Nie spotkali się nigdy, jednak ich losy łączą się ze sobą. Gdyby nie konsekwencja ks. Karola Wojtyły, kto wie, czy orędzie przekazane przez s. Faustynę nie pozostawałoby nadal na „indeksie”.
Zakaz „propagowania obrazów i pism przedstawiających kult Miłosierdzia Bożego w formach przedstawionych przez s. Faustynę” oraz powierzenie „roztropności biskupów usunięcia ww. obrazów, które ewentualnie zostały już wcześniej wystawione do kultu” – takie właśnie wskazania zawierał dokument Świętego Oficjum z 6 marca 1959 r. I była to wersja znacznie złagodzona w stosunku do pierwszej, niewydanej drukiem notyfikacji z listopada 1958 r., która m.in. negowała nadprzyrodzony charakter objawień. Na szczęście moc prawną miał tylko opublikowany dokument.
Jak więc to się stało, że kult Bożego Miłosierdzia obecnie kwitnie na całym świecie, a Dzienniczek kanonizowanej już s. Faustyny jest najczęściej tłumaczoną polską książką i na największą liczbę języków? Otóż wielką rolę odegrał tu krakowski duchowny, następnie biskup i papież – Karol Wojtyła.
Spotkanie
Na początku ich relacji był grób prostej siostry z drugiego chóru, a więc przeznaczonej do prac fizycznych, i klęczący przy nim młody chłopak w drewniakach. Przychodził się pomodlić – na cmentarzu lub w kościele sióstr – ile razy szedł do pracy w pobliskim kamieniołomie. Trwała II wojna światowa, a on przygotowywał się do kapłaństwa, studiując w podziemnym seminarium duchownym.
Jednocześnie nie stronił od praktyk pobożnościowych, dzięki czemu zetknął się z oddolnie rozwijającym się kultem Bożego Miłosierdzia. Niestety, jak miało się później okazać, sposób, w jaki ten rozwój się odbywał, o mały włos nie zablokował skutecznie oficjalnego uznania tej formy pobożności przez Kościół.
Objawienia na cenzurowanym
Kult miał dwóch głównych propagatorów: ks. Michała Sopoćkę, kierownika duchowego świętej wizjonerki, i ks. Józefa Andrasza. O ile pierwszy z nich robił wszystko, żeby uzasadnić orędzie teologicznie i stronił od opierania się na objawieniach, to drugi popularyzował koronkę, modlitwy, obraz, a wraz z nimi upowszechniane były także fragmenty Dzienniczka. Jak się później okazało – wyrwane z kontekstu i przekręcone. Pierwsza spisana z rękopisu kopia została „zredagowana” w taki sposób, że znikły z niej niektóre słowa, a nawet duże części tekstu, inne wyrazy dopisano, nie były też uwzględnione wszystkie rozróżnienia między bezpośrednimi wypowiedziami Jezusa a tekstem narratorki. Wraz z tymi zmianami do tekstu wkradły się błędy ocierające się o herezję.
Problemem było też narodowościowe odczytanie kolorystyki dwóch promieni wychodzących z serca Jezusa jako kolorów polskiej flagi. Tymczasem Faustyna napisała jasno, że miały one kolory krwi i wody („blady” a nie „biały”). Wreszcie polscy biskupi też byli podzieleni, jeśli chodzi o poparcie dla kultu, i niestety większość z nich była przeciwna jego popularyzacji.
Sprawą zainteresował się Watykan, gdyż kult zaczął przekraczać granice Polski. Do Świętego Oficjum (obecna Kongregacja Doktryny Wiary) przesłano włoskie tłumaczenie wspomnianej wyżej pełnej błędów kopii oraz opinię biskupów ordynariuszy polskich diecezji, która miała negatywny wydźwięk. Dotarły tam też opinie mówiące, że praktyki pobożnościowe opisane przez Faustynę są traktowane magicznie, podobnie jak przedstawienie, które powstało na podstawie objawień. To wszystko razem wpłynęło na odrzucenie ich treści i wszystkich wynikających z niego wskazań. Nie pomogło nawet cudowne uzdrowienie kuzynki kard. Eugene’a Tisseranta, które miało się dokonać za wstawiennictwem s. Kowalskiej – nad orędziem z Łagiewnik zawisły czarne chmury.
Roztropni biskupi
Na szczęście nie wszyscy polscy biskupi byli przeciwni szerzeniu tego kultu. Wspierali go m.in. kolejni ordynariusze krakowscy, od abp. Adama Sapiehy począwszy. Skoro kongregacja zostawiła kwestię zdejmowania obrazów Jezusa Miłosiernego „roztropności biskupów”, to ówczesny ordynariusz krakowski, abp. Eugeniusz Baziak, roztropnie uznał, że należy obrazy zostawić tam, gdzie są. Nie tłumił też dotyczącej ich pobożności prywatnej.
