Każda lustracja musi być bolesna, ale jej zaniedbanie będzie się mścić latami, bo nie usunięto przyczyn choroby. Będzie ona ciągle psuć relacje społeczne, zatruwając wszystko. Niedziela 1 lipca 2007
Ks. Zbigniew Suchy: – Nasza ostatnia rozmowa miała być wprowadzeniem do refleksji nad duszpasterskim przesłaniem tego roku. Jednak potwierdziły się słowa kiedyś tu wypowiedziane, że gonimy za lustracją jak za cieniem. I znowu sprawa ta powraca w pytaniach naszych Czytelników. Decyzja Trybunału Konstytucyjnego i sążniste komentarze spowodowały, że wierni pragną usłyszeć słowa prawdy. O co w tym wszystkim chodzi?
Abp Józef Michalik: – Orzeczenie Trybunału i poprzedzająca je wrzawa medialna ujawniają rzecz zasadniczą – ludzie zastraszeni (zwłaszcza wewnętrznie) boją się prawdy. Naciski zagrożonych lustracją są tak wielkie i naciski różnych środowisk tak wypunktowane, że okazuje się, iż pomysł był mało przemyślany, widać niekonsekwencje w jego realizacji. Każda lustracja musi być bolesna, ale jej zaniedbanie będzie się mścić latami, bo nie usunięto przyczyn choroby. Będzie ona ciągle psuć relacje społeczne, zatruwając wszystko. Okazuje się, że nawet po 18 latach wolności państwo nie daje rady zmierzyć się z niszczycielską siłą Służby Bezpieczeństwa. Dlatego najpierw trzeba było się rozprawić z tymi siłami, a potem oddać poszkodowanym ich teczki i w ten sposób rozpocząć proces oczyszczania społeczeństwa, w którym to społeczeństwo wzięłoby udział, ale pod nadzorem ustanowionego trybunału, który chroniłby przed zniesławieniem osoby trzecie. Wiemy bowiem, że akta tworzyli pracownicy UB pod oczekiwania swoich przełożonych. Zalecałbym ponadto ostrożność w dawaniu wiary pismom ludzi, którzy z zasady nie kierowali się sumieniem w swoim życiu. Krytycyzm jest tu bardzo potrzebny.
– Jak zrobić z niego dobry użytek?
– Poszkodowany ma prawo znać przynajmniej nazwiska tych, którzy go krzywdzili. Wielu z tych krzywdzicieli dziś ubiega się o wysokie stanowiska. W sytuacji ujawnienia teczek i oddania ich poszkodowanym musieliby oni liczyć się z możliwością ujawnienia ich niechlubnej przeszłości. A nuż ktoś biorący udział np. w wiecu przedwyborczym był owym poszkodowanym? I wtedy wobec obietnic kandydata ujawniłby jego „wspaniałomyślność”. Zresztą, to się zdarzyło. W jednym z miast zorganizowano wystawę zdjęć byłych ubowców. Strażnikiem wystawy został jeden z oficerów Służby Bezpieczeństwa. I to właśnie ktoś ze zwiedzających, szykanowany w przeszłości, rozpoznał w tym strażniku dawnego ciemiężyciela.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.