O „liturgicznym gorsecie”, urzeczeniu liturgią i zadaniach dla celebransów z bp. Adamem Bałabuchem – przewodniczącym Komisji Konferencji Episkopatu Polski ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów – rozmawia Agnieszka Bugała
– Ale w kwestii Komunii św. już nie ma jedności. Wciąż istnieje rozbieżność postaw, jeśli chodzi o przyjmowanie jej?
– Konferencja Episkopatu Polski postanowiła, że wierni przyjmują Komunię św. w postawie klęczącej lub stojącej. Postawę stojącą należy zachować wtedy, gdy udziela się jej pod obiema postaciami. Często zapomina się jednak o tym, że wierni przyjmujący Ciało Pańskie w postawie stojącej powinni wcześniej wykonać skłon ciała lub przyklęknąć na jedno kolano. Komunii św. udziela się zasadniczo przez podanie Hostii wprost do ust. Jeżeli jednak ktoś prosi o Komunię św. na rękę przez gest wyciągniętych dłoni, należy mu jej udzielić w taki sposób. Trzeba wówczas zwrócić uwagę, by wierny przyjmujący Komunię św. w ten sposób spożył Ciało Pańskie wobec szafarza.
– Byłam kiedyś świadkiem takiej sytuacji w jednym z wrocławskich kościołów. We Mszy św. uczestniczyła rodzina obcokrajowców. Gdy kobieta podeszła w procesji do Komunii św. i wyciągnęła rękę, ksiądz nie udzielił jej Komunii. Napięcie rosło, wreszcie wymusił to, że otworzyła usta. Czy może tak się zdarzyć?
– Kościół w Polsce zezwolił na przyjmowanie Komunii św. na rękę i to stanowisko Episkopatu obowiązuje wszystkich szafarzy. Dlatego nie można odmówić udzielenia Komunii św. na rękę, choćby szafarz sam nie był do tego przekonany.
– A co, z obserwacji Księdza Biskupa, należy do największych naruszeń, nieporządków w liturgii?
– Trudno wskazać jedną, konkretną rzecz. Ważną sprawą jest to, aby wierni, ale także celebransi, pamiętali o tym, że liturgia jest naszym stawaniem wobec Pana Boga. To najświętsza czynność, jaką tu, na ziemi, wykonujemy. Kiedy się modlimy, istotne jest skupienie się na tym, co robimy teraz, w tym momencie. Niepokoją mnie sytuacje, kiedy zakłóca się modlitwę wspólnoty, np. trwa modlitwa wiernych, podczas której zanosimy prośby zgromadzonej wspólnoty do Boga, a tu nagle organizuje się procesję z darami i zakłóca się modlitwę Kościoła. Dla mnie zawsze dużym naruszeniem ładu liturgicznego jest rozpraszanie wiernych i zakłócanie modlitwy. Powinniśmy robić wszystko, aby pomagać uczestnikom liturgii w skupieniu oraz głębokim przeżywaniu misterium naszego zbawienia i komunii z Jezusem.
– Istnieje pokusa zagospodarowywania Mszy św. – uatrakcyjniania jej, bo przecież sama w sobie jest „nudna”... Czy trzeba coś robić, aby uatrakcyjniać Eucharystię?
– Żywe uczestnictwo we Mszy św. jest niewątpliwie dla wielu dużym problemem. Eucharystia jest źródłem i szczytem życia Kościoła. Celebrowana spokojnie i z wiarą jest sama w sobie czymś bardzo wzniosłym i pięknym. Niech świętość celebransa i wspólnoty będzie największym „uatrakcyjnieniem” Eucharystii. W ten sposób niech staje się też magnesem przyciągającym innych do uczestnictwa w Eucharystii. Nie oznacza to jednak, że nie warto zatroszczyć się też o ładnie przygotowane śpiewy, dobrze wykonującą swe zadania asystę czy wypełnione ciszą oraz uwielbieniem dziękczynienie. Dlatego ogromnie ważna jest nie tylko formacja wiernych, ale też formacja celebransów.
– Gdy św. Ojciec Pio sprawował Eucharystię, nie trzeba było niczego uatrakcyjniać ani tłumaczyć. Wszyscy widzieli pełnię, wszyscy doświadczali misterium...
– Rzeczywiście, Msze św. sprawowane przez św. Ojca Pio nie były niczym „uatrakcyjniane”, a przychodziły na nie tłumy ludzi. Przyciągał ich sposób celebrowania Eucharystii przez Ojca Pio, jego głębokie zjednoczenie z Jezusem i przeżywanie razem z Chrystusem Jego zbawczej ofiary. My, kapłani, musimy wciąż nawracać swoje serca na takie sprawowanie Eucharystii. Nie można sobie pozwolić na rutynę. To powinien być pierwszy punkt w naszym kapłańskim rachunku sumienia. Gdy biorę Hostię – czy widzę Jezusa? Czy dotykam jej w taki sposób, w jaki dotyka się Boga? Gdy celebrans pociąga swoją postawą, to może się okazać, że niewiele trzeba tłumaczyć, bo sacrum przynosi doświadczenie obecności Boga.
– A co z zaangażowaniem świeckich w liturgię?
– Tam, gdzie tylko jest to możliwe, księża powinni angażować w liturgię osoby świeckie. Źle się dzieje, gdy od początku do końca Mszy św. kapłan robi wszystko sam. Jest dużo miejsca na zaangażowanie wiernych świeckich w liturgię i powierzenie im niektórych funkcji. Są np. czytania liturgiczne, jest śpiewanie psalmu czy zanoszenie modlitwy wiernych. Myślę, że duszpasterze orientują się, kto z ich parafian może podjąć się tych zadań, po odpowiednim przygotowaniu. Zachęcam, aby angażować naszych wiernych w wypełnianie właściwych dla nich funkcji w ramach liturgii.
Musimy dobrze formować liturgicznie siebie i naszych wiernych, żebyśmy byli otwarci na łaskę Bożą, by nie pozostały nam puste ławki. Wręcz przeciwnie – niech przez naszą wiarę i zaangażowanie łaska Boża potężnie działa i odnawia nasze serca.
– Znam księży, którzy uważają, że świeccy przeszkadzają w kościele, plączą się i wtrącają...
– To na pewno nie jest właściwa postawa. Trzeba podejmować z naszymi wiernymi współpracę także na polu zaangażowania w liturgię. Doświadczenie pokazuje, że człowiek, który może wziąć za coś odpowiedzialność w Kościele, czuje się potrzebny, mocniejszy w wierze. Gwoli prawdy muszę też podkreślić, że znam wielu wspaniałych księży, którzy pięknie współpracują ze świeckimi, również włączając ich w wypełnianie właściwych dla nich funkcji w liturgii.
Zachęcam też kapłanów do zapraszania chłopców w szeregi ministrantów. Zachęcam do zapraszania dziewcząt do żeńskiej służby liturgicznej (nie są to ministrantki). Musimy mieć świadomość, że angażowanie dziewcząt i chłopców w liturgię to także działanie na rzecz powołań kapłańskich i zakonnych. Wiele powołań rodzi się w szeregach służby liturgicznej.
Troska o liturgiczną formację wiernych świeckich, począwszy od tych najmłodszych, jest naszym ważnym zadaniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.