W roku, w którym powstała pierwsza wersja wspomnianej wyżej fatalnej notyfikacji, w Krakowie na biskupa został wyświęcony ks. Karol Wojtyła (1958 r.). On ani na chwilę nie zwątpił w prawdziwość objawień s. Faustyny i robił wszystko, żeby zapobiec ich wpisaniu na indeks. Kiedy zakazano form kultu opisanych przez wizjonerkę, podjął starania o zmianę decyzji kongregacji. Uzasadniał to następująco: „litania do Bożego Miłosierdzia, nowenna i koronka, modlitwy dotyczące Miłosierdzia Bożego w niczym nie sprzeciwiają się objawieniu Bożemu i nie zawierają nic przeciwnego pobożnej tradycji i zwyczajom chrześcijańskim”.
Najpierw beatyfikować!
Podobno ktoś w kongregacji doradził mu nieoficjalnie, że zamiast starać się wprost o zniesienie notyfikacji, powinien zatroszczyć się o wyniesienie s. Faustyny na ołtarze. Intuicję tę potwierdził kard. Ottaviani, z którym bp Wojtyła rozmawiał na ten temat przy okazji jednej z sesji Soboru Watykańskiego II. Sprawa nabrała rozpędu w 1964 r., kiedy polski purpurat został arcybiskupem krakowskim. Natychmiast nakazał siostrom rozpoczęcie zbierania materiałów i szykowanie trybunału beatyfikacyjnego. Już po dwóch latach od rozpoczęcia tego etapu go zamknięto, co zbiegło się w czasie z otrzymaniem przez arcybiskupa godności kardynalskiej.
W tym samym roku – 1967 – ponownie przepisano Dzienniczek. Tym razem było to wydanie krytyczne: tekst został skopiowany dosłownie, bez opuszczeń i dopisków, zwrócono pilną uwagę na podkreślenia ołówkiem, którym s. Faustyna zaznaczała słowa Jezusa.
Kard. Wojtyła świetnie zdawał sobie sprawę z wartości zarówno rękopisu, jak i jego krytycznej kopii. Zabronił wywożenia obu wersji poza klasztor w Łagiewnikach. Pewnego dnia jeden z księży biorących udział w pracach trybunału poprosił o przywiezienie mu wspomnianej kopii. Opiekująca się nią siostra zapytała arcybiskupa, co ma robić, na co miała usłyszeć odpowiedź: „Niech ksiądz profesor sam pofatyguje się do Łagiewnik. Będzie siostra jechać do niego, tramwaj się wykolei, siostra zginie, nie szkodzi – pójdzie do nieba, a Dzienniczek przepadnie. To najgorsze”.
Wersję krytyczną przetłumaczono na francuski i przesłano do Watykanu. Tam oddano tekst w ręce dwóch recenzentów. Jednym z nich był Polak, ks. Ignacy Różycki. Na początku uważał, że wizjonerka była „ofiarą halucynacji na podłożu histerii”, jak sam relacjonuje. Jednak lektura jej pism przeorała jego myślenie. Stworzył dogłębną analizę teologiczną tych objawień oraz opisanych w nich praktyk religijnych. Oddalił w niej argumentację, która dotychczas przekreślała wartość kultu Bożego Miłosierdzia. Ponieważ druga recenzja także była pozytywna, otworzyło to drogę do beatyfikacji.
Kropla drąży skałę
W międzyczasie kard. Wojtyła przy każdej możliwej okazji dopytywał w kongregacji o możliwość cofnięcia notyfikacji z 1959 r. Wreszcie oficjalnie zadał takie pytanie w 1977 r., kiedy gotowa był pierwsza recenzja Dzienniczka, a ks. Różycki kończył swoją. Jeszcze raz przyjrzano się sprawie: kult rozwijał się poprawnie, zapiski o objawieniach tak naprawdę nie zawierały błędów, opinię zmienił także polski episkopat. Na tej podstawie 30 czerwca 1978 r. publicznie ogłoszono cofnięcie notyfikacji. Kilka miesięcy później proszący o to kardynał został wybrany na papieża.
I to on beatyfikował (18 kwietnia 1993 r.), a następnie kanonizował (30 kwietnia 2000 r.) s. Faustynę. Druga wydana przez niego encyklika Dives in misericordia jest poświęcona w całości temu przymiotowi Boga, zresztą całe jego nauczanie jest przeniknięte nauką o miłosierdziu. W sierpniu 2002 r. w Łagiewnikach papież zawierzył Bożemu Miłosierdziu cały świat, wyrażając pragnienie, by orędzie o nim wylewało się na wszystkich ludzi, niosąc im nadzieję.
Papież zmarł po I Nieszporach Niedzieli Miłosierdzia 2005 r.; uroczystości, którą sam ustanowił. Fakt ten wydaje się doskonałym dopełnieniem roli, jaką odegrał w upowszechnieniu prawdy o Bogu bogatym w miłosierdzie. Prawdy przypomnianej za pośrednictwem prostej siostry z drugiego chóru, przy grobie której modlił się w młodości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.