Rodzinne klimaty domu Wojtyłów

Niedziela 17/2014 Niedziela 17/2014

Jana Pawła II w dużej mierze ukształtował dom rodzinny. Karol Wojtyła wyniósł z niego wartości, które później rozwinął w stopniu heroicznym

 

Karol bardzo przeżył śmierć ojca. Kiedy w lutym 1941 r. wrócił z pracy do domu, ojciec nie żył. Rozpłakał się wtedy jak dziecko. Całą noc klęczał przy ojcu i się modlił. Kard. Stanisław Dziwisz wyznał kiedyś, że Papież wiele razy powracał wspomnieniami do tego tragicznego dnia. – Ojciec Święty opowiadał, że po powrocie z fabryki zastał w domu martwego ojca, siedzącego na krześle, z głową opuszczoną wraz z rękami na stole. Obok stała szklanka herbaty. Niedopitej do połowy.

W rozmowie z André Frossardem Papież wspominał: „Ten mój ojciec, którego uważam za niezwykłego człowieka, zmarł – prawie że nagle – podczas drugiej wojny światowej i okupacji, zanim ukończyłem dwudziesty pierwszy rok życia”.

Pochował ojca na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, tuż przy matce, w grobie rodzinnym Kaczorowskich.

Brat

Mało kto dziś pamięta, że Papież miał brata. To postać ważna w jego życiu, był z nim mocno zżyty. Już od dzieciństwa, kiedy to Edmund pomagał matce opiekować się młodszym braciszkiem, a później zabierał małego Lolka na górskie wycieczki albo grali razem w tenisa.

Edmund Wojtyła, rocznik 1906, z wykształcenia lekarz, zastępca ordynatora Oddziału Zakaźnego Szpitala Miejskiego w Bielsku. W środowisku medycznym Edmunda już wtedy bardzo ceniono, słynął z profesjonalizmu i z oddania powołaniu lekarza. Uwidoczniły się również jego zainteresowania leczeniem ludzi ubogich i bezdomnych. Zachowały się też świadectwa, że pacjenci szpitala wyczuwali jakąś wyjątkową dobroć doktora Wojtyły i bardzo go lubili, darzyli zaufaniem. Szybko zresztą nawiązywał z nimi kontakt.

Lolek wraz z ojcem, po śmierci matki, odwiedzał Edmunda w Bielsku systematycznie w każdą niedzielę. Wędrowali wówczas razem po okolicznych wzgórzach i górach. Dzięki tym spotkaniom więź między braćmi po śmierci matki stała się jeszcze silniejsza. Lolek uwielbiał te górskie wyprawy, bardzo kochał Edmunda. Zresztą z wzajemnością. Bracia podzielali wspólne pasje, nawet aktorskie. I Lolek, i Edmund wystawiali teatrzyki pacjentom w szpitalu, urozmaicali im czas, by choć na chwilę zapomnieli o swoich dolegliwościach, o chorobach. Bracia traktowali to jako misję. Obaj przejawiali wrażliwość na ludzkie cierpienie, o którym Papież powie później, że go „onieśmielało”.

Wkrótce jednak doszło do tragedii

Jesienią 1932 r. do szpitala w Bielsku trafiła dwudziestojednoletnia dziewczyna chora na szkarlatynę. Edmund Wojtyła starał się za wszelką cenę ratować chorą. Tym bardziej gdy dowiedział się, że została umieszczona w izolatce i inni lekarze opuścili ją w obawie przed zarażeniem się. Wtedy Edmund postanowił sam się nią zająć. Osobiście przy niej czuwał, nawet nocą. Niestety, zaraził się od niej. Tym samym sprowadził również na siebie wyrok śmierci. Bo zmarła i pacjentka i – po dziesięciu dniach – również Edmund. W chwili śmierci miał dwadzieścia sześć lat.

