Książka Krystyny Kurczab-Redlich należy do publikacji, które przez pryzmat życia jednej osoby przedstawiają pokaźny fragment historii kraju, regionu i świata. W tym przypadku jest to fragment kluczowy dla zrozumienia najnowszej historii i bieżącej polityki naszego kontynentu.
Wowa, Wołodia, Władimir jest przede wszystkim biografią jednego z najważniejszych współczesnych przywódców politycznych. Jednocześnie książka przedstawia próby wprowadzenia w Rosji kapitalizmu i modelu demokracji liberalnej oraz pełzającego przechodzenia w demokrację suwerenną, za której terminologiczną i proceduralną fasadą kryje się autokracja i imperializm. Rzuca też ciekawe światło na Europę, ukazując dramatyczną słabość i indyferentyzm jej politycznych, biznesowych i sportowych elit, które umożliwiły Władimirowi Putinowi zgromadzenie gigantycznej fortuny, zdobycie pełni władzy politycznej we własnym kraju i osiągnięcie wielkiego wpływu na debaty publiczne oraz realną politykę Zachodu. To książka ważna, bo zmusza do zadania sobie trudnych pytań o przyszłość relacji zachodnich demokracji z chcącym zatrząść fundamentami międzynarodowego ładu samowładczym przywódcą Rosji.
Książkę rozpoczyna rekonstrukcja opisywanych już m.in. przez „Die Zeit” i „The Telegraph” prawdopodobnych losów małego Wowy Putina. Jego matka Wiera Nikołajewna Putina miała urodzić Wowę w 1950 roku po ucieczce od jego biologicznego ojca Płatona Priwałowa. Wkrótce po tym pozostawiła malca u swych rodziców i przez Uzbekistan trafiła do Gruzji, gdzie zamieszkała w wiosce Metechi ze swoim nowym mężem, Gieorgijem Osiepaszwilim. Dziadkowie przywieźli tam chłopca, gdy miał około trzech lat. Wowa uczęszczał do szkoły, chodził na ryby i uciekał przed batami ojczyma alkoholika, który sprawił, że Wiera Nikołajewna oddała syna na powrót swoim rodzicom, zapewne z prośbą, by znaleźli mu nową rodzinę. W ten sposób Wowa w wieku ok. 9 lat trafił do mieszkających w Petersburgu dalekich krewnych, Marii Iwanownej i Władimira Spirydonowicza Putina, którzy w czasie wojny stracili dwóch synów.
Opisowi tych wydarzeń towarzyszy wnikliwa analiza traum, jakie dramaty wczesnego dzieciństwa pozostawić mogły w umyśle i osobowości przyszłego prezydenta Rosji. I choć nadmierne psychologizowanie postaw liderów politycznych na ogół drażni i wystawia autora na zarzut nadinterpretacji, w tym przypadku trzeba przyznać, że czytelnik otrzymuje wgląd w nową, dobrze uzasadnioną perspektywę analizy zachowania Władimira Putina, uznawanego nierzadko za osobę nieprzewidywalną i niezrozumiałą.
Ustalenia dotyczące petersburskiej, chuligańskiej młodości Putina, jego zastępczych rodziców, relacji z rówieśnikami, sportu, nauki i początków kariery w KGB wskazują, że wczesną młodość przyszłego polityka głęboko naznaczyły przede wszystkim wyparcie dziecięcej traumy odrzucenia i kłamstwo o swoim pochodzeniu. Putin był w dzieciństwie bity – zarówno przez swojego gruzińskiego ojczyma, jak i oficjalnego ojca, Władimira Spirydonowicza. Tak trudne dorastanie prowadzi najczęściej – zdaniem przytaczanych przez autorkę psychologów – do skrajnie niskiej samooceny i potrzeby nieustannego kompensowania poczucia niepewności.
