Z s. Anną Marią Pudełko, apostolinką, i Anetą Liberacką, szefową Stacji7, rozmawia Milena Kindziuk
MILENA KINDZIUK: – Jaki byłby Kościół bez kobiet? Niepełny? Uboższy? A może lepszy, mniej rozgadany?
ANETA Liberacka: – Nie byłoby Kościoła bez kobiet, podobnie jak nie byłoby Kościoła bez mężczyzn.
S. ANNA MARIA Pudełko AP:
– Kościół bez kobiet byłby uboższy o połowę!
ANETA: – Zostaliśmy tak stworzeni, że tylko razem stanowimy całość. Mamy inną wrażliwość, inne role i dlatego tak pięknie się uzupełniamy. Czego mężczyźni nie dodziałają, to kobiety domodlą. W Kościele jesteśmy – powinniśmy być – jak Maryja i Józef, On – buduje ten dom, Ona – buduje w nim miłość.
S. ANNA MARIA: – Bóg zechciał nas stworzyć jako mężczyzn i kobiety, abyśmy się wzajemnie uzupełniali i wspierali. Papież Franciszek powiedział do sióstr zakonnych, kiedy zadały mu to samo pytanie: Wyobraźcie sobie Wieczernik bez Maryi – tym byłby Kościół bez kobiet konsekrowanych. Myślę, że spokojnie możemy to rozszerzyć na wszystkie kobiety w Kościele. Jeśli mężczyzna, kapłan, biskup, jako pasterz gromadzi i jednoczy wspólnotę, poucza ją i prowadzi, to kobieta, podobnie jak Maryja, tworzy wspólnotę: buduje więzi, stwarza klimat rodzinności, otwiera drogi współpracy, przebaczenia i pojednania.
– To właśnie kobieta najlepiej pomaga rozwiązywać konflikty...
ANETA: – Gdy patrzę na moje małżeństwo, to nie jestem już taka pewna, kto jest w tym lepszy. Niewątpliwie małżeństwo jest specyficzną „wyspą konfliktów”, dlatego że tu rozwiązuje się je przez miłość, i jeśli wszystko dobrze działa, to obie strony dążą do porozumienia. Dziś właśnie nasz syn zapytał męża: „Tata, kto z was częściej przeprasza?”. Zaczęliśmy więc o tym rozmawiać i chyba wyszło na to, że raczej ten, kto zawinił. Mam nadzieję, że tak jest.
S. ANNA MARIA: – Kobieta z natury lepiej porusza się w świece osób i relacji, do tego została stworzona. Mężczyzna natomiast lepiej porusza się w świecie rzeczy. Mężczyzna także potrafi dobrze rozwiązywać konflikty, lecz podchodzi do nich inaczej niż kobieta: jest bardziej zadaniowy, koncentruje się na argumentach, faktach, możliwościach rozwiązania kwestii spornych. Kobieta patrzy bardziej całościowo, na osoby, na przyczyny sporu, na ich motywacje, potrzeby, konkretne możliwości.
– Gdy więc kobieta dobrze zajmie swoje miejsce, jest nie do zastąpienia?
ANETA: – Każdy człowiek jest jedyny i niezastąpiony. Oczywiście, nigdy nie da się wymieszać ról, choć współczesny świat próbuje nam udowodnić coś odwrotnego. Nie ma możliwości, by kobiety stały się jak mężczyźni i odwrotnie. Zostaliśmy stworzeni tak, byśmy się uzupełniali. Po to Pan Bóg stworzył nas mężczyzną i kobietą, byśmy realizowali inne zadania.
S. ANNA MARIA: – Tak, kobieta jest nie do zastąpienia! Podobnie jak mężczyzna!
– Teraz pytanie tylko do Siostry: pomaga Siostra ludziom młodym odkrywać sens życia i powołanie, by jak najpiękniej mogli przeżywać swoje życie. Dlaczego to takie ważne?
S. ANNA MARIA: – Jako siostry apostolinki pomagamy młodym dziewczynom i chłopakom znaleźć odpowiedzi na najważniejsze w życiu pytania: Kim jestem? Jaki sens ma moje życie? Kim chcę być? Jak chcę przeżyć moje życie? Do czego zaprasza mnie Bóg, któremu zależy na moim szczęściu? Bo odkryć powołanie to odkryć moją jedyną i niepowtarzalną drogę szczęścia! Jeśli młody człowiek nie odpowie na te pytania, ryzykuje nieszczęśliwe życie. Chcę tu zaznaczyć, że szczęście nie oznacza życia bez problemów, wręcz przeciwnie. Szczęście to zdolność twórczego rozwiązywania problemów, które niesie życie, i czynienia tego razem z Bogiem.
