Błogosławieństwo, którego nie słychać

Rycerz Młodych 41/3/2014 Rycerz Młodych 41/3/2014

Nie wiem, czy zdarzyło się wam obudzić się w nocy bez przyczyny i później nie móc zasnąć z powodu hałasu... Nie, nie... nie mówię o hałasie z zewnątrz! Po prostu słysząc, jak bije serce i jak krew przepływa w tętnicach, czasami człowiek nie może sobie znaleźć odpowiedniej pozycji, żeby powrócić do krainy snów.

 

Jejku, ile hałasu pośród ciszy tej nocy! Może Twardowski nazwałby ją „ciszą normalną, więc całkiem nieznośną”. Nic dziwnego, że nasz organizm pracuje i hałasuje także podczas odpoczynku nocnego, a jednak jest to nieznośne, gdy cisza wokół jest głęboka. Czyli, że ani chwili spokoju... cały dzień bieganiny, głowa pęka od nawału zajęć, człowiek kładzie się spać zmęczony, a tu masz...

Siedzieć cicho w kącie i nic nie robić

Taka jest prawda o naszym człowieczeństwie, gdy bierzemy pod uwagę wszystkie jego aspekty. Jeśli nie umysł, jeśli nie dusza, jeśli nie ciało, to przynajmniej organizm ze swoimi funkcjami wewnętrznymi cały czas jest w ruchu, cały czas coś tam „buzuje”. To takie dziwne. Żeby pobyć trochę z Bogiem, potrzebujemy ciszy, a przecież ciszy w nas tak naprawdę nigdy nie ma... i to nie tylko dlatego, że nasz organizm cały czas hałasuje. Nawet wtedy, gdy udaje nam się w końcu wygrać walkę z czasem i stanąć w ciszy przed Panem, nasza głowa jest pełna myśli, pomysłów, zmartwień, planów...

Jak to zatem jest z tym błogosławieństwem? „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” (Mt 5,5). Czy aby przypadkiem Ewangelia nie wymaga od nas rzeczy niemożliwych? Przecież jasno widać, że ten, kto chce posiąść na własność cokolwiek, nie może pozostawać w ciszy! W sumie, jak widzimy kogoś, kto po prostu pozostaje w ciszy, prawie spontanicznie przychodzi pytanie: „No, co tak siedzisz cicho w kącie i nic nie robisz?”. Właśnie, przecież trzeba coś cały czas robić, być w ruchu, hałasować, żeby cokolwiek w życiu osiągnąć! Trzeba każdy moment czymś wypełnić, bo inaczej nie tylko inni będą nas krytykować, ale sami będziemy się źle czuć ze sobą, a przecież czas ucieka, no i musimy być produktywni... przecież żeby cokolwiek posiąść, trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty, prawda?

To błogosławieństwo to chyba jakieś przestarzałe...

Przestarzały tryb życia

A może przestarzały jest nasz tryb życia? Ewangelie zostały napisane 2000 lat temu i od tylu właśnie lat próbujemy zrozumieć, co tak naprawdę one nam chcą przekazać i w międzyczasie nasz tryb życia już się zestarzał. Nasze „niespokojne serca”, które są ciągle w biegu, gdyż nawet, jeśli sobie z tego nie zdają sprawy, szukają Boga, chcąc posiąść ziemię dla Niego, pragną najwyższego dobra, bardzo często gubią się pośród trosk tej ziemi. Najbliższym nam przykładem tego pragnienia jest to, co św. Maksymilian tak często przypominał rycerzom Niepokalanej: „zdobyć cały świat dla Chrystusa przez Niepokalaną”. I nie jest to tylko jakaś formułka, której mamy się nauczyć na pamięć, lecz jest to regularne przypominanie sobie o tym, do czego stworzone zostało nasze serce. My natomiast, zamiast być panami świata na wzór Stworzyciela, który dał nam za zadanie czynić sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1,28), nieświadomie poddajemy się, i to ona nad nami panuje. To wszystko jest już stare i niemodne! Pasywne poddawanie się wpływom społeczeństwa, które często nie jest w stanie dać nam dobrego przykładu, czyni z nas, młodych, ludzi coraz mniej angażujących się w życie świata, w nasze własne życie i w konsekwencji starzejemy się od wewnątrz, mimo że na zewnątrz może i chcemy się dać poznać jako energiczni i ekstrawertyczni. To brak ciszy powoduje, że się starzejemy. Jesteśmy pokoleniem, które będzie tworzyć przyszłość świata i ten świat nie potrzebuje starych maleńkich.

Świadome przeżywanie naszego życia i aktywny udział w życiu społeczeństwa to także kwestia ciszy. Ostatnio słyszymy bardzo często apele o pokój. Jesteśmy świadomi, że prawdziwy pokój zaczyna się w naszych sercach.