Podobną ocenę wystawił grafolog analizujący pismo dorosłego Putina, który stwierdził, że autor tekstu „stara się zajść jak najwyżej i zdobyć jeszcze większe znaczenie, by odzyskać poczucie własnej godności, tłumione w procesie wychowawczym (najprawdopodobniej przez ojca)”. W tym kontekście ciekawa jest też opinia płk. Michaiła Frołowa, przełożonego Putina w szkole wywiadu (Instytucie Orderu Czerwonego Sztandaru), do której uczęszczał w latach 1984–1985. W charakterystyce wystawionej przyszłemu prezydentowi na koniec kursu Frołow napisał, że jest zamknięty w sobie, nietowarzyski, w działaniu przejawiający pewną akademickość. Przede wszystkim zaś, że charakteryzuje go obniżone poczucie bezpieczeństwa, co w dużej mierze dyskwalifikowało go jako agenta wywiadu. W efekcie jako jeden z nielicznych kursantów Putin nie dostał przydziału, a propozycję wyjazdu do Drezna otrzymał niejako w zastępstwie.
Natomiast wedle innych świadectw Wołodia Putin dobrze funkcjonował w relacjach podporządkowania i władzy. Stronił od kobiet, nie nadużywał alkoholu, nie chodził na studenckie „wieczerinki” i za wszelką cenę dążył do pracy w KGB. Doskonale odgrywał też rolę lojalnego, małomównego i w pełni oddanego współpracownika najpierw wobec KGB, potem wobec pseudodemokraty Anatolija Sobczaka, umiejętnie skrywając swe gigantyczne i zdaniem autorki niczym nienasycone libido dominandi.
I tak czytelnik dowiedzieć się może, że już w czasie studiów Putin najprawdopodobniej uwiarygadniał swą kandydaturę współpracownika KGB donoszeniem i pobiciami członków petersburskiej opozycji demokratycznej. Szybko też nauczył się korzystać ze związanych z pracą przywilejów dla gromadzenia zysków i tworzenia własnej siatki kontaktów. Korupcyjną działalność na małą skalę podjął już w czasie służby w Dreźnie; na znacznie większą – na stanowisku zastępcy prorektora do spraw międzynarodowych Uniwersytetu w Petersburgu; i wreszcie na skalę gigantyczną – u boku Sobczaka w petersburskim magistracie.
Zabójstwa, prowokacje, kradzież i mafijna sieć powiązań na styku polityki, biznesu i służb specjalnych to wiedza popularna na temat lat dziewięćdziesiątych w Rosji. Jednakże Kurczab-Redlich zaskakuje, przywołując dane wskazujące na to, że jedną z szarych eminencji pociągających za sznurki przestępczej działalności w ówczesnym Petersburgu (a zarazem beneficjentem finansowym i politycznym tej działalności) mógł być Władimir Putin. Paradoks, stanowiący być może przyczynę jego sukcesu, polega na tym, że jednocześnie uważany był – m.in. przez Borysa Bieriezowskiego, a w ślad za nim samego Borysa Jelcyna – za jednego z najuczciwszych i najbardziej lojalnych urzędników w Rosji. Bieriezowski uznał ten fakt za jedną z największych pomyłek swojego życia.
Drugim, po tożsamości Putina, tematem przewodnim książki jest wojna w Czeczenii (choć formalnie poświęcono jej 30 stron z ponad 700-stronicowego tomu). Dramat czeczeńskiej hekatomby opisany jest w oparciu o doświadczenia autorki i znanych jej osób. Fakt, że Kurczab-Redlich była jednym z niewielu dziennikarzy, którzy nielegalnie przedostawali się wówczas na objęty działaniami wojennymi teren – oraz że znała osobiście Andrieja Babickiego i Annę Politkowską, a także wielu Czeczenów, w tym środowisko Asłana Maschadowa – uwiarygadnia jej jednoznaczną opinię o ludobójstwie, którego dokonano na tym narodzie. Co więcej, autorka wyjaśnia i dokumentuje rolę, jaką sprowadzeni przez FSB do Czeczenii działacze przyszłego Państwa Islamskiego odegrali w konflikcie, w którym głównym wrogiem putinowskiej Rosji był nie fundamentalizm religijny ani wojujący nacjonalizm, lecz umiarkowany i dążący do pokojowego ułożenia stosunków z Rosją Maschadow. Kurczab-Redlich odważnie stawia też tezę o wsparciu i umocnieniu przez FSB wahabickich środowisk terrorystycznych. Jest to poważny zarzut szczególnie w kontekście dramatu rozgrywającego się dziś w Syrii.
