Celem niniejszego opracowania jest analiza postawy współczesnego człowieka wobec samego siebie i wobec Boga. Prezentowany tekst składa się z czterech części. Część pierwsza ukazuje człowieka, który kieruje się ideologią ponowoczesności i w konsekwencji gubi się we własnych subiektywnych przekonaniach. Część druga ukazuje antropologiczne konsekwencje ponowoczesności, a część trzecia to próba naszkicowania psychospołecznego portretu człowieka, który w epoce skrajnego relatywizmu i subiektywizmu szuka samego siebie po omacku. Ostatnia, czwarta część niniejszej analizy ukazuje biblijne prawdy o człowieku, który szuka Boga oraz o Bogu, który wychodzi na spotkanie z człowiekiem.
Trzecim powodem trudności w rozumieniu samego siebie są modne ideologie, czyli poprawne politycznie idee, które odciągają nas od rzeczywistości. Każda epoka promuje określoną modę w patrzeniu na człowieka. Obecnie panuje moda na to, by dostrzegać w człowieku głównie to, co mamy wspólnego ze zwierzętami, a więc przede wszystkim ciało, popędy, instynkty, emocje, a także wspólne dla organizmów żywych biochemiczne i hormonalne procesy, które mają wpływ na ich zachowanie. Modne stało się „docenianie” tego, co w człowieku jest analogiczne do świata zwierząt. Modne jest wręcz twierdzenie, że człowiek to tylko nieco bardziej wyewoluowane zwierzę, podlegające tym samym zwierzęcym uwarunkowaniom i popędom. Jednocześnie widoczna jest tendencja przeciwna, czyli traktowanie człowieka jako kogoś nieomylnego i doskonałego. Właśnie z tej skłonności do hurraoptymizmu wynikają takie nierealistyczne ideologie, jak ta, która głosi, że możliwa jest spontaniczna samorealizacja, wychowanie bez stresów, prawa bez obowiązków, czy że każdy człowiek powinien kierować się jedynie własnymi przekonaniami, bo każdy ma „swoją” prawdę. W naszych czasach modne jest więc twierdzenie, że człowiek to ktoś zawsze i wszędzie mądry, nieomylny i wolny. Innymi słowy istnieje obecnie tendencja do utożsamiania człowieka z Bogiem i do stawiania człowieka w miejsce Boga. Kto ulega dominującym obecnie ideologiom, ten łatwo uwierzy w to, że człowiek to trochę zwierzę, a trochę bożek. W ponowoczesności pojawia się zatem nowy twór, który możemy nazwać zwierzo-bożkiem. Znika natomiast człowiek, który nie jest ani zwierzęciem, ani Bogiem.
Człowiek szukający Boga i Bóg szukający człowieka
Szukanie Boga okazuje się nieodłącznie związane z naturą człowieka. Stary i Nowy Testament ukazuje wielu takich ludzi, którzy szukają i znajdują Boga. Ich symbolem są tajemniczy Mędrcy ze Wschodu. O szukaniu Boga przez człowieka mówią także znane przypowieści Jezusa, np. przypowieść o znalezieniu zabłąkanej owcy (Łk 15, 1–7) czy zagubionej drachmy (Łk 15, 8–10), a także przypowieść o nabyciu pola z ukrytym w nim skarbem (Mt 13, 44–46). Syntezą tych poszukiwań są słynne słowa św. Augustyna: „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”. Bóg nie tylko pozwala się człowiekowi odnaleźć, lecz aktywnie mu w tym pomaga: „Dałem się znaleźć tym, którzy Mnie szukali, objawiłem się tym, którzy nawet nie pytali o Mnie” (Rz 10, 20). Ta pomoc Boga jest potrzebna każdemu człowiekowi po grzechu pierworodnym. Jest ona szczególnie potrzebna ludziom dotkniętym ideologią ponowoczesności. Tacy ludzie albo chowają się przed Bogiem, jak biblijny Adam, albo wymyślają Boga na swoje podobieństwo, według swoich aktualnych przeżyć czy potrzeb. W konsekwencji niektórzy wyobrażają sobie Boga jako bezwzględnego policjanta, surowego sędziego, czy wręcz okrutnego tyrana. Inni z kolei wyobrażają sobie Boga jako naiwnego, rozpieszczającego i nadopiekuńczego rodzica, który wszystko wszystkim przebacza, zanim zaczną się zmieniać i nawracać.
Biblia ukazuje Boga, który nie tylko szuka człowieka, ale który człowieka zupełnie zaskakuje. Posyła nam swojego Syna, aby stał się we wszystkim podobny do nas, oprócz grzechu: „Bóg bowiem tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Jezus do końca objawia człowiekowi człowieka. Dzięki Niemu odkrywamy, kim jesteśmy i po co żyjemy. Biblia wyjaśnia, że człowiek w jakościowy sposób różni się od świata materii i przyrody. Nie jest ani rzeczą, ani rośliną, ani zwierzęciem. Niezwykłość człowieka wynika z faktu, że każdy z nas jest osobą. A kto jest osobą, ten jest kimś tak wielkim, że nie mieści się ani w materialnym wszechświecie, ani w samym sobie! Tajemnicy osoby nie wyjaśni do końca żadna definicja. Bycie osobą to coś więcej niż suma wszystkich wymiarów człowieka i wszystkich jego uwarunkowań. Osoba jest kimś, a nie czymś. Jest świadomym i wolnym podmiotem, a nie jednym z nieświadomych siebie i bezwolnych obiektów. Właśnie dlatego ja jako osoba jestem kimś innym i kimś większym niż moja samoświadomość i moje samopoznanie, które zawsze jest jedynie cząstkowe, a czasem zupełnie błędne. Nawet wtedy, gdy zdobędziemy miliony informacji o cielesności danej osoby, a także o jej cechach psychicznych i postawach społecznych oraz o jej wrażliwości moralnej i jej sposobie przeżywania więzi z Bogiem, to i tak nie uchwycimy istoty bycia osobą. Człowiek jako osoba wymyka się obiektywizowaniu, gdyż w przeciwieństwie do obiektów – potrafi postępować wbrew wszelkim naciskom instynktów, popędów, emocji czy uwarunkowań społecznych[16].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.