Obdarowana nowym powołaniem

eSPe 105/2/2014 eSPe 105/2/2014

Niewiele o niej wiemy. Nie znamy nawet jej imienia. I są takie chwile, gdy nie imię się liczy, ale wina: grzech i zło, które człowiek popełnia. Jej imię wypowiedzieli ci, którzy ją przyprowadzili – „kobieta pochwycona na cudzołóstwie”. Zamiast imienia, które wyraża całe bogactwo osobowości człowieka, jest zawężenie osoby do jednego wydarzenia, do jednego błędu, do jednego grzechu: „złapana na cudzołóstwie”.

 

Być może była jeszcze w domu swojego kochanka. Być może wracała do swojego męża po upojnej nocy z innym. Czy był to jednorazowy „skok w bok”, czy dłuższy romans? Mędrzec Syracydes tak opisuje stan duszy tego, kto popełnia cudzołóstwo: „człowiek, popełniając cudzołóstwo, mówi do swej duszy: Któż na mnie patrzy? Wokół mnie ciemności, a mury mnie zakrywają, nikt mnie nie widzi. Czego mam się lękać? Najwyższy nie będzie pamiętał moich grzechów” (Syr 24,18). To nie tak miało być. Nikt nie miał się dowiedzieć. Ciemność nocy miała przysłonić popełniany grzech, miała zapewnić bezpieczeństwo. Kobieta była nieostrożna – dała się złapać. Tej nocy nie miała szczęścia.

Niewiele o niej wiemy. Nie znamy nawet jej imienia. I są takie chwile, gdy nie imię się liczy, ale wina: grzech i zło, które człowiek popełnia. Jej imię wypowiedzieli ci, którzy ją przyprowadzili – „kobieta pochwycona na cudzołóstwie”. Zamiast imienia, które wyraża całe bogactwo osobowości człowieka, jest zawężenie osoby do jednego wydarzenia, do jednego błędu, do jednego grzechu: „złapana na cudzołóstwie”. Uczeni w Piśmie nic więcej o niej nie powiedzieli. Im wystarczyło to, że popełniła grzech.

Oskarżona

Złapali ją. Trudno mi sobie wyobrazić, co mogła czuć. Mieszanka szoku, paraliżującego strachu i wstydu. Z pewnością dobrze wiedziała, co czyni się z kobietami, które cudzołożą. Cudzołóstwo było igraniem ze śmiercią. Księga Przysłów mówi: „kto cudzołoży, ten jest niemądry: na własną zgubę to czyni” (Prz 6,32). Kobieta podjęła to ryzyko i… przegrała. Pewnie nie miała złudzeń. Czeka ją śmierć, bolesna śmierć przez ukamienowanie. Za grzech, który był popełniany w ukryciu, zostanie ukarana na oczach całego miasta. Społeczeństwo Izraela, w tym krewni, bliscy, znajomi – oni wszyscy kamieniami Ziemi Obiecanej, ziemi błogosławionej przez Pana, wykluczą cudzołożnicę ze wspólnoty Izraela. Nawet nie zdąży porozmawiać ze swoim mężem, którego zdradzała i którego miłość zraniła.

Trafiła najgorzej, jak mogła. Złapana przez stróżów porządku i moralności. Przez uczonych w Piśmie i faryzeuszów. Przez tych, którzy pilnują przestrzegania Prawa, granicy między dobrem a złem, między błogosławieństwem a przekleństwem, między życiem a śmiercią. Na nic słowa skruchy, nie pomogą próby tłumaczenia się i zarzekania, że „już nigdy więcej”. Tych mężczyzn nie poruszy płacz i błaganie kobiety. Rzeczywiście, gorzej trafić nie mogła. Bo z ręki faryzeuszów i uczonych w Piśmie grzesznik nie ucieknie.

Sąd

„Do Pana wołałem w ucisku, a On mnie wysłuchał” (Ps 120), „Pan jest strażnikiem Twoim, Pan twoją osłoną” (Ps 121), „Czyń dobrze, Panie, tym, co są dobrzy i mają prawe serce” (Ps 125), „U Pana jest łaska i obfite u Niego odkupienie. To On odkupi Izraela ze wszystkich jego grzechów (Ps 130)”. Jeszcze kilka dni temu dało się słyszeć słowa tych psalmów na ulicach Jerozolimy. Fragmenty poprzedzające scenę spotkania cudzołożnicy z Nauczycielem z Nazaretu mówią o trwającym Święcie Namiotów (Sukkot). Symbolizowało ono czterdziestoletnią wędrówkę Izraela przez pustynię. Wielu pobożnych Żydów pielgrzymowało w tym czasie do świątyni. Wchodząc do Jerozolimy i idąc w kierunku świątyni Boga Jahwe, śpiewali oni tzw. „psalmy stopni”, „psalmy wstępowania” (psalmy od 120 do 134). Mając przed oczyma położoną na wzgórzu świątynię, w sercach pielgrzymi doświadczali budzącej się radości („uradowałem się, gdy mi powiedziano: pójdziemy do domu Pana” – Ps 122), oto już za chwilę staną w obecności Boga Jahwe.

