Jakiś „inny” ksiądz…

Każdy odbiera człowieka po swojemu. Poznałam Ojca Franciszka zaraz po jego święceniach kapłańskich, kiedy trafił do naszej parafii. Ludzie z naszej parafii, patrząc na niego stwierdzali, że to jakiś taki „inny ksiądz”. Wieczernik, 165/2009



W.: Można się więc domyślać, że ks. Franciszek chętnie pomagał innym?

D.S.: Każdy, kto przychodził do niego po pomoc, zawsze coś dostawał. Ojciec dawał coś ze swojego, np. z ubrania. Wolał zostać niejeden raz oszukany, niż raz nie pomóc temu, który tego naprawdę potrzebuje. Nawet jednemu potrzebującemu człowiekowi.

W.: A jak ks. Franciszek radził sobie z dziećmi?

D.S.: Umiał mówić do dzieci, schylić się do dzieci. Dzieci za nim szalały, choć ich nie głaskał, nie dotykał. One intuicyjnie czuły, że Ojciec ich kocha, choć wiele od nich wymagał. W kronice ministranckiej w Krościenku, choć piszący ministranci często się zmieniali, ciągle powtarzało się sformułowanie „nasz kochany ksiądz…” Bywało, że któreś dziecko postąpiło źle i trzeba je było pouczyć. Jeśli karał, wyjaśniał dlaczego. Tak to pokazywał, w taki sposób wyjaśniał, by chłopiec zrozumiał i uznał swoją winę.

Dzieci były zresztą bystrymi obserwatorami Ojca. Pamiętam dziewczynkę, która najpierw przyglądała się postępowaniu ks. Franciszka, a potem witała gości zdaniem: „Niech się pani strzeże tego księdza, bo wszystkim daje robotę.”

W.: Wspomniałyśmy o tym, że Ojciec czasami był zmuszony pouczać dzieci. Na pewno podobne sytuacje zdarzały się także wobec dorosłych?

D.S.: Tak. Kiedy coś się działo, jeżeli musiał kogoś zwolnić, to zawsze z tą osobą rozmawiał, wyjaśniał dlaczego. Także, jeśli złapał kogoś na gorącym uczynku i musiał zakończyć współpracę, to zawsze rozmawiał, wyjaśniał dlaczego to robi.

W.: Patrząc na życie ks. Franciszka uderza nas ogrom zadań, które podejmował. Jak sobie radził z ich organizacją?

D.S.: Był bardzo dobrym organizatorem. Potrafił momentalnie zorganizować pracę. Wszystko było przemyślane od początku do końca (miało „ręce i nogi”), nic nie było bezmyślne. Ojciec nie lubił marnować czasu, bo uważał, że czas jest wielkim skarbem i on nigdy nie marnował czasu. Jeśli był zmęczony, kładł się na godzinę, a potem wstawał i pracował dalej.

Był odpowiedzialny za to, co robił i co kazał robić (także za nielegalne budowy itp.). Był bardzo odważny. Był gotowy do przyjęcia wszystkich konsekwencji tego, czego się podejmował (nawet utraty życia).

W.: Wsłuchując, wczytując się w nauczanie ks. Franciszka od razu uderza nas język, jakim to robi. Dla większości z nas jest on po prostu trudny.

D.S.: Ojciec nie nauczał niczego, czego sam nie wypełniał. Uważał, że człowiek czasami nie dorasta do tego, by rozumieć pewne treści, ale to nie znaczy, by rezygnować z mówienia o czymś. A człowiek po prostu z czasem do tego dorośnie i wracając do tego, z czasem zrozumie. Często tego doświadczałam w swoim życiu. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz czytałam pracę magisterską ks. Franciszka, wydała mi się ona bardzo trudna i niezrozumiała. Kiedy wróciłam do niej po kilku latach, była ona dla mnie prawdziwym bogactwem.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...