Coraz bardziej staje się oczywiste, że postmodernizm – bo o nim tu można wtedy mówić – dotarł już i głęboko przeniknął w świat medycyny. Dotyczy to nie tylko polskiej rzeczywistości, bowiem jest on obecny w Europie i reszcie cywilizowanego świata. Przegląd Powszechny, 4/2007
Wiedza medyczna oparta na rzetelnych faktach naukowych jest odpowiedzią na relatywizm i niepewność kreowaną przez postmodernizm i stoi ona w ostrej sprzeczności z wielowarstwową, fragmentaryczną wersją „prawdy”, podzielonej na dowolne kawałki, tak łatwo oferowaną nam przez ten nurt filozoficzno-kulturowy. Racjonalność, oparta na wynikach nauk biomedycznych, oraz obiektywność pojmowanej autonomicznie nauki jest jak na razie w miarę odporna na postmodernistyczny relatywistyczny chaos, w którym jedna wersja prawdy jest równie dobra jak sąsiednia, gdzie teologia religii jest tak samo ważna jak teologia pubu. Ale postmoderniści są zdumiewająco silni, silni sceptycyzmem wobec prawdy, jakże łatwo mylonej z wiedzą – pomaga w tym ich programowa ambiwalencja, filozoficzny antyfundamentalizm oraz metodologiczny obstrukcjonizm. Gdy w jakiejkolwiek dyskusji nad problemem identyfikuje się i zaprasza zarówno zwolenników, jak i przeciwników tematu, postmoderniści przewrotnie przekonują nas, że oba punkty widzenia są równie istotne i to niezależnie od źródeł czy wyników badań naukowych. W postmodernistycznym świecie nie ma uniwersalnych praw religii czy etyki, wszystko jest kształtowane przez kontekst kulturowy, w wybranym czasie i miejscu, i tylko w danej społeczności. Jednak zwłaszcza w medycynie jest to niezwykle niebezpieczna chwila, w której zacierają się granice lub wydaje się wręcz, że ich nie ma – przecież sami widzimy, jak kontestowane jest pojęcie życia i śmierci, pojęcie permanentnego stanu wegetatywnego, czy jak ewoluuje nowe pojęcie macierzyństwa w świetle badań nad rozrodczością lub kreacja w probówce dziecka „bez ukrytych wad”.
W klasycznej pracy profesorów M. J. Robertsa i M. R. Reicha z Harvard School of Public Health, opublikowanej w prestiżowym czasopiśmie „Lancet” w 2002 r. przedstawione są podstawowe etyczne dylematy, związane z podejmowaniem jakichkolwiek decyzji dotyczących zdrowia ludzi i rosnącym wpływem postmodernizmu (oraz feminizmu) na samą etykę zdrowia publicznego. Dylematy powstają, bowiem mówiąc o zdrowiu zawsze mamy do czynienia z koniecznością racjonowania skromnych zasobów, przeznaczonych do jego zachowania. Dylematy wiążą się też z wywieraniem wpływu na ludzi, by zmienili swoje zachowania – np. z autodestrukcyjnego na prozdrowotne. Wątpliwości rodzą się też, gdy powstaje konieczność ograniczania czyjejś wolności w różnych wymiarach, np. celem zatrzymania rozprzestrzeniania się jakiejś choroby. Autorzy proponują trzy drogi rozwiązywania powyższych dylematów. Pierwsza to utylitarna analiza konsekwencji, czyli założenie, iż wszelkie decyzje wpływające na zdrowie człowieka powinny być podejmowane i oceniane wyłącznie na podstawie ich ostatecznych wyników, co zawsze prowadzi do poprawy jakości życia jednostki. Druga droga to liberalizm, czyli podejście oparte na prawach i możliwościach, które są w naszym zasięgu na początku wszelkiego działania, zaś wyniki końcowe nie są przedmiotem specjalnych analiz i zainteresowania. Mimo głębokich różnic obie doktryny są uniwersalne, skupiają się na pojedynczym standardzie moralnym dla wszystkich społeczeństw oraz interesują się poszczególnym człowiekiem, jego dobrostanem i jego indywidualnymi prawami. Trzecia droga to rozwiązywanie dylematów na bazie „charakteru i cnoty”, czyli pewnych wizji właściwego porządku socjalnego, w którym prawość utrzymuje skutecznie tenże porządek w danej społeczności. Pytania, co stanowi cnotę indywidualną lub społeczną, kto decyduje co jest cnotą, jak koegzystować z ludźmi, którzy wyznają odmienną wiarę uniwersalną, odzwierciedlają jednak wiele istniejących konfliktów związanych z podążaniem tą drogą (vide – nieszczęścia komunizmu...).
Badacze amerykańscy, stawiając pytanie: Która z tych trzech dróg rozwiązywania dylematów jest właściwa? znajdują trzy odpowiedzi. Po pierwsze, podejmując decyzje wpływające na zdrowie człowieka, możemy motywować nasze wybory etyczne wiarą religijną; po drugie, możemy założyć, że prawda moralna jest nam dostępna dzięki naszej intuicji lub naszym emocjom; po trzecie, logika lub związek przyczynowo-skutkowy może dyktować nam „treść moralności” – pewnym wariantem tego poglądu jest „realizm moralny”, gdzie moralność przyswajana jest przez nas dzięki doświadczeniu, jeśli tylko jest ono właściwie zrozumiane i przetworzone. Wszystkie powyższe drogi rozwiązywania dylematów etycznych mają wspólną cechę – prawda moralna istnieje i może zostać odkryta, tak jak istnieje droga do poznania dowodów naukowych; istnieją „fakty moralne” tak, jak istnieją „fakty naukowe”. Profesorowie z Harvard School of Public Health, kończąc swoje rozważania, podkreślają, że tylko postmodernizm w całości odrzuca powyższe drogi myślenia i analiz – zgodnie z tym kierunkiem klasycznie rozumiana etyka jest wręcz nieuzasadniona i nie może być podstawą rozwiązywania dylematów dotyczących zdrowia człowieka, etykę dla tak ważnych obszarów można bowiem tworzyć tak, jak tworzy się poezję...