Prawo niech prawo znaczy...

Każda lustracja musi być bolesna, ale jej zaniedbanie będzie się mścić latami, bo nie usunięto przyczyn choroby. Będzie ona ciągle psuć relacje społeczne, zatruwając wszystko. Niedziela 1 lipca 2007




Sprawa jest bardzo skomplikowana. Do niedawna twierdzono, że nie ma możliwości fałszywek, że akta są wiarygodne i że zawierają prawdziwe fakty. A to jest nieprawda. Na własnej skórze doświadczyłem, że jednak dokonywano manipulacji i wpisywano na listy TW osoby bez ich wiedzy. Okazało się, że były dyrektywy Komitetu Centralnego z 1972 r. zezwalające na umieszczanie na liście TW ludzi, którzy o tym nie mieli pojęcia. I to stanowiło motyw do awansu pracownika SB, który wykazywał się liczbą pozyskanych rzekomo tajnych współpracowników. Doszło dziś do sytuacji paradoksalnej – ludzie osaczeni, szantażowani; ludzie, którym zabrano wiele lat ich życia, ofiary systemu ponownie stają się ofiarami. I co ciekawsze, niebawem pojawią się książki i artykuły z listami osób niewinnych, a ujawnionych jako TW, podejrzanych o współpracę, i zanim się redakcja usprawiedliwi, wejdą do historii z plamą co prawda nie na sumieniu, ale na honorze. Ofiary w tej sprawie są nie do uniknięcia. Najważniejsze jest jednak, aby przyniosły owoc, aby stały się przestrogą przed każdym systemem opartym na nieprawdzie, nieliczącym się z etyką.



– W jaki sposób Ksiądz Arcybiskup wyobraża sobie proces oddawania teczek?

– Nie jestem ekspertem. Ale skoro pojawiają się pomysły rodem z teatru absurdu, że oto jakaś grupa fachowców będzie w archiwach IPN usuwać z materiałów rzeczy i sytuacje kompromitujące poszkodowanych, to chyba prościej jest zatrudnić ludzi, którzy poinformują zwykłego obywatela, który może pojęcia nie ma, że był TW, iż są na niego teczki i może je sobie zabrać. Ci sami ludzie mogliby dokonać selekcji, kto był TW, zweryfikować te informacje i w ten sposób starać się nie dopuścić, by wyparowały po raz kolejny z archiwów IPN teczki ubeków. Jeśli państwo kreuje się na państwo prawa, to musi znaleźć sposób na obronę prawną niewinnych obywateli.

– Komentarze na temat orzeczenia Trybunału podkreślają rozbieżność oświadczeń. Oto np. poprzednie orzeczenie nie widziało nic niewłaściwego w możliwości dostępu dziennikarzy do materiałów, a obecne miało w tej kwestii zupełnie odmienne zdanie.

– Nie bądźmy naiwni. W imię czego dziennikarze – którzy z lubością opowiadali o rzekomym zalewie TW wśród duchownych, a zrobili wielkie larum, gdy w grę wchodziła lustracja środowiska dziennikarskiego – domagają się dziś dostępu do archiwów IPN? Jeśli prawda o ich przeszłości godzi w ich godność, to po co chcą się grzebać w tym – jak to określili – śmietniku historii? Oczyszczać może tylko oczyszczony!
W imię czego naukowcy, którzy podobnie się zachowali, domagają się prawa do naukowych analiz? Przecież nie będą to działania metodologicznie naukowe, bo pomijają agenturalność naukowców. Wreszcie – jakim prawem o lustracji mówią eurodeputowani, którzy pominęli ten aspekt w swojej przeszłości i dziś dumni są ze swojej nietykalności?!
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...