Już w 1992 r. dr Cicely Saunders pisała: Myślę, że zalegalizowane „prawo do śmierci” przedzierzgnie się „w obowiązek śmierci” wielu słabych ludzi, albo pozostanie co najwyżej jedyną otwartą opcją”. Przegląd Powszechny, 7-8/2007
Także pod wpływem emocji Morten Jensen spowodował śmieć małżonki. Zawinił także kompetentny lekarz, który – by zmniejszyć cierpienie chorej – powinien był zwiększyć w granicach bezpiecznych dozę środków uspokajających i uśmierzających ból, albo wyjaśnić, że jęki nie wyrażają rzeczywistego cierpienia. W każdym razie, pan Jensen dokonał czynu pod wpływem nieprzemyślanego odruchu. Skrócił życie kochanej osoby o kilka dni. Ciężar tego czynu będzie musiał nieść przez całe życie.
Tego rodzaju śmiertelnych czynów niełatwo zapomnieć. Nie zabija się sobie podobnych bezkarnie, choćby we własnym sumieniu. W tym względzie postępowanie byłego senatora wydaje się przekonywujące; od kilku lat nieustannie opowiada, jak przyczynił się do śmierci swego ojca i jednocześnie żąda prawa do eutanazji, jakby ta zmiana prawna była mu nieodzowna do uzasadnienia we własnych oczach tego, co było ściśle biorąc ojcobójstwem.
Obciążenie jest też nader przygniatające dla bliskich; należy, zatem, zrzucić je na lekarzy. Taka jest logika wielu wypowiedzi zapominających, że lekarze nie sytuują się też ponad wspólnym losem ludzkości, że podlegają mu zespoły lecznicze i że rodziny mają współudział w podobnych gestach.
Kwestiami tymi zaczyna interesować się prasa pisana, mało zaś telewizja. Czy emocja stała się, zatem, konieczną przyprawą, by wymusić uwagę telewidzów i uzyskać lepszą oglądalność?
Najwyższy stopień braku obiektywizmu osiągnięto w przypadku Vincenta Humberta, młodego zupełnie sparaliżowanego człowieka, który prosił prezydenta Republiki o prawo do śmierci. Sytuacja była przerażająca i dramatyczna. Opiekowano się nim kompetentnie i z poświęceniem, a nawet czułością, w ośrodku rehabilitacji w Berck-sur-Mer. Członkowie tego zespołu mieli wiele do powiedzenia. Jednak żaden z nich nie miał prawa do najmniejszej minuty telewizyjnego wywiadu. Przekazywano wyłącznie wypowiedzi tych, którzy Vincenta Humberta wykreowali na bohatera albo zakładnika w sprawie „prawa do śmierci”, zamykając go w roli, jaką początkowo wybrał. On bowiem uważnie słuchał, co o nim mówiono.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.