O mężczyznach i przeżywaniu męskości dzisiaj opowiada o. Grzegorz Kramer SJ, autor książki „Męskie serce” i współtwórca projektu „Banita”.
Piotr Żyłka na okładce Ojca książki „Męskie serce” pisze „Faceci nie mówią zbyt wiele o uczuciach i emocjach. Swoje serca otwierają przed bardzo małą liczbą osób. Czasami nie dopuszczają do siebie nikogo”. Ojciec postanowił nie milczeć, bo oprócz „Męskiego serca” jest jeszcze „Banita”, są msze w intencji mężczyzn. Dlaczego?
Próbuję dzielić się tym, kim jestem, czego doświadczam i co sam otrzymałem. To, co robię nie jest do końca „czyste”, bo każde moje działania ma także inne motywacje niż tylko samo głoszenie Pana Jezusa. Jestem osobą – nie będę ukrywał – która lubi o sobie gadać. Znam trochę siebie i wiem, że nie zawsze tak miałem. Długi czas mojego życia to była nieumiejętność otwierania się, niemówienia o sobie i lęk przed tym. Zmieniło się to siedem lat temu i widzę to jako dar od Pana Jezusa. Po drugie zauważam w tym efekt naszej formacji zakonnej – ona mnie otwierała, pokazywała kim jestem. Nie powiem, żebym pozbył się zupełnie strachu, bo nadal bardzo się boję. Ale pomimo jego obecności potrafię coś zrobić.
Czego Ojciec się boi?
To taki normalny ludzki strach – że ktoś mnie źle oceni, osądzi; że to, co powiem, będzie głupie, nieprzyjęte. Jest w tym także strach przed odrzuceniem.
Jest też taka męska rzecz – wiem, że „rynek kaznodziejski” jest nasycony dobrymi mówcami, którzy potrafią głosić lepiej, mocniej, bo są mądrzejsi, mają większe doświadczenie. Ale to ma pozytywną stronę – bardzo mobilizuje do szukania, uczenia się od innych.
Boję się o głoszenie Pana Jezusa, tzn. jakkolwiek górnolotnie to brzmi, to ciągle mi na tym zależy. To, co głosimy, nie jest nasze. To nie są nasze teoryjki, ale to jest słowo Boże, które dla wszystkich jest takie samo i to, że mówimy różnym językiem, różne rzeczy, świadczy tylko o tym, że Słowo jest żywe a nie o tym, że to my jesteśmy elokwentni i niesamowici.
Jak Ojciec radzi sobie z krytyką?
Czasem sobie nie radzę. Myślę, że to przychodzi z wiekiem. Nie mówię, że jestem stary, ale mam coraz większy dystans. Już nie jest takie ważne to „co o tobie pomyślą”. Przychodzi w życiu taki moment, w którym dostrzegasz, że wraz z liczbą krytyków rośnie liczba tych, którzy podobnie do ciebie czują Pana Boga i świat. I to jest naturalne, że muszą być jedni i drudzy. Jednak czasem to napięcie jest dla mnie bardzo trudne i sobie z nim nie radzę.
Ojciec pracuje na co dzień z mężczyznami.
„Pracuje” to chyba za duże słowo, to jest raczej moje wielkie pragnienie. Mężczyźni rzeczywiście mocno są obecni w mojej pracy na co dzień z tej racji, że jestem duszpasterzem powołań Towarzystwa Jezusowego.
Na swoim blogu pisze Ojciec o sobie tak: „człowiek, mężczyzna, jezuita, ojciec”. Ta kolejność ma znaczenie?
Ta kolejność mnie ustawia. Najpierw jestem człowiekiem, a to znaczy, że nie jestem Bogiem, nie jestem aniołem ani zwierzęciem. Mam swoje określone miejsce we wszechświecie, w dziele stworzenia i mam swoją rolę do spełnienia. A człowieczeństwo realizuje się w tych kolejnych określeniach. Jestem mężczyzną – takim chciał mnie Pan Bóg. To jest coś, co jest gotowym darem. Ale jest też zadaniem. A później idzie coraz bardziej szczegółowa realizacja tego daru.
Co można powiedzieć o męskości?
Ona jest fajna.
Ale ma Ojciec jakiś obraz dzisiejszych mężczyzn?
Nie jestem historykiem, ale wydaje mi się, że mężczyźni przez wieki są bardzo podobni. Kiedy patrzy się na tę całą masę ludzi, którzy są mężczyznami w świecie, to zawsze byli wśród nich bohaterzy i tacy, którzy nie radzili sobie w życiu i chowali się za innych. Nie dramatyzowałbym, że w obecnych czasach jest jakiś wielki kryzys męskości. Żyjemy w świecie, który jest wygodny – nie musimy walczyć o przetrwanie, dziś życie generalnie jest łatwiejsze. Z jednej strony widać, że człowiek się udoskonala, a z drugiej to nas bardzo rozleniwia. I to przekłada się na nasze wnętrze, stajemy się coraz mnie odpowiedzialni, wygodniccy. Wielu mężczyzn jest bohaterami, którzy troszczą się o własne rodziny, budują, tworzą, zdobywają, piszą, robią po prostu ciekawe rzeczy i są tacy, którym się nie chce. Nie różnimy się za bardzo od innych pokoleń. Oczywiście, że będziemy idealizować czasy, które minęły – „kiedyś było lepiej, teraz jest gorzej”.
O ile mężczyźni, ich problemy i potrzeby są takie same, to okoliczności się zmieniają.
Świat się zmienia każdego dnia. To jest truizm, ale tak jest. Wprawdzie te ostatnie kilkadziesiąt lat jest dużym przyspieszeniem, ale bałbym się powiedzieć, że przez to, że dziś świat wygląda inaczej, jest bardziej medialny i wirtualny, to jest gorszy. Jest po prostu inny. Sukces polega na tym, żeby się na to nie obrażać i tego się nie bać, ale próbować zrozumieć człowieka w takiej, a nie innej rzeczywistości.
Ojciec nie chce powiedzieć, że dzisiaj mężczyźni mają gorzej.
To byłby skrót myślowy. Zawsze byli ludzie, którym się powodziło i biedni; tacy, którzy robili kariery i chłopi. Teraz jest podobnie. Tyle tylko, że żyjemy teraz w takim Big Brotherze, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. To jest chyba nasze przekleństwo. Świadomość tego, co dzieje się u innych, może nas przytłaczać. Zawsze były różnice – zawsze byli biedni i bogaci, mądrzy i głupi, bohaterscy i tchórzliwi.
A w tym wszystkim Ojciec mówi o sercu, o męskim sercu.
To jest bardzo biblijna sprawa. Oprócz intelektu, który każdy człowiek ma bardziej lub mniej rozwinięty, mamy też rozum, czyli coś, co Biblia nazywa mądrością serca. Serce jest tutaj oczywiście bardzo umowne. Chodzi o coś, co jest w nas, głębokie.
Jak poznać swoje serce?
Przede wszystkim przez bycie uczciwym wobec samego siebie. Po drugie trzeba być cierpliwym. Tak, jak nie da się poznać w ciągu kilku sekund instrukcji obsługi samolotu, czy mechanizmów rządzących wszechświatem, tak samo trzeba mieć czas na poznanie samego siebie. Jako chrześcijanie mamy na to genialny sposób – jest nim modlitwa, czyli moment, w którym stajemy przed Panem Bogiem w szczerości, gdzie nie ma sensu się oszukiwać, bo to jest jedyna osoba, która zna nas dogłębnie – to jest najbezpieczniejsze miejsce, w którym można stanąć w prawdzie o samym sobie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.