Tym razem jest inaczej. Faryzeusze i uczeni w Piśmie prowadzą do świątyni cudzołożnicę. To nie jest uroczysta pielgrzymka w celu oddania czci Bogu. To nie miejsce, nie czas na psalmy pełne ufności i zawierzenia. Nie ma też serc, które pałałyby radością na widok piętrzącej się na wzgórzu świątyni. Wyobrażam sobie, jak w oskarżonej kobiecie z każdą chwilą narasta strach. Paradoksalnie, ona idzie w kierunku świątyni, w kierunku Boga, i odczuwa lęk. Jak mówi Psalm 122, psalm pielgrzymów – „Tam bowiem ustawiono trony sędziowskie, trony domu Dawida”, tam przed zwierzchnikami Największego Sędziego dokona się sąd. Także ci, którzy ją prowadzą, zamiast słów psalmów wykrzykują groźby i oskarżenia pod adresem kobiety, a ich myśli zajmuje intryga i pułapka zastawiona na Nauczyciela z Nazaretu. I tu drugi paradoks: oskarżyciele kobiety idą przed oblicze Jedynego Sędziego – Boga, aby Go oskarżyć.

Sędzia

Wreszcie Go zobaczyli. Siedział i nauczał, a ludzie skupieni wokół łowili Jego słowa. Jak mówi Ewangelia, „postawili ją na środku”. Na środku, gdzie nie da się za niczym schować. Ona jedna otoczona ciasnym kręgiem egzekutorów, którzy za chwilę, w imię ochrony ładu społecznego, wykonają wyrok. W tym kręgu jest tylko jedna osoba, jedno ogniwo, które nie pasuje do pozostałych – Jezus z Nazaretu. To on jest wyjściem z przeklętego kręgu myślenia według Prawa w kategoriach: grzech – wyrok – kara.

Stała na środku i słuchała słów oskarżenia. Z pewnością jej policzki płonęły ze wstydu. Tak reaguje człowiek, którego ciemna strona jest siłą wyciągnięta na światło dzienne. Bo taka była prawda o niej. Oskarżenie jest prawdziwe. Jej ręce drżą, łzy cisną się do oczu. To już za chwilę z ust Mistrza padnie wyrok. Później wywloką ją za miasto i tam ukamienują. Sama to wybrała, bo cudzołóstwo to igranie ze śmiercią.

Nagle Jezus schyla się i zaczyna pisać palcem po ziemi. Do dzisiaj nie wiemy, co pisał. Święty Augustyn twierdzi, że Chrystus kreślił tylko jedno słowo: „cudzołóstwo”. A przez świątynię wiał wiatr i zacierał to słowo. Wiatr jest znakiem Ducha Świętego, którego apostołowie otrzymali z poleceniem: „tym, którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” (J 20, 23). Jak wielkie i oczyszczające musiało to być doświadczenie dla kobiety, która widziała, jak jej grzech podczas tego spotkania znika. Słowo oskarżenia ulatnia się, nie pozostaje po nim najmniejszy ślad. Słowo oskarżenia, wyrok wydany przez Prawo, choć sprawiedliwy, nie jest całą prawdą o człowieku. Przeklęty krąg Prawa został przerwany.

Zostali sami – Ona i On. Oskarżona, która została uniewinniona, i Sędzia, który wydał wyrok uniewinniający. Co czuła ta, która otarła się o śmierć – uratowana przez Jezusa na oczach całego miasta? Ratunek to dla Niego zbyt mało. Jezus zwraca jej utraconą godność: „kobieto… Ja ciebie nie potępiam”.

W tej dramatycznej chwili kobieta zostaje obdarowana nowym powołaniem. Jest to najgłębsze powołanie – do nowego życia, w którym nie ma już miejsca na grzech. „Idź, a od tej chwili już nie grzesz”.

Artykuł pochodzi z eSPe 2/2014. Całe czasopismo możesz za darmo pobrać ze strony: www.e-espe.pl.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...