Obcy ma stać się własnym dzieckiem. Jak to możliwe? Czy można go pokochać? Czy będzie wdzięczny? Łatwy do wychowania? Czy nie spowoduje kryzysu w małżeństwie? Tego typu pytania codziennie zadaje sobie mnóstwo małżeństw, które myślą o adopcji. Niedziela, 8 kwietnia 2007
To dla dziecka szukamy rodziców
– Cały proces przygotowania rodziców adopcyjnych trwa minimum dziewięć miesięcy – wyjaśnia Zofia Dłutek. Rozmawiamy w siedzibie Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego przy ulicy Grochowskiej w Warszawie, czyli dokładnie tam, gdzie przełamują się bariery i lęki wielu małżeństw pragnących dziecka. To właśnie przy tym prostokątnym, dużym stole, przy którym pijemy teraz kawę, w przestronnym, świeżo odnowionym gabinecie pani dyrektor rozstrzygają się losy wielu ludzi.
W decyzji o adopcji ważna jest motywacja. Gdy na rozmowę wstępną zgłasza się np. małżeństwo, które ma duże mieszkanie, a nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, gdzie będzie pokój dziecka, bo... są dwie sypialnie, pokój gościnny, gabinet do pracy i... właściwie nie ma już miejsca, wtedy rodzą się wątpliwości, czy można powierzyć takim ludziom dziecko. Podobnie jest w przypadku, gdy dziecko ma uśmierzyć ból, zaleczyć cierpienie, zabić samotność albo zażegnać kryzys w małżeństwie. – To dziecko jest dla nas najważniejsze. Dla dziecka szukamy rodziców, którzy obdarzą je uczuciem, nie odwrotnie. To jest nasza dewiza – zapewniają pracownicy warszawskiego ośrodka, dodając, że takie są zasady wszystkich katolickich ośrodków adopcyjnych w Polsce. Dlatego też kandydaci na rodziców muszą przejść specjalne szkolenia. Spotkania z pracownikami ośrodka odbywają się również w domu małżonków. Kwalifikacje kandydatów ocenia specjalna komisja. Wymogi są twarde: dobry stan zdrowia, w miarę dobre warunki materialne, opinia z zakładu pracy, małżeństwo sakramentalne trwające nie krócej niż pięć lat, także opinia proboszcza. – Musimy mieć pewność, że oddajemy dziecko w bezpieczne ręce, do rodziny, która zapewni dziecku także wychowanie religijne – mówi Zofia Dłutek. Przyszli rodzice adopcyjni wyjeżdżają na weekendowe rekolekcje dla małżeństw. – Oni muszą potem umieć wytłumaczyć dziecku, że to Bóg jest dawcą życia i że On je chciał, mimo iż nie zostało przyjęte przez biologicznych rodziców – mówi pani dyrektor.
Komuś pomóc, kogoś pokochać
Dzieci, które czekają na adopcję, z jakichś powodów nie mogą być przyjęte w swoich biologicznych rodzinach. Niejednokrotnie oddawane są przez matki uzależnione od alkoholu lub narkotyków. Chore lub zdrowe. Czasami są pozostawione w szpitalu lub w skrajnych przypadkach znalezione na śmietniku, na przystanku autobusowym. Dopiero jednak, gdy mają uregulowaną sytuację prawną, mogą trafić do adopcji.