Nasze dwa najważniejsze święta stanowią wiodącą część Objawienia, dlatego sposób ich przeżywania jest sprawdzianem naszej wiary. I tu powinno pojawić się pytanie: Czy świętując je, przeżywamy ich najgłębszą istotę, czy też raczej ulegamy rosnącej presji sekularyzującego się otoczenia? Jest wielce prawdopodobne, że w nasze świętowanie wkradła się rutyna w złym tego słowa znaczeniu, a naciski otaczającego nas świata wepchnęły nam w głowy narracje, które w niczym nie przypominają już istotnych treści wiary.
Znaki odsyłające do ukrytej rzeczywistości
Świętując Boże Narodzenie czy Wielkanoc, co tak naprawdę świętujemy? Najprostszą odpowiedzią jest ta dosłowna: narodziny oraz śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa. Świętować nie znaczy jednak wierzyć. Według sondażu przeprowadzonego pod koniec 2013 roku przez TNS Polska w Boga wierzy 81 procent Polaków, za to w Zmartwychwstanie Chrystusa już tylko 47 procent[1]. Jak to możliwe? Ze statystykami trudno dyskutować, można jedynie je zmitygować innymi, które wykazują podobną ignorancję i zwyczajny brak podstawowej wiedzy. Jak poinformowała ta sama „Gazeta Wyborcza”, z sondażu przeprowadzonego w 2012 roku w dziesięciu krajach Europy (między innymi w Polsce) oraz w Stanach Zjednoczonych, ponad połowa Polaków wierzy, że atomy są mniejsze od elektronów i że zwykłe pomidory nie mają genów, a mają je tylko te zmodyfikowane genetycznie, ale za to – informacja pewnie na pocieszenie – 93 procent twierdzi, że to Ziemia krąży wokół Słońca[2].
Uciekamy się do tych statystyk po to, by wykazać konieczność ciągłego pogłębiania wiedzy religijnej, która u zdecydowanej większości polskich katolików zatrzymała się na katechizacji w szkole, traktowanej zresztą w podobny sposób jak inne przedmioty (wspomniana fizyka, biologia czy astronomia). Nie można jednak być osobą wierzącą bez ciągłego wysiłku pogłębiania wiary. W intrygujący sposób mówi o tym Katechizm Kościoła Katolickiego, jaki podarował nam Jan Paweł II: „Dzięki pomocy Ducha Świętego w życiu Kościoła może wzrastać rozumienie zarówno rzeczywistości, jak też słów depozytu wiary: – przez «kontemplację oraz dociekanie wiernych, którzy rozważają je w swoim sercu», szczególnie przez «dociekania teologiczne, które zmierzają do coraz głębszego poznania prawdy objawionej»; – przez głębokie rozumienie «spraw duchowych», których doświadczają wierzący; Divina eloquia cum legente crescunt – «Słowa Boże wzrastają wraz z tym, kto je czyta»” (KKK 94). Nie chodzi tu oczywiście o to, byśmy wszyscy zaczęli zawodowo uprawiać teologię, ale o to, by z pomocą Ducha Świętego nieustannie kontemplować rzeczywistości wiary i rozumieć sprawy duchowe.
Wyraźmy tę konieczność pogłębiania wiary, uciekając się do naszej muzycznej metafory: muzyką może zajmować się każdy i każdy na swoim poziomie może osiągnąć doskonałość. Nie wszyscy muszą być Chopinami, ale przecież nawet on w swoich dziełach inspirował się muzyką ludową, którą słyszał w wykonaniu prostych wiejskich muzyków. W sferze wiary nawet najprostsze działania – modlitwa, post, jałmużna itp. – mogą być nośnikiem najgłębszych wartości ewangelicznych, o ile płyną z głębokiego przekonania serca. Czyż takim wymownym wyznaniem wiary nie było wrzucenie dwóch pieniążków do skarbca świątynnego przez ubogą wdowę (por. Mk 12, 38-44)?
Katecheza – tylko dla dorosłych!
Trzeba nam wrócić do idei katechizacji dla dorosłych. A czemu nie? Z tego zrodził się potężny już dziś ruch neokatechumenalny, czym udowodnił wyraźnie jedno: dorośli znacznie bardziej potrzebują katechezy aniżeli dzieci. Od dorosłych przecież zależy, z jakim przekonaniem będą zachęcać swoje dzieci do lekcji religii w szkole, ale przede wszystkim do praktyk religijnych. Czasy się zmieniają, więc i my musimy się do nich dostosować. Można zacząć od najprostszych spraw, na przykład głębszego zrozumienia poszczególnych części Mszy świętej: znaku krzyża, aktu pokuty czy znaku pokoju. To wszystko są znaki, które odsyłają do tej samej tajemnicy.
„Oto wielka tajemnica wiary!” – słyszymy z ust kapłana słowa, którymi każdorazowo podsumowuje moment konsekracji. Lud zaś odpowiada: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. Każda Msza święta jest skondensowanym przeżyciem Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Oto znaki, które skrywają i wskazują na głębszą rzeczywistość. Jezus Chrystus rodzi się dla nas, oddaje swoje życie za nas i otwiera dla nas tajemniczą perspektywę zmartwychwstania. Dlatego i my musimy żyć dla Niego, codziennie umierać dla Niego (zwłaszcza w tym, czym łudzi nas współczesny światy), by spotkać Go w chwale. Stąd wyższość świąt Wielkiej Nocy…
Stanisław Morgalla SJ (ur. 1967), psycholog, kierownik duchowy, wykładowca Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Opublikował między innymi: Dojrzałość osobowościowa i religijna; Miłość do kwadratu; Duchowość daru z siebie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.