O portrecie prezydenta Putina, demokratycznym sztafażu i coraz bardziej autorytarnych metodach oraz o konieczności nowej umowy społecznej z Anną Łabuszewską rozmawia Wiesława Lewandowska
WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Jakim krajem jest dzisiejsza Rosja?
ANNA ŁABUSZEWSKA: – Jak zawsze, trudno ją jednoznacznie opisać. Na początku nowej kadencji prezydenta Putina Rosja ciągle jeszcze nie wybrała takiej drogi, którą chciałaby iść, trwa poszukiwanie nowej umowy społecznej. Ta stara, która obowiązywała po 10-leciu chaosu lat 90. wywołanego rozpadem Związku Radzieckiego i polegała na panowaniu nad tym chaosem przez kolejną dekadę, najwyraźniej się skończyła. W ramach tamtej umowy obejmujący wówczas władzę Władimir Putin obiecał Rosjanom poczucie bezpieczeństwa, stabilizację państwa, a w zamian wymagał, aby nie patrzono mu na ręce, aby obywatele zajęli się sobą, swoimi sprawami i interesami. I tak też się stało. Po tej dekadzie okazało się, że to państwo, które miało się stać stabilne, silne i miało pomagać obywatelom, jest niewydolne, ogarnięte chorobami, które teraz uniemożliwiają zaproponowane 10 lat temu przez Putina oddzielne funkcjonowanie społeczeństwa i władzy.
– Nowa umowa może zatem polegać na patrzeniu prezydentowi Putinowi na ręce?
– Tak. Całkiem spora i ta bardziej aktywna część społeczeństwa dziś mówi: jednak musimy patrzeć wam na ręce, bo robicie coś, co nam się nie podoba. To jest w Rosji nowa jakość. Nie wiemy, czy to się uda – zostało zgłoszone zapotrzebowanie pewnej grupy społecznej na udział w życiu politycznym, walka o zasady tego udziału trwa.
– Panowanie Putina, mimo widocznych słabości wewnętrznych Rosji, coraz częściej kojarzone jest z dążeniem do restauracji rosyjskiego imperium. Czy słusznie, Pani zdaniem?
– Rosja jest bardzo dużym krajem, który ma ambicje być globalnym mocarstwem. Jej wpływy w porównaniu z czasami Związku Radzieckiego osłabły, osłabły też możliwości, ale same aspiracje pozostały i po szoku rozpadu w dekadzie lat 90. wciąż powoli wzrastają.
– Na ile realna jest obecnie możliwość odbudowania tych wpływów?
– Wydaje się, że raczej niewielka. Dobrze pokazała to sytuacja związana z ubiegłoroczną tzw. arabską wiosną. Pokaźne wpływy Związku Radzieckiego, a potem jeszcze także Rosji na Bliskim Wschodzie najwyraźniej się wypłukały. Ostatnim miejscem, w którym Rosja może i chce jeszcze mieć coś do powiedzenia, jest Syria. I znowu widać, że prowadzi swoją grę w kontrze do Zachodu. Rosja właśnie w Syrii ma już ostatnią swoją bazę (nie ściśle wojskową, lecz tylko przeładunkową, wspomagającą), której nie chce utracić. Nie ma jednak pomysłu, jak to osiągnąć.
– Czy można dziś jasno opisać pomysł na politykę zagraniczną Rosji?
– Na razie jest to dość trudne. Warto tylko zwrócić uwagę, jak chaotyczna i dziwna była geografia pierwszych po zaprzysiężeniu wizyt zagranicznych prezydenta Putina. Pierwszą złożył na Białorusi, potem pojechał do Niemiec, Francji, a potem do Azji Centralnej i do Chin. Nie udał się natomiast do USA mimo zaproszenia. Trudno zinterpretować ten ciąg. Czy to pomysł na kierunek polityki zagranicznej?
– Jakie są najbardziej aktualne zamiary prezydenta Putina wobec krajów WNP?
– Głównym zamiarem jest Unia Euroazjatycka, która ma połączyć zainteresowane kraje w zgodny organizm (na wzór UE), poprzez wspólny rynek, wspólną przestrzeń handlową, celną, ludzką. Idea ta opublikowana przez Putina przed wyborami była jego sposobem na kampanię wyborczą. Jak to się napełni treścią, czas pokaże. Języczkiem u wagi jest Ukraina. Ukrainę mami raczej proces zbliżenia do Europy, ale Rosja stara się ją przeciągnąć na swoją stronę, przekonując bliskością kulturową, korzyściami ekonomicznymi. To odpychanie i przyciąganie trwa już prawie 20 lat...
– Jak bardzo realny jest ten projekt drugiej UE (Euroazjatyckiej)?
– Unia Euroazjatycka to konkretny projekt polityczny, konkurencyjny wobec UE. Rosja ma ważny instrument w tej grze, czyli surowce, może wykorzystywać instrumenty polityki celnej. Obecnie istnieje już unia celna trzech państw: Białorusi, Kazachstanu i Rosji. Czy to się uda – trudno powiedzieć. Na razie Rosję niepokoi kryzys w Unii Europejskiej. UE jest bowiem jej najważniejszym partnerem handlowym. Gospodarka rosyjska oparta na eksporcie surowców jest bardzo narażona na wszelkie globalne turbulencje gospodarcze związane ze spadkiem cen ropy i gazu. Odciska się to natychmiast na sytuacji wewnętrznej w Rosji, bo trzeba ciąć te niezmiernie rozdęte programy socjalne, obiecane lekką ręką w czasie kampanii wyborczej. Dotąd nie rozwiązano wielu kwestii społecznych. Nad dzisiejszą Rosją wisi pytanie: Kto ma płacić?
– Za co?
– Na przykład za usługi komunalne, za emerytury... Niewiele z tego rodzaju ważnych spraw uporządkowano z obawy przed społecznym niezadowoleniem. Putin podjął jedną tylko taką próbę; kilka lat temu odebrał przywileje części emerytów, co wywołało masowe protesty uliczne. Widać, że nie ma przyzwolenia społecznego na takie działania władzy, nawet tej obdarzonej zaufaniem. Putin miał wtedy na tyle wysoką popularność, że mógł przeforsować wiele korzystnych dla państwa reform.
– Tyle że wtedy straciłby bezpowrotnie popularność!
– Być może, ale za to teraz będzie miał większe kłopoty.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.