– Aneto, czy jako matka też czynisz to samo wobec swoich dzieci?
ANETA: – Dokładnie teraz jest to moja wielka troska. Moje dzieci są właśnie w wieku wyborów. Troską każdego rodzica jest to, żeby jego dziecko było szczęśliwe. Dlatego to jest takie ważne, by dobrze rozpoznały swoją drogę. Staramy się więc najlepiej, jak potrafimy, pomagać im w tych poszukiwaniach, pokazywać możliwości, rozmawiać o tym. Wierzę, że dobrze rozpoznają swoje powołanie, swoją drogę i będą pewnie nią iść. Bardzo pomagają nam w tym m.in. działania prowadzone przez s. Anię i inne osoby w Kościele. Myślę, że bez wiary, bez oddania tych spraw Panu Bogu byłoby nam bardzo ciężko. Staramy się więc dać dzieciom przede wszystkim Pana Boga, dać tę pewność, że nigdy nie są same.
– Siostro Aniu, czy chciała Siostra wyjść za mąż?
S. ANNA MARIA: – Oczywiście! Marzyłam o „szalonej” rodzinie z piątką dzieci! Potem, kiedy osobiście poznałam Jezusa, odkryłam, że z Nim i dla Niego chcę przeżyć całe życie. I mam teraz wielką rodzinę z niezliczoną liczbą duchowych dzieci!
– A Ty, Aneto, pragnęłaś być zakonnicą?
ANETA: – Od zawsze chciałam być żoną i mamą, mieć dużo dzieci. Chciałam mieć dom, w którym zawsze będzie dużo ludzi, będzie się działo. Teraz lubię czasem zanocować u sióstr, pobyć chwilę w ciszy.
– Jesteście zatem na swoim miejscu?
ANETA: – Ja chyba nawet bardziej, niż marzyłam. Jestem naprawdę szczęśliwa i mam więcej, niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam. Często zastanawiam się, czym sobie na to wszystko zasłużyłam.
S. ANNA MARIA: – Tak! Czuję się na swoim wymarzonym miejscu, szczęśliwą i w pełni zrealizowaną kobietą, która cała należy do Boga! Przy czym trzeba pamiętać, że są różne powołania kobiety: oprócz zakonnego i małżeńskiego także misyjne oraz kobiety świeckiej mającej wypełnić jakieś zobowiązanie w świecie.
ANETA: – S. Ania mawia też, że każda kobieta została powołana do macierzyństwa. My mamy w sobie tę niegasnącą chęć dzielenia się miłością, dawania miłości. Jeśli nie realizuje się tego w małżeństwie lub w zakonie, czyni się to na inne sposoby. Wypełnia się swoją misję macierzyńską w świecie, w różnych działalnościach i wszędzie tam, gdzie jest potrzebna. Takich miejsc jest ogrom. Znam taką jedną „Mamę” z Jeevodaya – ośrodka dla trędowatych w Indiach, panią dr Helenę Pyz, która realizuje swoje macierzyństwo jak mało kto. Często uczę się od niej, jak być matką.
S. ANNA MARIA: – Powołanie misyjne mogą przeżywać kapłani, osoby konsekrowane, ale też osoby świeckie. Są małżeństwa albo samotne kobiety, które po przygotowaniu wyjeżdżają na misje jako katecheci, lekarze, pielęgniarki, nauczyciele itp. Można też zaangażować się dla dobra Kościoła i społeczeństwa, pozostając osobą niezamężną, żyjąc darem chrztu świętego, który sam w sobie konsekruje nas dla Boga jako Jego umiłowane córki.
– Kobieta wnosi w świat Boże piękno, bezwarunkową miłość, wrażliwość na drugiego człowieka – mówi s. Anna Maria w Stacji7. Czy czujecie się piękne?
ANETA: – Myślę, że im jestem starsza, tym bardziej czuję się piękna. Mam coraz większą świadomość, co tym pięknem jest. Kiedy jest się młodym, bardziej myśli się o pięknie jako o urodzie. Kiedyś miałam kompleksy. Teraz myślę sobie, że jestem dokładnie taka, jaka powinnam być. To właśnie taką stworzył mnie Pan Bóg, bym dokładnie taka wypełniała swoje powołanie. Myślę, że jestem piękna w sam raz. Utwierdza mnie w tym moim pięknie każde: „mamo, dzisiejszy obiad to po prostu dzieło sztuki”, „Mamo, młodo wyglądasz w tej sukience”, „kochanie, z każdym dniem jesteś coraz piękniejsza”. Tak, czuję się piękna.
