Jakiś „inny” ksiądz…

Każdy odbiera człowieka po swojemu. Poznałam Ojca Franciszka zaraz po jego święceniach kapłańskich, kiedy trafił do naszej parafii. Ludzie z naszej parafii, patrząc na niego stwierdzali, że to jakiś taki „inny ksiądz”. Wieczernik, 165/2009



Był posłuszny, oddany woli Bożej na każdym kroku. Zawsze zwracał się do Boga w ten sposób: „jeśli zechcesz”. Miał wiarę: „na pewno Pan przyjdzie mi z pomocą. A jeśli to nie jest wola Boża, to ja też tego nie chcę”.

Kiedy budowano Namiot Światła, oczywiście bez pozwolenia, jak to w tamtych czasach, przyszła kontrola. Kazali oni od razu wszystko rozebrać, bo inaczej przyjadą buldożery i zrównają to z ziemią. Ojciec powiedział wtedy do mnie: „Możesz spać spokojnie, bo jeśli Pan będzie w tym miał upodobanie, to sam to sobie obroni, a jeśli nie, to ja też tego nie chcę i niech te buldożery przyjeżdżają”. W każdej sytuacji tak było, on był taki na co dzień. Jeśli coś nie było zgodne z wolą Bożą, zwracał się do Boga: „Możesz to wszystko poprzekreślać”.

W.: Ta postawa ks. Franciszka, pokazuje, jak wielkie było jego zaufanie wobec Boga.

D.S.: Tak. Często budował, remontował bez pieniędzy, bez pozwoleń. Robił to nie dla siebie, ale dla ludzi, na Bożą chwałę. Nie uważał jednak, że Bóg cokolwiek musi. Dzięki jego wierze i zaufaniu zdziałał rzeczy, które można by nazwać małymi cudami.

W.: Takie zaufanie wobec Boga wymaga z pewnością głębokiego życia modlitwy. Jak ona wyglądała w życiu ks. Franciszka?

D.S.: Było w nim wielkie umiłowanie liturgii i modlitwy. Modlitwy, która nie jest listą życzeń, oczekiwań wobec Boga, ale modlitwy, która jest wsłuchiwaniem się w to, czego Pan Bóg chce. On się w to ciągle wsłuchiwał. Tak, jak Jezus mówił: „bądź wola Twoja”, „nie moja, lecz Twoja wola”, tak też robił Ojciec: „jeśli to jest wola Twoja, to Cię o to proszę”. Uważał, że najlepiej wysłuchaną modlitwą jest ta, która nie została „wysłuchana” na ludzki sposób.

W.: A Kościół? Jakie miejsce zajmował w życiu ks. Franciszka?

D.S.: Ojciec był człowiekiem Kościoła. Widział błędy Kościoła, potrafił je nazwać. Nie robił tego jednak, by się oburzać, ale raczej bolał nad tym, że inni nie rozumieją swoich błędów. Sam Kościół, jako to, co założył Jezus, jako wspólnotę wierzących, Oblubienicę Chrystusa, kochał i gotowy był za niego oddać życie. Zresztą myślę, że patrząc na jego życie, można powiedzieć, że oddał je za Kościół.

Wszystko co Ojciec robił, robił dla Kościoła. Pragnął ukazywać innym Oblubienicę – Kościół, duchowe piękno Kościoła. Gdyby mógł jeszcze dłużej żyć, na pewno by to zrobił.

W.: Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Joanna Krych




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...