Jak znaleźć pracę, jak przeżyć jej stratę i znowu stanąć na nogi? Bezrobocie to dużo wolnego czasu i zwłaszcza dla facetów poważny problem. Ale ten kryzys można przeżyć i wyjść z niego zwycięsko!
Nie złap „doła”
„Po zakończeniu studiów z administracji zacząłem szukać pracy. W planach miałem ślub, więc myślałem o tym, w jaki sposób utrzymać siebie i żonę. Wiedziałem, że od razu za swoją pensję nie utrzymam nas obojga, ale przynajmniej żeby być wsparciem” – opowiada Przemysław z Lublina (26 lat).
Na początku Przemek szukał pracy zgodnie z wykształceniem, czyli w administracji. Efekty były jednak bardzo słabe. „Po pół roku poszukiwań dostałem staż z urzędu miasta, po którym zostałem zatrudniony na 3 miesiące. Potem dalej musiałem się rozglądać. Będąc już po ślubie, znalazłem pracę na tzw. słuchawce w banku, ale w Warszawie, a żona została w Lublinie. I jeździłem tak przez kilka miesięcy Lublin-Warszawa, Warszawa-Lublin. Tu praca, tam żona. Nie był to dla nas łatwy czas. Strasznie nas to męczyło. Postanowiłem więc, że wrócę do Lublina. Tu dostałem ofertę pracy jako ochroniarz, pracowałem ponad miesiąc. Później przyszła kolejna oferta; telemarketer w jednej ze znanych sieci RTV i AGD”.
Przemysław przyznaje, że duma i honor najbardziej cierpią u faceta, który nie może znaleźć pracy. „Był taki moment, że byłem już naprawdę bardzo załamany. Oczywiście, cały czas wysyłałem kilkadziesiąt, a nawet setki aplikacji dziennie, ale tak naprawdę nie wierzyłem, że przyniesie to oczekiwany skutek” – mówi.
Szukaj do skutku
Niełatwy czas bezrobocia wspomina Agata, żona Przemka. „Ja też byłam bezrobotna (przez półtora roku), więc razem szukaliśmy pracy. Jak wysyłałam swoje CV, to od razu i Przemka – opowiada. – Najpierw bardzo różne myśli przychodziły mi do głowy, czasem załamanie i pytania o to, co będzie dalej. Nie masz znajomości, masz problemy. A tu czas leci i nic. Tylko fakt przygotowań do ślubu sprawił, że nie było czasu na zbyt wielkie zamartwianie się. Poza tym, mimo trudnej sytuacji, byłam przekonana, że w końcu coś musimy znaleźć, że przecież do końca życia nie będziemy bezrobotni – mówi Agata. – Takie uczucia jak lęk czy niepewność towarzyszyły mi tylko na początku. Mimo wszystko byłam optymistycznie nastawiona i z nadzieją patrzyłam na naszą wspólną przyszłość. Tylko trzeba szukać, szukać i jeszcze raz szukać. No i w końcu udało się. Kiedy mąż znalazł pracę, to już jeden kamień z serca mi spadł. Już w połowie czułam się, jakbym to ja sama dostała pracę. Już był krok do przodu, już coś zaczęło się dziać. Wkrótce ja także zostałam zatrudniona”.
Marzeniem Agaty i Przemysława jest utrzymanie stabilnego zatrudnienia tak, aby wkrótce – jak to planuje każde młode małżeństwo – zaprosić na świat potomstwo i zapewnić rodzinie godny byt, także materialny.
Nie użalaj się
Krzysztof z Krasnobrodu (35 lat), grafik komputerowy, poszukuje pracy od niedawna. „Jestem bezrobotny, szukam takiej pracy, która będzie mi dawała większe możliwości, niż miałem do tej pory, w której będę mógł się rozwijać i która będzie dobrze płatna”.
Nie jest typem malkontenta, który opuścił ręce i patrzy w przyszłość z niepokojem. „Staram się pożytecznie wykorzystać ten czas. Nie siedzę całymi dniami przed telewizorem, stawiam na rozwój, naukę, kursy internetowe. W ten sposób mogę podnieść swoje kwalifikacje – mówi. – Skończyłem specjalizację projektowania stron internetowych. Dlatego szukam odpowiednich kursów, czytam różne publikacje, które pomagają mi się rozwijać w tej dziedzinie. Wymagając od siebie, szukam pracy, która będzie więcej ode mnie wymagała”.
Jeśli ktoś potrafi dobrze zorganizować sobie czas, to może to zaprocentować. Z pewnością trudniej jest osobom, które mają problem z samoorganizacją. „Jak ktoś siedzi przez kilka dni i nic nie robi, to na pewno jest ciężko i może poczuć bezsens – przyznaje. – Zwłaszcza jeśli wcześniej pracował, miał już określony rytm, tempo życia, to nawet po kilku dniach bezrobocia może złapać mocnego «doła» i zacząć użalać się nad sobą. Wiadomo, że jest ciężko. I po jakimś czasie, kiedy wysyłasz CV i nikt się do ciebie nie odzywa, nie ma żadnego telefonu, przychodzi kryzys. Ale trzeba się z nim zmierzyć i dalej walczyć” – stwierdza z optymizmem.
Krzysztof nie jest w swoich poszukiwaniach sam. Wsparciem jest dla niego narzeczona, która dodaje mu nadziei. „Bez jej obecności i wsparcia byłoby mi znacznie trudniej” – mówi i nie traci nadziei.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.