Ta śmierć odbiła się echem w całej okolicy. Rada Miasta Bielska podjęła uchwałę, że powstanie fundusz pogrzebowy doktora Edmunda Wojtyły na koszt miasta. Odejście młodego lekarza znalazło też odzwierciedlenie w prasie. Wystarczy przejrzeć gazety z tamtych dni, by się przekonać, że Edmund poświęcił życie świadomie, w imię realizacji swego powołania.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 9 grudnia 1932 r. podaje: „Doktor Edmund Wojtyła oddał swe młode życie w ofierze cierpiącej ludzkości”. W innym artykule, pt. „Zgon lekarza na posterunku pracy”, czytamy: „Śp. Edmund Wojtyła zmarł dnia 4 grudnia br., po ciężkiej, a tylko cztery dni trwającej chorobie – na ciężką, septyczną płonicę. Dziesięć dni przedtem spędził noc przy łóżku szpitalnym ciężko chorej na płonicę, którą chciał wyrwać ze szponów śmierci – lecz bezskutecznie. Stąd wyniósł zabójczy zarazek i równocześnie dla siebie fatalny wyrok śmierci”. Prasa charakteryzowała go jako lekarza wyjątkowo rzetelnego, okazującego współczucie chorym. „Był bowiem dr Wojtyła nieprzeciętnym, lecz wartościowym człowiekiem, który miał wszelkie dane dla znakomitego lekarza w pełnym tego słowa znaczeniu, od którego ludzkość mogła się wiele, bardzo wiele spodziewać”.

Doktor Stanisław Bruckner w imieniu pracowników szpitala mówił: „A jednak, choć nie byłeś żołnierzem niosącym śmierć morderczym narzędziem, jesteś bohaterem, jesteś męczennikiem swego młodego życia, boś poległ ofiarnie właśnie w walce z tą śmiercią. Przemogła Cię, przytuliła do swego łona, gdyż Ty, drogi Kolego, odważyłeś się próbować wyrwać życie młodej dziewczyny z jej szponów! Odszedłeś! Poszedłeś, Ty, Drogi Mundku, Ty, który za młodu, przeszedłszy twardą szkołę życia, jąłeś się pracy, zrozumiawszy przedwcześnie Mickiewiczowskie «Zgińcie me pieśni, wstańcie czyny moje!». I powstał Twój czyn – czyn przepotężny, za który nie ludzie, lecz Najwyższy niech Cię osądzi”.

Pogrzeb Edmunda odbył się w Bielsku. Tłumy ludzi – pracownicy szpitala, lekarze, pielęgniarki, pacjenci, władze Bielska, duchowni. I narzeczona Jadwiga (nigdy po tej tragedii nie wyszła za mąż). Wiele przemówień, ciepłych słów. Tuż za trumną – ojciec, Karol Wojtyła, i brat – ukochany Lolek.

Śmierć brata była dla Lolka silnym wstrząsem. Jak wyznał po latach jako papież: „Mój brat, Edmund, zmarł u progu samodzielności zawodowej, zaraziwszy się jako młody lekarz ostrym wypadkiem szkarlatyny, co wówczas (1932) przy nieznajomości antybiotyków było zakażeniem śmiertelnym. Są to wydarzenia, które głęboko wyryły się w mej pamięci – śmierć brata chyba nawet głębiej niż matki, zarówno ze względu na szczególne okoliczności, rzec można tragiczne, jak też i z uwagi na moją większą wówczas dojrzałość. Liczyłem w chwili jego śmierci dwanaście lat”.

Edmund spoczął na bielskim cmentarzu przy ul. Grunwaldzkiej. Później ekshumowano ciało i trumnę przeniesiono do rodzinnego grobowca w Krakowie. Teraz leży on obok swoich rodziców na cmentarzu Rakowickim.

Nie znaczy to jednak, że szpital w Bielsku o nim nie pamięta. Wręcz przeciwnie, na budynku wisi tablica pamiątkowa ku jego czci. Nadto dzisiaj szpital nosi imię doktora Edmunda Wojtyły. Imię patrona zostało nadane w roku 2002, a więc Papież jeszcze się o tym dowiedział, przesłał nawet telegram z podziękowaniem.

W 2003 r. delegacja pracowników szpitala udała się z pielgrzymką do Papieża. Ktoś wtedy zaprosił – chorego już bardzo – Ojca Świętego do Bielska. A Jan Paweł II skomentował z humorem: „Do szpitala?!”.

Tego samego dnia na audiencji dla Polaków Papież powiedział: „Szczególnie witam dziś pracowników szpitala w Bielsku-Białej, w którym pracował mój brat i któremu niedawno zechcieliście nadać jego imię. Dziękuję za to upamiętnienie”.

W 1997 r. we Włoszech zawiązał się komitet do spraw beatyfikacji Edmunda Wojtyły. 25 lutego rzymski dziennik „Il Tempo” poinformował, że „grupa osób skupionych wokół wydawnictwa katolickiego w Padwie dąży do otwarcia jak najszybciej procesu beatyfikacyjnego”.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...