Dziś potrzeba ludzi sumienia

Niedziela 26/2014 Niedziela 26/2014

O sytuacji Kościoła w Polsce i najbardziej palących problemach trapiących nasze społeczeństwo z abp. Wacławem Depo rozmawia ks. Ireneusz Skubiś

 

KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Czy stosunki dyplomatyczne z Watykanem i sytuacja Kościoła w Europie sprzyjają temu, że wydajemy się być Kościołem wiodącym na naszym kontynencie?

ABP WACŁAW DEPO: – Odwołam się tutaj do pięknego przemówienia Ojca Świętego Jana Pawła II, który podczas jednej ze swoich pielgrzymek do Polski, dokładnie w kaplicy Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski, powiedział, że Polska jest krajem szczególnego wyzwania i dawania świadectwa. Pamiętam te słowa, które proroczo pokazały nam linię wielokrotnie zrealizowaną za łaską Bożą, chociażby biorąc pod uwagę porozumienie między Kościołem katolickim w Polsce a Cerkwią prawosławną w Rosji i Kościołem greckokatolickim na Ukrainie – pierwszy krok do zbliżenia narodów poprzez przebaczenie, wzajemne zrozumienie i pójście dalej. A cóż dopiero powiedzieć o innej linii porozumienia, którego 50. rocznicę będziemy obchodzić w przyszłym roku. To listy Episkopatu Polski do biskupów niemieckich, których wymiana nastąpiła w 1965 r. jeszcze w trakcie Soboru Watykańskiego II, mówiące o potrzebie zbliżenia naszych narodów.

– Jakże bliski staje się tu temat ukraińskiego Majdanu, gdzie też różne wyznania chrześcijańskie, w tym katolicy, objawiły swą obecność przy woli wolności dla narodu ukraińskiego.

– I dopiero za tym poszła sprawa wołania o prawdę, o wolność, czyli niepodległość, i o sprawiedliwość. Bo nie ma prawdziwego otwarcia się na politykę bez powrotu do kategorii moralnych i odpowiedzialności w sumieniu wobec Boga. Poparcie polityczne dla idei niezależności państwa ukraińskiego zrodziło się na bazie fundamentu, jakim jest odniesienie do Boga, prawo do życia, prawo do niepodległości, prawo do prawdy. Na Majdanie ważna okazała się nie tylko walka militarna, która kosztowała wiele ofiar i krwi, ale modlitwa, dążenie do życia w pokoju, odwołanie się do wspólnych korzeni. Stąd tak ważne są apele Ojca Świętego o modlitwę o pokój dla całego świata – bo niepokój i wojny są udziałem całego świata. Pamiętajmy, że do pokoju nie można podchodzić tylko w kategoriach zastraszenia siłą militarną czy jakąś równowagą atomową pomiędzy mocarstwami świata. Nie wolno ludzi oszukiwać, że pokój jest zdobyczą układów politycznych. To przede wszystkim dar Boga, płynący z naszego sumienia i z wewnętrznej odpowiedzialności człowieka.

– A więc chodzi o wartości podstawowe, od których właściwie nie ma odejścia. Nie istnieje polityka bez moralności...

– Byłaby kłamstwem i prowadziłaby do niesprawiedliwości i do samozniszczenia. Widzimy to w tych dalej toczących się walkach, kiedy prym stanowią polityka czy różne zakusy imperialne, a nie prawda, przebaczenie, pragnienie wolności i zachowania tożsamości danego narodu.

– Jak biskupi na ostatniej konferencji postrzegali sprawy polskie, te związane z bezrobociem i biedą?

