Każdy odbiera człowieka po swojemu. Poznałam Ojca Franciszka zaraz po jego święceniach kapłańskich, kiedy trafił do naszej parafii. Ludzie z naszej parafii, patrząc na niego stwierdzali, że to jakiś taki „inny ksiądz”. Wieczernik, 165/2009
W.: Na pewno w trakcie współpracy zdarzały się różne trudne momenty?
D.S.: Oczywiście. Pamiętam taką sytuację, kiedy byłam z Ojcem oglądać dom na Kopiej Górce. Ojciec zadecydował, że go kupujemy i dzieli się tą radością ze mną, a ja mu mówię: „Kto to będzie wszystko wynosił?” (było wiele gruzu do wyniesienia i ogrom sprzątania, a wiedziałam, że to czeka nas, jego współpracowników). Ojciec zakończył rozmowę, bo zabrakło mu do niej partnera. Chciał się podzielić radością i wiedział, że tego nie odwzajemnię.
Jednak kiedy pojawiła się następna podobna sytuacja, nie zakładał, że muszę zachować się tak samo. Uważał, że każda sytuacja nie musi być poprzednią. Kiedy razem oglądaliśmy inny dom w pobliżu, Ojciec, nie wracając do tego, co było wcześniej, znów się ucieszył i podzielił się tym ze mną. Jednak ja mu odpowiedziałam: „Tu jest grzyb!”. Ojciec roześmiał się i powiedział: „Wszędzie znajdziesz dziurę w całym!”. Zdenerwował się na mnie, ponieważ on skupiał się na tym jak pokonywać przeszkody, a nie jak ich szukać, na nie narzekać. Jednak ta sytuacja pokazuje, że Ojciec chętnie zapominał człowiekowi jego słabości, bo uważał, że każdy człowiek je ma, ale z upływem czasu mógł się już zmienić.
W.: Wiemy, że czasy ,w których ks. Franciszkowi przyszło tworzyć Ruch Światło-Życie, czasy komunistycznego reżimu, były wyjątkowo trudne. Nawet wśród bliskich współpracowników Ojca założyciela byli przecież szpiedzy. Jak postępował wobec nich?
D.S.: Zewnętrznie nie można było ich o nic posądzić, więc Ojciec ich nie posądzał. Nie osądzał i nie posądzał nikogo, jeśli nie złapał go na gorącym uczynku. Wiem, że poznał prawdę na temat tych osób tuż przed śmiercią. Dzień przed śmiercią spotkał się z nimi i rozmawiał przez godzinę. Nikt nie wie, czego dotyczyła ta rozmowa, ale domyślam się, że im przebaczył.
W.: Dotknęłyśmy trudnego tematu- spotkania z człowiekiem, który postępuje niewłaściwie. Jakie było zachowanie ks. Franciszka względem takich osób?
D.S.: Wszystkim przebaczał i szybko zapominał. Nie mówił „już nigdy więcej” jeśli chodzi o drugiego człowieka. Nigdy nie przekreślał drugiego człowieka, bo uważał, że każdy człowiek zawsze może się zmienić, póki żyje. Nie chciał też zmieniać człowieka na siłę, do niczego go zmuszać. Ojciec nie mówił nigdy „musisz”, ale tylko „jeśli chcesz”. Np.: „Jeśli chcesz podjąć pracę, naukę…” Uważał, że człowiek nie ma władzy, by zmieniać drugiego człowieka. Pan Jezus też nikogo nie zmuszał do zmiany życia, tylko mówił „jeśli chcesz…” To jego podejście Ojca do człowieka było czymś pięknym i wspaniałym.
W.: Mówiliśmy o współpracownikach ks. Franciszka. Ale w każdej wspólnocie, zwłaszcza w Kościele, spotykamy ludzi słabych. Jak z nimi się obchodził Ojciec?
D.S.: Miał wielką wyrozumiałość dla ludzi prostych, nierozgarniętych, słabych. Nie denerwował się i nigdy nie zgadzał się z narzekaniami innych na takie osoby. Uważał, że jeśli ten człowiek nie jest rozgarnięty, to nie można od niego wymagać. W przeciwieństwie do nas, bo od nas wiele wymagał i powtarzał: „Ty masz rozum i masz go używać”.
Pamiętam taką sytuację: była pewna nierozgarnięta samotna matka, która chciała być redaktorką. Bardzo potrzebowała pieniędzy, więc Ojciec wyznaczył jej pracę (przy składaniu materiałów itp.) i konkretną pensję. Powiedział nam, że będzie ją otrzymywać, nawet jeśli nie będzie nic robić, bo ona tych pieniędzy potrzebuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.