Błogosławieństwo, którego nie słychać

Nieprzypadkowo w oryginale greckim Ewangelii św. Mateusza napotykamy w tekście Ośmiu Błogosławieństw przymiotnik praeis, który po polsku jest przetłumaczony właśnie jako – cisi. Oprócz aspektu dotyczącego wrażeń słuchowych, mamy tu do czynienia z o wiele szerszym znaczeniem. Praeis znaczy także: łagodni, pokorni, pełni pokoju. To określenie ma swoją bogatą tradycję w Biblii greckiej, jest używane bowiem dla tych, którzy byli nazywani po hebrajsku anawim, to znaczy – ubogich w Panu. A ponieważ sam Jezus nam się przedstawia jako „cichy i pokornego serca”, mamy tu do czynienia z początkiem nowej historii, w której króluje On sam w świecie, który należy do cichych, do praeis.

I to nowe Królestwo zaczyna się na ziemi wraz z przyjściem Chrystusa, rośnie w ciszy codziennego biegu zdarzeń. Władcą jest Ten, który wjeżdża do Jerozolimy na osiołku, pokazując światu istotę swego królowania w tym świecie, który odtąd ma być ziemią pokoju.

Takie dziwne dla nas to wyzwanie... uciszyć ten świat, który z każdym dniem jest coraz głośniejszy. Zacznijmy więc, jak mawiał św. Maksymilian, od nas samych. Niech to błogosławieństwo, którego nie słychać, wybrzmi w naszych sercach. Jest tak wiele różnych rodzajów ciszy! Jest taka cisza zewnętrzna, w której serca i umysły planują wojnę. Ona dotyczy nas wszystkich. Jeśli cisza, którą zachowujesz, jest tylko pozorna, bo w Twoim wnętrzu jest pełno zamieszania, poplątanych myśli i uczuć, wyjdź, wykrzycz się, wyrzuć z siebie ten hałas, którego nie słychać, a potem będziesz mógł pozostać w autentycznej ciszy. To takie ćwiczenie prawie duchowe, którego praktykowanie pozwala nam zachować czyste, przejrzyste i prawdziwe serce.

Jest taka cisza, która rozbrzmiewa w sercu nawet wtedy, gdy poruszasz się pośród hałasu lub sam go robisz. Jeśli masz ją w sobie, to znak, że żyjesz według tego błogosławieństwa i że jesteś na dobrej drodze, żeby posiąść ziemię, ponieważ Twoje życie będzie błogosławieństwem także dla innych. Twoja cisza wewnętrzna stanie się przestrzenią służby, przestrzenią dla braci i sióstr, których co dzień spotykasz, z którymi żyjesz. Oni będą mogli żyć w tobie, będą wolni i swobodni w relacji z tobą, ponieważ znajdą w tobie tę ciszę miłosierdzia, która pochodzi od Pana.

„Idźcie, zróbcie raban”

A tu masz! Papież mówi młodym, żeby szli i robili raban! No i co z tymi naszymi pięknymi słówkami? Wystarczy przeczytać dokładnie słowa Franciszka, żeby zrozumieć, o jaki raban mu chodzi i jak bardzo ten jego raban zgadza się z naszym błogosławieństwem! Papież chciał rabanu nie tylko w Rio de Janeiro, ale chce rabanu w diecezjach, w naszych środowiskach, żeby Kościół wyszedł na zewnątrz. To okazja, żeby posiąść ziemię! Ojciec Święty powtarza: „róbcie raban” w najdalszych, najbardziej zapomnianych rzeczywistościach, jakimi są na przykład ludzie w podeszłym wieku! Róbcie taki raban, który pozwoli wam także wyjść z siebie, w trosce o was samych: nie zapomnijcie o waszej młodości, dbajcie o siebie i o starszych. Pozostawcie za sobą na zawsze wasze wygody i żyjcie „dla”.

I jako „przepis” na życie papież wskazuje właśnie na Osiem Błogosławieństw.

Otwartość, do której wzywa nas Franciszek, to dokładnie ta „cichość”, która pozwoli nam posiąść ziemię; ten brak zamieszania wewnętrznego, który pozwala nam patrzeć na drugiego człowieka bez hałasu naszych uprzedzeń wobec ludzi różnych kategorii; który daje nam czysty umysł i serce, abyśmy umieli kochać naprawdę za darmo, bez oczekiwania czegokolwiek w zamian. Mamy zrobić raban, żeby inni ludzie mogli zorientować się, że jest taka „cichość”, która podbija świat, która jest przeciwieństwem pasywnego patrzenia na świat z perspektywy tej ciszy, którą charakteryzuje brak zaangażowania się i która jest biernym oczekiwaniem z założonymi rękami, według zasady: „weźmy się i niech ktoś coś zrobi”. Taka postawa przeważnie wiąże się z wygodnym pozostawaniem z boku i krytykowaniem tego, co inni robią. I tak cisza staje się grzechem. Podwójnym grzechem: pasywności tam, gdzie można dać swój wkład, i osądzania tego, co inni dają z siebie i czynią.

A my, błogosławieni, bo cisi, robimy raban! Cisza, w której spotykamy Pana, staje się ostoją dla tych, do których codziennie On nas posyła, aby i oni mogli posmakować tego błogosławieństwa, którego nie słychać. „Cisza normalna i całkiem nieznośna”... w istocie, nie można jej znieść, bo gdy jest w naszym sercu, chcemy nią dzielić się ze wszystkimi!

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...