S. ANNA MARIA: – Tak, czuję się piękna, bo stworzył mnie sam Autor piękna w świecie! Stawiam sobie pytanie, co jest moim pięknem, aby przez nie służyć Bogu i światu. Piękno jest darem wypływającym z duszy kobiety, to jej zdolność przyjmowania i ofiarowywania miłości.
– Jesteście kobietami łagodnymi? Jeżeli tak – to w jakim sensie? Co to znaczy być łagodną zakonnicą, łagodną matką?
ANETA: – Wiele napięć wynika z tego, że w domu brakuje łagodności matki. Wzorem łagodności jest Maryja. Marzę o tym, by być jak Ona. Pocieszam się czasem, usprawiedliwiam, że Ona też czyniła Jezusowi wyrzuty, kiedy zginął i nie mogła Go znaleźć, no ale prawda jest taka, że daleko mi do łagodności Maryi. Pracuję jednak mocno nad tym i wierzę, że idę w dobrą stronę. Łagodność jest bardzo potrzebna. Przyglądam się często koleżankom, młodszym i starszym, i staram się od nich uczyć, jak to robić, by być łagodną matką.
S. ANNA MARIA: – Dla mnie łagodność nie jest naiwnością czy byciem „mięczakiem”. Ewangeliczna łagodność jest stanowcza. Wciąż uczę się być stanowczo-łagodna, aby nie używać przemocy i nie dominować nad drugim. Staram się to osiągać przez słuchanie, dialog i jasne wyznaczanie granic.
– Odniosę się do słów s. Anny Marii, że rozpoznać dar własnej kobiecości to stawać się jak Maryja. Co to oznacza dla Was w praktyce?
ANETA: – W Maryi każda z nas odnajdzie siebie. Nie ma takiej sytuacji w naszym życiu, której nie przeżyłaby Maryja. Wystarczy tylko dobrze się Jej przyjrzeć i brać z Niej przykład. Wspomniałam o łagodności i spokoju. Jest to też pokora, której często w różnych sytuacjach nam brakuje, ale jest także ogromna wiara w siebie, w swoje możliwości i wielka siła. Chęć pomocy, otwartość i wrażliwość na drugiego człowieka. Jest wreszcie dla mnie ogromnie ważna relacja z Józefem. Maryja jest Mistrzynią życia małżeńskiego. Moim zdaniem, żaden poradnik nie powie tyle o życiu małżeńskim, co kilka zdań w Biblii dotyczących relacji Maryi z Józefem: pokorna, nierozgadana, pozwalająca działać, potrafiąca zdać się na niego, a jednocześnie biorąca sprawy w swoje ręce. Ta Kobieta jest niesamowita, jest w Niej wszystko, co najlepsze. Chcę być dokładnie taka jak Ona.
S. ANNA MARIA: – To przyjaźń z Maryją! Ona jest dla mnie najwspanialszą Mamą, najbliższą Przyjaciółką, cudowną Inspiratorką! Poznaję Maryję przez słowo Boże i modlitwę różańcową, którą bardzo kocham. Dla mnie Różaniec to pójście z Maryją na spacer, wzięcie za rękę i prośba: „Opowiedz mi o sobie i o Jezusie”! I opowiada!
– Nagrania s. Anny Marii w Stacji7 robią prawdziwą furorę. Dlaczego akurat kobieta jest tam w centrum zainteresowania?
ANETA: – Młodym dziewczynom bardzo brakuje dziś dobrych wzorców. Maryja niewątpli-
wie takim wzorcem jest, jednak z różnych powodów często jest postrzegana albo jako naiwne dziewczę nie na te czasy, albo jako królowa w pozłotkach, daleka i nierealna, i ten obraz zasłania nam to, jaka jest naprawdę. Zależało nam więc, by przybliżyć trochę Maryję i pokazać, że jest taka jak my. Zwyczajna, borykająca się z codziennymi problemami, kochająca, realna. W centrum zainteresowania jest kobieta, ponieważ to właśnie do kobiet kierujemy propozycję (choć chętnie oglądają też panowie), by zaprzyjaźniły się z Maryją i odkryły, że w każdej sytuacji może być wzorem, można się w Niej przeglądać i zobaczyć samą siebie.
S. ANNA MARIA: – Chciałyśmy przybliżyć postać Maryi i tę modlitwę dziewczynom i młodym kobietom, aby z jednej strony zachwyciły się Nią jako Matką i Przyjaciółką, a z drugiej – zachwyciły się darami, które Bóg złożył w każdej kobiecie. Tytuł prezentowanego w Stacji7 cyklu „Taka jak Ty” mówi, że każda z nas może się stawać coraz bardziej taka jak Maryja, a jednocześnie odkrywać, że Maryja jest taka jak ona!