– Stanowisko Episkopatu pod tym względem jest niezmienne – zawsze na pierwszym miejscu będzie stawiać dobro rodziny i wychowanie dzieci. Prawa rodziny, prawa ojca i matki do więzi naturalnej z dziećmi to są fundamenty, na których dopiero można budować życie społeczne i funkcjonowanie państwa. Oczywiście, biskupi są reprezentowani w rozmowach ze stroną rządową w tzw. Komisji Wspólnej, ale te spotkania nie odbywają się cyklicznie, tylko w związku z konkretną potrzebą, którą wyznacza życie – nie boję się powiedzieć, że często dopiero wtedy, gdy istnieje potrzeba uspokojenia społecznego. Tymczasem to, co Kościół wciąż podkreśla, nie jest brane pod uwagę. Przykładem może być chociażby walka o prawo do życia dzieci nienarodzonych, u których wykryto różne choroby, np. zespół Downa, a którym z tego powodu odmawia się prawa do istnienia. To jest rzecz karygodna, która nie może mieć miejsca. Niestety, podobnie dzieje się i w Europie. Odrzuca się kolejne działania obywatelskie, pod którymi podpisują się miliony osób, jak np. niedawno w Komisji Europejskiej sprawę Inicjatywy Obywatelskiej „Jeden z nas”. Decyzją kilkuosobowej komisji wrzucane są do kosza petycje milionów ludzi... Rozpatruje się natomiast pojedyncze skargi, które stają się niebezpiecznymi precedensami dla ustanowienia nowego prawodawstwa. To jawna niesprawiedliwość, żeby nie powiedzieć: totalitaryzm. I polityczny, i społeczny.

– A więc Kościół dopomina się o kwestię podstawową – o pewną normalność życia i sprawiedliwość społeczną, co wyraża się także w domaganiu się poszanowania dla Deklaracji Wiary lekarzy katolickich...

– Tak, to rzeczywiście kolejny powód do niepokoju, że głos sumienia lekarzy katolickich – którzy na Jasnej Górze, w obliczu Matki Bożej, podpisali taką deklarację i nazywają siebie obrońcami życia – został ośmieszony, a prof. Bogdan Chazan staje się ofiarą walki już wręcz nie w oparciu o prawdę, lecz o ideologię. Gdzież tu prawo do człowieczeństwa i prawo do obrony?

– Czy nie można tu już mówić o zagrożeniu dla podstaw demokracji?

– Tak, choć uważam, że demokracja nie rozwiązuje ludzkich problemów. Weźmy np. to, co Ojciec Święty Franciszek pokazywał we Włoszech, gdzie ok. 50 proc. młodych ludzi kończy studia czy zdobywa przygotowanie zawodowe, lecz nikt nie zapewnia im pracy. Nikt nie myśli o tym, że – jak mówił Ojciec Święty – rośnie nam grupa osób młodych, którzy nie tylko nie mają zabezpieczenia finansowego, ale nie znają smaku pracy, czyli nie mają możliwości tworzenia siebie i dawania siebie innym po to, żeby się utrzymać i godnie żyć. I przestrzegał: wcześniej czy później zaowocuje to jakimś wielkim buntem i tragedią narodu. Na życie społeczne trzeba więc patrzeć perspektywicznie.

– I tutaj Kościół musi być Kościołem krzyczącym.

– Tak, mówiącym prawdę w porę i nie w porę, bo za dużo jest do stracenia. Szybko można znaleźć się znów w systemie totalitarnym czy pseudodemokratycznym, bez podstawowych praw do życia i do jakiegokolwiek wyrażania siebie publicznie.

– Dotykamy tu zagadnienia politycznej poprawności. Ludzie – zwłaszcza osoby publiczne – zaczynają się bać ujawniać swoje zdrowe moralnie stanowisko, nasłuchując, co mówić „trzeba”, co będzie dobrze przyjęte i na czym można „zbić kapitał”.

– Tutaj proszę mi pozwolić odwołać się do wypowiedzi abp. Stanisława Wielgusa, który w swojej ostatniej książce „Przestańcie się lękać” mówi wprost, że polityk, który określa, iż prawo stanowione jest ważniejsze od prawa Bożego, nie powinien zwać się katolikiem. Czyli – nie ma poprawności politycznej, która by nam kazała znieść prawo Boże i mówić, że to, co przegłosujemy, co dzisiaj jest w takim czy innym układzie politycznym korzystne dla danej polityki, jest zobowiązujące dla nas w sumieniu. Prawo ustanowione wbrew prawu Bożemu nie obowiązuje w sumieniu, mamy więc prawo i obowiązek powiedzieć: „Nie pozwalamy!”.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...