O europejskim marzeniu, „rosyjskim świecie” i trudnych związkach Ukrainy z Rosją z Anną Łabuszewską rozmawia Wiesława Lewandowska
WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Z coraz większym niepokojem spoglądamy dziś za naszą wschodnią granicę i trudno przewidzieć, co będzie dalej...
ANNA ŁABUSZEWSKA: – W ocenie obecnej sytuacji na Ukrainie gubią się nawet wybitni eksperci; dynamika wydarzeń przerasta możliwość ich przeanalizowania od początku do końca.
– Tymczasem pada słowo „wojna”. Chyba nikt się jednak nie spodziewał aż tak ostrego postawienia ukraińskiej sprawy przez Rosję...
– Nie do końca. Scenariusz, że wszystko jest możliwe, obowiązuje od maja 2012 r., kiedy to na kolejną kadencję prezydencką został zaprzysiężony Władimir Putin. I od tamtego momentu widać wyraźnie nowy nurt w rosyjskiej polityce – i wewnętrznej, i zagranicznej. Rozpoczęła się konserwacja systemu prowadzona na wielu płaszczyznach i wieloma metodami. Przede wszystkim zaczęto sprawować ściślejszą kontrolę nad społeczeństwem. Doszło też do wyraźnego zakonserwowania myślenia w polityce zagranicznej. Cel – odbudowa potęgi Rosji jako supermocarstwa. Rosja wyznaczyła granice, w których chce mieć wyłączne wpływy, zakreślając je wzdłuż dawnych granic Związku Radzieckiego, wyłączywszy państwa bałtyckie, które już na początku lat 90. ubiegłego wieku spod tej kurateli skutecznie się wymknęły. Cała polityka Kremla jest teraz podporządkowana temu, żeby za wszelką cenę utrzymać te wyłączne wpływy wszędzie tam, gdzie się jeszcze da. W tym scenariuszu bunt na Ukrainie i europejskie aspiracje Ukraińców zupełnie się nie mieszczą. Jak dziś widzimy, Rosja nie złożyła broni i jest skłonna do bardzo zdecydowanych posunięć. Straszy wojną jakoby w obronie interesów ukraińskich Rosjan.
– Co to może znaczyć?
– Każde pytanie o przyszłość jest tu skazane na brak jednoznacznie przewidywalnej odpowiedzi. Trudno przewidzieć nawet tę najbliższą przyszłość, zwłaszcza gdy chodzi o szczegółowe scenariusze pisane przez Putina. Jedno jest pewne – interesy rosyjskojęzycznych obywateli na Ukrainie nigdy nie były zagrożone, co teraz tak usilnie wmawia Rosjanom kremlowska propaganda, by uzasadnić wkroczenie swych wojsk.
– Zaraz po zwycięstwie Majdanu i ustanowieniu nowych władz Ukrainy głównym instrumentem, a zarazem podmiotem rosyjskiej propagandy i polityki antyukraińskiej stał się Krym i mieszkający tam Rosjanie.
– Rzeczywiście. Rosjanie mieszkający na Krymie są wykorzystywani jako bezpośrednie narzędzie ostrej propagandy antyukraińskiej. Od bardzo dawna nie słyszałam w rosyjskiej telewizji równie ostrych sformułowań. Tych, którzy stoją na Majdanie, nazywa się faszystami, banderowcami, nacjonalistami, terrorystami, bandytami. Wielkie propagandowe wsparcie rosyjskich mediów otrzymują natomiast ci, którzy na Krymie i na wschodniej Ukrainie protestują przeciw nowej władzy w Kijowie, choć naprawdę nie jest ich aż tak wielu. Za tak ostrą propagandą zazwyczaj idą bardziej konkretne działania siłowe. Tak jest i teraz.
– Czy to, że Rosja wsparła prezydenta-uciekiniera Janukowycza (organizując mu konferencję prasową w Rostowie nad Donem), może oznaczać, że odegra on jeszcze jakąś rolę w rosyjskiej wersji ukraińskiego scenariusza?
