Myślę, że domaganie się, aby politycy zabrali ręce od historii jest nierozsądne. Jaka jest różnica między polityką a historią? Historyk, analizując przeszłość, dostrzega wiele możliwości, jakie w danym kontekście się pojawiały. Polityk zaś, dostrzegając możliwości, kształtuje rzeczywistość. Przegląd Powszechny 1/2007
A może, by uniknąć skażenia emocjami, należałoby pozostawić badanie polskiej przeszłości obcokrajowcom: Norman Davies, Daniel Beauvois, Richard Watt…?
Rzeczywiście jest ich już kilku… Zaletą historii jest to, że może ją uprawiać każdy. Historię Polski może badać np. Hindus (byłoby cudownie, gdyby się taki Hindus znalazł!), ale również Polak może zajmować się dziejami Indii. Zachodzi pytanie: Która z interpretacji będzie ciekawsza z punktu widzenia kryteriów naukowego poznania. Ogłoszona niedawno przez Franklina Rudolfa
Ankersmita teoria reprezentacji historycznej dotyczy m.in. tego właśnie problemu. Jako postmodernista Ankersmit powie, że historia jest w istocie interpretacją. Skoro nią jest, polega na uobecnianiu przeszłości i opiera się na systemie wyznawanych wartości.
Jeżeli Norman Davies pisze historię Polski, to robi to opierając się na własnym systemie wartości. Jego wizja świata i człowieka – jak powiedziałby Jerzy Topolski – jest, musi być, inna od wizji ludzi, którzy patrzą na własne dzieje. Ankersmit powiada dalej: uznajmy wreszcie święte prawo człowieka do widzenia przeszłości ze swojej perspektywy. Nie ma więc niczego złego, że obcokrajowcy piszą historię Polski. Wręcz przeciwnie, tzn. im więcej ludzi będzie zainteresowanych badaniami dziejów Polski poza Polską, tym więcej świadczyć to będzie o rosnącej roli naszego kraju w dziejach powszechnych. Natomiast jest zupełnie naturalne, że my też interesujemy się własną przeszłością.
Nasza wizja dziejów Europy nigdy nie będzie taka sama, jak wizja Francuzów. Nasza wyobraźnia czasoprzestrzenna jest bowiem inna niż francuska. Francuz nigdy nie zrozumie przykuwania się w XX w. do pompy na rynku krakowskim w proteście przeciw rewolucji francuskiej (zdarzenie rzeczywiste) i nie wymagajmy tego od niego. Jednocześnie Polak może lepiej widzieć pewne kwestie historii ojczystej i swego regionu Europy (np. problem Kresów Wschodnich) niż obcokrajowiec…
Właśnie. Może je bardziej czuć, widzieć całą złożoność problemów. To my jesteśmy w stanie chyba ciekawiej zrozumieć rolę Turcji w Europie, inaczej niż mieszkańcy zachodniej części kontynentu spoglądamy na dzieje Rosji, lepiej widzimy potrzebę włączenia Ukrainy w struktury Unii Europejskiej. Nie znaczy to jednak, by nasze spojrzenie było szczególnie złe lub dobre.