W książce doskonale udokumentowane są ponadto akcje wysadzania bloków mieszkalnych przez FSB. Autorka nie obawia się nazwać Putina „heksogenowym następcą Jelcyna”, nawiązując do środka wybuchowego znajdującego się w workach podkładanych w piwnicach bloków, m.in. tego w Riazaniu. Do tragedii nie doszło tam tylko dlatego, że jeden z mieszkańców zaalarmował na czas policję. Szczegółowo udokumentowany jest przebieg przerwanego interwencją służb śledztwa w sprawie riazańskiej. Czytelnik dowie się też, dlaczego dwa dni po niedoszłym wysadzeniu bloku szef FSB Nikołaj Patruszew kuriozalnie ogłosił, że w Riazaniu odbywały się antyterrorystyczne ćwiczenia służb, a w workach w rzeczywistości był cukier. Równie precyzyjne są opisy zamachów w Teatrze na Dubrowce i w biesłańskiej szkole. Wyjaśniają, dlaczego dziś, w 12 lat po tragedii, matki wciąż obwiniają Putina o śmierć swoich dzieci i trafiają za to do aresztu.
Nie mniej ważną perspektywę postaci Putina daje opis jego relacji ze światowymi przywódcami, takimi jak George Bush junior, Tony Blair, Gerhard Schröder, Silvio Berlusconi czy monakijski książę Albert II. Czytelnik ma okazję poznać metodę ponurego dwutaktu stosowaną przez Władimira Putina, który najpierw usypia czujność nawiązującym do demokracji i pokoju słowem, by chwilę później podjąć strategiczne decyzje zupełnie z tymi wartościami sprzeczne. Z kolei opis rosyjskiego wpływu na skorumpowanych przywódców Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego pokazuje, jak doskonale ten dwutakt wpisuje się w nietransparentne i głęboko skorumpowane procedury zachodnich instytucji. Kurczab-Redlich nie rozstrzyga jednak jednoznacznie sporu wokół strategii międzynarodowej Władimira Putina. Nie dowiadujemy się więc, czy utracił on, jak stwierdziła Angela Merkel, kontakt z rzeczywistością, czy też raczej cynicznie, jak mówił Siergiej Kowalow, udaje, że gra w szachy, by w chwili, gdy przegrywa – zrzucić pionki i posłużyć się szachownicą do znokautowania przeciwnika.
Najsłabiej udokumentowaną częścią książki – ze względu na brak dostępnych danych – jest rozdział poświęcony życiu prywatnemu rosyjskiego prezydenta. Ciekawy jest opis relacji łączącej Putina z żoną Ludmiłą, którą autorka opisała jako związek osobowości autorytarnej z typem sadomasochistycznym. Za to brakiem przekonującej podbudowy rażą spekulacje na temat rzekomej homoseksualnej orientacji obecnego przywódcy Rosji.
Niekiedy niezrozumiałe wydać się też mogą chronologiczne salta pojawiające się szczególnie w pierwszych rozdziałach książki – aczkolwiek niewykluczone, że dla osób znających już biografię Putina z innych pozycji mogą one mieć swój urok. W porównaniu choćby z książką Putin. Człowiek bez twarzy Mashy Gessen uderza faktograficzne bogactwo i większy dystans emocjonalny w narracji Kurczab-Redlich. Gąszcz szczegółów, nazwisk i dat, przez które autorka wiedzie czytelnika, prowadzi do jasnych, sformułowanych z publicystyczną swobodą wniosków.
