. Ona nie pragnie swojej chwały, lecz zawsze wskazuje na Chrystusa i prosi, aby wypełnić wszystko, cokolwiek Chrystus nam powie. Uczy, jak kochać Boga i ludzi. Wyprasza Boże miłosierdzie.
Grzech nie jest sprawą osobistą, on się rozlewa, i to bardzo mocno i bardzo daleko. Przekonałam się o tym, gdy widziałam, jak przeze mnie ucierpieli mój ukochany mąż, nasze umiłowane dzieci, moi kochani rodzice, a szczególnie mama, która jest umęczona cierpieniem, nieustannie ofiarując je Panu Bogu, a także moja jedyna siostra, która ze łzami w oczach modliła się do Maryi, i jej rodzina, która jej towarzyszyła w modlitwie.
Matka Najświętsza w 2006 r. zaprowadziła nas do Wspólnoty Przymierza Rodzin „Mamre”, gdzie ks. Włodzimierz Cyran zawierzył mnie i całą naszą rodzinę Niepokalanemu Sercu i polecił mi, abym czyniła to nieustannie. Sprawował nade mną i nad synami bardzo długie modlitwy egzorcyzmu i uwolnienia. Starszy syn i ja cieszymy się już łaską uwolnienia. Młodszy syn jeszcze walczy. Wyczekujemy w pokorze i jego uwolnienia.
Dzięki ks. moderatorowi Cyranowi uczę się, jak żyć, aby być zbawionym, że zbawienie jest najważniejsze w życiu człowieka, że trzeba kochać Boga i człowieka według radykalizmu Ewangelii, że trzeba żyć według Bożej woli, a nie naszej samowoli.
Niestrudzenie od 2006 r. modli się za nas, sprawuje egzorcyzmy ks. Michał Woliński, który z Bożej Opatrzności jest moim kierownikiem duchowym. Wiele razy przychodził mi z pomocą, gdy byłam tak bardzo zagubiona, że nie wiedziałam, co robić, co się ze mną dzieje. Jego słowa umacniały mnie, a błogosławieństwo Chrystusa, którego udzielał mi i całej rodzinie także przez telefon, przywracało pokój serca i stabilność życia. Ks. Michał z wielką cierpliwością przeprowadził mnie z mrocznej jaskini, pełnej cierpienia, zła i lęków, pośród wrzasków szatana i jego demonów – do światła Bożej miłości, do Kościoła świętego i świętych sakramentów oraz do Matki Najświętszej, poprzez tak wytrwale i pokornie odmawiany Różaniec święty.
W tej walce z mocami ciemności wspierali nas: kapłani i ludzie ze wspólnoty posługujący darami proroctwa i modlitwy, różne zgromadzenia zakonne, które towarzyszyły i towarzyszą nam swoją modlitwą w przebłaganiu Pana Boga i upraszaniu łaski uwolnienia i uzdrowienia duszy i ciała.
Na Jasnej Górze, 4 sierpnia 2010 r. dokonaliśmy uroczystego aktu zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi, poprzez który ukryła mnie i całą naszą Rodzinę w swoim Sercu na zawsze, a przez Jej Serce oddaliśmy się już na zawsze Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Dzięki macierzyńskiej miłości Niepokalanej ożyłam ja i my wszyscy w Chrystusie, w łasce Jego słowa i w sakramentach Kościoła świętego.
Maryja wzięła mnie za rękę i przez swoich kapłanów zaprowadziła do Chrystusa, ukazuje mi Jego miłość i miłosierdzie, pokazuje skarby Kościoła świętego i uczy z nich korzystać, ale i służyć Kościołowi. Uczy nowego, innego życia, życia w Bogu i dla Boga. Służebnica Pańska pokazała mi, że człowiek sam z siebie zdolny jest tylko do zła i grzechu. To łaska Boża kształtuje człowieka i jego wnętrze. Ta łaska jest dla mnie cenniejsza niż wszystkie skarby i uciechy świata. Pragnę jej strzec do ostatniego mego oddechu, dlatego proszę codziennie na kolanach z różańcem w ręku i na świętej Eucharystii o to, bym w niej wytrwała aż do śmierci, która jest przejściem do kochającego Boga. Jestem słaba, grzeszna, wciąż upadam, dlatego wciąż potrzebuję pomocy, którą mogę odnaleźć tylko w Bogu i w Jego Kościele.
Chrystus uwalnia mnie od zła i przywraca mi łaskę godności bycia dzieckiem Bożym; w mocy świętej Eucharystii karmi mnie codziennie swoim świętym Ciałem i poi Krwią Najdroższą, której jedna kropla jest potężniejsza niż wszystkie hordy szatańskie; która leczy, umacnia, napełnia pokojem i miłością do Boga i ludzi.
Pan Jezus uzdrawia rany naszych serc, które są skutkiem grzechów, uzdrawia nasze relacje i wprowadza w światło swojego słowa, które ma przedziwną moc przemiany serca.
Pragnieniem moim jest przyprowadzać do Ciebie, Matko, ludzi takich biednych, jak ja byłam, nasze małżeństwo i nasze dzieci, abyś zaprowadziła ich do Chrystusa. Bez Chrystusa człowiek naprawdę jest biedny, ponieważ nie wie, co czyni, nie wie, że jest niewolnikiem grzechu, niewolnikiem złego. Pragnę rozsławiać Boże miłosierdzie i miłość Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi. Wierzymy, że zwyciężymy w Chrystusie, dzięki pomocy Matki Najświętszej i całego nieba.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.