– Rosja postanowiła jednak w jakiś sposób reanimować Janukowycza, mimo że po swojej ucieczce przed odpowiedzialnością za zbrodnię na Majdanie wydawało się już oczywiste, że jest on politycznym trupem. Być może Rosja nie wiąże już z nim samym większych nadziei, bo – według słów Miedwiediewa – „zachował się jak szmata”, nie dość twardo i zdecydowanie, to jednak – jak powtarza rosyjska propaganda – wciąż jest on prawowitym prezydentem Ukrainy. Jednak jako polityczny uciekinier, w dodatku kreujący się na ukraińskiego patriotę i bohatera, jest dobrym, ale chyba raczej chwilowym narzędziem rosyjskiej polityki. W miarę potrzeb Rosja zawsze jest w stanie znaleźć sobie inne instrumenty, inne ręce, innych ludzi.
– Przywykło się mówić, że Ukraina jest organicznie potrzebna Rosji, ale i Rosja Ukrainie. Niektórzy wciąż uważają, że tej zależności nie da się w żaden sposób zlikwidować...
– Sama ta zależność nie podlega żadnej dyskusji, choć nie potrafimy jej zrozumieć, ponieważ tej relacji ukraińsko-rosyjskiej w żaden sposób nie da się przełożyć na polskie warunki. O nas mówi się, że jesteśmy bliscy z Czechami lub Słowakami, ale nie aż tak bliscy!
– Na czym zatem polegają te dzisiejsze trudne do rozerwania zależności ukraińsko-rosyjskie?
– Dziś bez rosyjskiego gazu i bez rosyjskiej ropy gospodarka ukraińska, a więc i Ukraina, nie istnieje. Atutem gospodarczym Ukrainy jest metalurgia, hutnictwo pochłaniające olbrzymie ilości rosyjskiego gazu. Ukraiński przemysł zbrojeniowy – dość nowoczesny – jest nadal ściśle powiązany z rosyjskim, mimo że w latach 90. ubiegłego wieku te więzi częściowo zerwano. Zarówno Rosji, jak i Ukrainie bardzo na rękę byłaby więc ściślejsza – ale pokojowa i partnerska – współpraca w tej właśnie dziedzinie. Oczywiście, każda strona ma tu swoje oczekiwania – nie do pogodzenia w warunkach otwartego konfliktu.
– Nie bez znaczenia są także, a może przede wszystkim, niezmiennie silne związki na płaszczyźnie społecznej i kulturowej, które na różne sposoby ujawniają się w obecnym konflikcie.
– To oczywiste. Rosyjskie rodziny są rozsiane po całej Ukrainie, ukraińskie zaś – po całej Rosji, ponieważ w czasach radzieckich władze starały się właśnie tak przemieszać „radzieckie” narody. Używanie języka rosyjskiego przez Ukraińców nie jest w żaden sposób napiętnowane. Trzeba pamiętać, że Ukrainę i Rosję mocno łączy wspólnota cywilizacji – kultury, wiary i języka właśnie. Jednym z ważniejszych programów, które Putin zatwierdził po powrocie na Kreml w 2012 r. było wspomaganie „rosyjskiego świata” („russkij mir”). W ramach utrzymania rosyjskiej cywilizacji w dawnych republikach radzieckich powstawały centra kultury rosyjskiej i języka rosyjskiego, rosyjskie szkoły. Rzecz jasna – Ukraina była jednym z ważniejszych obiektów rosyjskiego zainteresowania także w tej sferze. Trzeba jednak przyznać, że ten program Putina nie do końca wypalił... Dzisiejszy Kijów mówi w większości po rosyjsku.
Przyjęta w 2012 r. ustawa językowa dająca pewne preferencje językowi rosyjskiemu na Ukrainie została uchylona przez Radę Najwyższą zaraz po ucieczce Janukowycza i ukonstytuowaniu się nowej większości w parlamencie. Ale p.o. prezydent Ołeksandr Turczynow nie podpisał tej decyzji – ustawa więc nadal obowiązuje. Jej uchylenie było ewidentnym błędem politycznym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.