Jednocześnie nie sposób nie dostrzec, że książka jest bardzo osobista, pisana z myślą o ludziach, którzy padli ofiarą polityki rosyjskiego przywódcy. Autorka znała osobiście Annę Politkowską, Galinę Starowojtową, Siergieja Juszenkowa, Jurija Szczekoczichina i innych, którzy stracili życie za to, że publicznie mówili prawdę i domagali się jej ujawniania. Pewnie dlatego przez ów dystans wobec antybohatera książki w wielu miejscach przebłyskuje emocjonalny apel, by o ludziach, którzy mieli odwagę stanięcia na jego drodze do władzy, nigdy nie zapominać.
Kropką nad i jest „Niepełna lista ofiar Władimira Putina”. Z imienia i nazwiska wymienionych jest 27 osób, których zgon łączony jest z rosyjskim prezydentem, w tym Anatolij Sobczak, Dmitrij Rożdiestwienski, Aleksandr Litwinienko i Siergiej Magnicki. Łącznie za ofiary Putina autorka uznaje 35 952 osoby (w tym także te, które straciły życie w związku z działaniami wojennymi podjętymi na rozkaz Putina). Liczba ta stanowi w pewnym sensie puentę i symbolizuje główne przesłanie książki, jakim jest poważne ostrzeżenie przed człowiekiem bezwzględnym – ogarniętym ideą imperialną, a napędzanym przez niepohamowane libido dominandi – co do którego świat w dużej mierze się pomylił, dając wiarę jego pustym słowom, a przymykając oczy na jego działania.
Można chyba powiedzieć, że książką tą Kurczab-Redlich wraca do swej słynnej polemiki z prof. Andrzejem Walickim, historykiem idei, światowej sławy znawcą XIX-wiecznej filozofii rosyjskiej – i zwycięsko ją kończy. W sporze tym profesor zarzucał dziennikarce antyrosyjski resentyment i nadmierną krytykę Putina, którego uznawał za modernizatora nawiązującego do dorobku Piotra Stołypina czy filozofii Piotra Struwego. Dziennikarka radziła wówczas profesorowi, by podniósł głowę znad uczonych książek i spojrzał na to, co dzieje się w prawdziwej Rosji. Niewątpliwie można dziś stwierdzić – a przyznam, że w sporze tym bliższe było mi z początku stanowisko prof. Walickiego – że to jej diagnoza okazała się trafna.
Książka jest więc pesymistyczna, bo nie daje nadziei na zmianę w spętanej dziś przemocą, korupcją i strachem Rosji. Władimir Putin jest obecnie, zdaniem autorki, wyizolowanym ze społeczeństwa, popadającym w paranoidalne lęki i dlatego chroniącym się przed światem w oblężonych twierdzach tyranem, który grozi rozchwianiem międzynarodowego ładu i czymś na kształt nowej Jałty. Autorka pozostawia jednak miejsce na nadzieję, wskazując na fałszowane wybory i niewiarygodne statystyki poparcia dla prezydenta. Kurczab-Redlich nie deprecjonuje też, śladem wielu ekspertów, znaczenia demokratycznej opozycji w Rosji związanej ze środowiskiem Aleksieja Nawalnego. Uważa, jak się zdaje, że ci, którym udało się doprowadzić do kilkusettysięcznych manifestacji na przełomie 2011/2012 roku – a którzy dziś są brutalnie prześladowani w sądach, koloniach karnych czy bici przez „nieznanych sprawców” na ulicy, a nawet mordowani jak Borys Niemcow – stanowią jednak potencjalny kontrapunkt dla plenipotencji putinowskiej struktury władzy.
Krystyna Kurczab-Redlich, Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina, Wydawnictwo W. A. B., Warszawa 2016, 784 s.
Marta de Zuniga – doktor politologii, pracuje w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Studiowała także na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium i Uniwersytecie Łomonosowa w Moskwie. Zajmuje się filozofią i teorią polityki. Członkini Zespołu Laboratorium „Więzi”. Obecnie mieszka w Londynie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.