– S. Anna lubi powtarzać, że kobieta musi wciąż odkrywać zasoby, które Bóg złożył w każdej z nas. Jak te same zasoby może wykorzystać zakonnica, a jak szefowa Stacji7?
ANETA: – Czasem w życiu bywa tak, że sami jesteśmy zaskoczeni, iż przychodzą jakieś sytuacje, a my po prostu sobie z nimi radzimy. Kiedyś pewien ksiądz powiedział, że on już trochę boi się marzyć, bo wszystko, o czym pomyśli, Bóg mu daje. Wszystko zależy właśnie od tego, jak podchodzimy do życia. Jeśli żyjemy świadomością, że mamy w sobie pokłady Bożej miłości i nieograniczone możliwości, to natychmiast zdajemy sobie sprawę z tego, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ważne, żeby nam się chciało. Ważne, żeby szukać w życiu swojej drogi, by nie „przespać” życia. Zapytałaś mnie jako szefową Stacji7, więc odpowiem, że sam portal jest dowodem, iż włożone w nas przez Pana Boga zasoby czasem stanowią zaprzeczenie wszelkich zasad fizyki, socjologii, marketingu, rynku itp. Zdaniem wielu obserwatorów, miało się to nie udać. Kolejny portal religijny?
Co to za pomysł? – mówili ludzie. Tymczasem z roku na rok, z miesiąca na miesiąc jest nas, tzn. odbiorców Stacji7, coraz więcej i robimy coraz to nowe rzeczy. Stacja7 to już nie tylko portal, ale też cała społeczność, która zna się i wirtualnie, i realnie; mamy już nawet związki małżeńskie zawarte dzięki Stacji7 i są już dzieci. Myślę, że największy zasób, którym obdarzył Pan Bóg mnie samą, to wiara w to, że wszystko, co dobre, jest możliwe.
S. ANNA MARIA: – To, co otrzymałyśmy w „pakiecie startowym” od Boga, jest takie samo dla każdej kobiety i od nas zależy, jak te zasoby będziemy rozwijały. Według mnie, nie ma tu różnic między kobietą świecką a konsekrowaną, są natomiast inaczej postawione akcenty. Dla mnie moja kobiecość jest fundamentem mojego powołania zakonnego. Mogę powiedzieć, że coraz lepsze, świadome, spójne przeżywanie samej siebie na wszystkich trzech płaszczyznach człowieczeństwa: cielesności, psychiki i duchowości jest moim najważniejszym narzędziem ewangelizacji. Jako osoba Bogu poświęcona w pewien sposób w moich słowach, gestach, postawach staję się żywą ewangelią – dobrą nowiną dla osób, które spotykam. Często stawiam sobie pytania: Czy osoby, które mnie spotykają, widzą we mnie coś z piękna Jezusa i Jego Matki?
Czy dzięki mnie mogą ich bardziej spotkać, poznać, pokochać?
– Skoro każde życie jest powołaniem, jak podkreślacie, na czym polega powołanie kobiety w Kościele? Świeckiej i zakonnicy?
ANETA: – Myślę, że nasze powołania są podobne, w każdym przypadku chodzi o to, żeby ludzi zaprowadzić do Nieba. Pracujemy tylko na innym „materiale”. Zadaniem żony i matki jest pokazanie dzieciom Boga przez miłość, stworzenie domu, który będzie namiastką Nieba, i ostatecznie doprowadzenie dzieci i męża do Pana Boga.
S. ANNA MARIA: – Kiedy kobieta odkrywa swoją kobiecość, dostrzega, że macierzyństwo jest szczytem kobiecości. Macierzyństwo nie oznacza jedynie fizycznego urodzenia dziecka. To zdolność podjęcia odpowiedzialności za rozwój i dobro drugiego człowieka. Według mnie, powołanie kobiety świeckiej i konsekrowanej wspaniale się w Kościele uzupełnia. Kobieta świecka w rodzinie i społeczeństwie troszczy się o klimat rodzinności, jedności, miłości. Jej zadaniem, jak wspomniała już Aneta, jest prowadzić osoby jej powierzone do Boga, do miłości, do zdolności tworzenia dobrych relacji, do akceptacji samych siebie. Rola osoby konsekrowanej biegnie w przeciwnym kierunku – nie tyle prowadzi innych do Boga, ile przynosi Boga tym osobom przez świadectwo własnego życia i różne działalności w Kościele. Kobieta konsekrowana wybrała styl życia Jezusa i uczy innych kochać miłością Boga, która jest czysta – niezaborcza, bez manipulacji, przejrzysta; uboga – nieegoistyczna, bez chciwości, stająca się całkowicie darem; posłuszna – stawiająca w centrum drugiego, zasłuchana w jego potrzeby, uważna i pełna szacunku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.