Są dzieła, których wielkość paraliżuje. Ich skończone piękno, waga kunsztu, którym zostały obdarzone, uniwersalizm niesionych przez nie treści – to wszystko decyduje o ich nieprzemijającym znaczeniu dla kolejnych pokoleń. Jednak każdy kontakt z genialnym dziełem wzbogacając przeraża. Przegląd Powszechny, 3/2008
Kompozytor nie był mistykiem i jego wiara miała przyziemny charakter, a jednak tekst „Mesjasza”, a może okoliczności jego powstawania i osobiste przeżycia, tak dalece pobudziły jego wyobraźnię, iż stworzył dzieło tak głębokie w swej wymowie, docierające do nieprzeniknionych zakamarków ludzkiej duszy, iż trudno właściwie w nim wyznaczyć granicę między wytworem sztuki, a owocem religijnego uniesienia.
Wymieńmy tu kilka technicznych elementów – tych ze sfery idei nie tylko nazwać nie sposób, ale nie zawsze można je wyodrębnić – składających się na ten niesamowicie doskonały fresk muzyczny. Są to: bogactwo melodyczne, przejrzyste piękno każdej, najkrótszej nawet melodii, niekonwencjonalność w konstruowaniu schematów rytmicznych, doskonałe operowanie fakturą kontrapunktyczną i przejmujące wykorzystywanie kontrastu między homofonią i polifonią, odważna i różnorodna kolorystycznie harmonika, ilustracyjność muzyki w stosunku do tekstu, czasem jawiąca się wprost, a niekiedy w sposób bardziej ukryty, a nade wszystko niepospolite wyczucie dramaturgii, za sprawą którego wszystkie konflikty zaistniałe w dźwiękowej płaszczyźnie, po apogeum, zmierzają do ostatecznego rozstrzygnięcia. Haendel jawi się w „Mesjaszu” najwyższej próby architektem. Połączenie bowiem tak wielu radykalnie zwalczających się przeciwności w doskonale spójną całość – to zadanie przerastające możliwości kompozytora, to triumf muzycznego architekta. By tego dokonać musiał ujrzeć na dnie swego serca nie tylko Niebiosa, ale samego Boga. Ponadto niezbędne było dogłębne zrozumienie istoty człowieczego losu i wyrażenie tego wszystkiego językiem niepotrzebującym tłumaczenia – muzyką.
Po prawykonaniu „Mesjasza” w Dublinie, jeden z recenzentów napisał: Brak słów, by wyrazić nadzwyczajny zachwyt, jaki wywołał ten utwór wśród pełnej podziwu publiczności. Wzniosłość, wspaniałość i subtelność dostosowane do najwyższych, najbardziej majestatycznych i wzruszających słów, to wszystko zmówiło się, aby zachwycić i oczarować rozentuzjazmowane serce i ucho. Józef Haydn po usłyszeniu oratorium powiedział: On jest mistrzem nas wszystkich, a Beethoven nazwał jego twórcę największym kompozytorem, jaki żył kiedykolwiek.
To jest dzieło, którego wielkość paraliżuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.