Rozpoczynamy cykl opowieści o Filipinach, najbardziej katolickim kraju Azji. Naszym przewodnikiem jest o. Mirosław Wojda, pijar pracujący na wyspie Cebu od 2002 roku. eSPe, 66/2004
Wielki Piątek. Przed południem Droga Krzyżowa. Biorą w niej udział głównie dzieci, młodzież i kobiety. Wszystko odbywa się w języku bisaya, niewiele rozumiem. Między stacjami odmawiają różaniec. Tak naprawdę nie wiem, co to było – wszystko odbyło się tak szybko, czytania, modlitwy, że trudno było złapać oddech. Ludzie byli zadowoleni, bo odprawili jeszcze jeden pobożny akt. Mówiąc szczerze, dłużej trudno byłoby wytrzymać na słońcu. O godzinie 15.00 wierni tradycji rozpoczęliśmy celebrację Męki Pańskiej i adorację Krzyża. Wieczorem o godz. 20.00 zgromadziliśmy się na boisku do koszykówki, by uczestniczyć w rozważaniu siedmiu ostatnich słów Chrystusa. To nabożeństwo z reguły odbywa się przed południem, ale ze względu na upał zostało przeniesione na wieczorne godziny. Prezenterami rozważań na temat ostatnich siedmiu słów Jezusa byli jego Apostołowie. Niestety, dwóch z nich po uroczystościach Wielkiego Czwartku nie wróciło do formy i musiało być zastąpionych przez nowicjuszy.
Wielka Sobota przed południem to czas na spowiedź. Prawie wszyscy spowiadają się w bisaya, mała grupa po angielsku. Na wieczorną liturgię wielkanocną zjawią się Apostołowie, nie wszyscy wprawdzie, ale ku memu zdziwieniu jest obecny Judasz. Na krótko przed uroczystością zapowiedziałem, że mogą przynieść wodę, którą podczas odnawiania przyrzeczeń chrzcielnych poświęcę. Efekt był zaskakujący. Wokół ołtarza znalazło się tyle różnych butelek, bidonów i innych pojemników, że dla mnie nie starczyło już miejsca. Po uroczystości zaś spotkałem ludzi z innych miejscowości, którzy dowiedziawszy się o święceniu wody, szybko udali się w drogę, ale przybyli za późno. Krótka jest ta noc. O godzinie 3.00 słychać pierwsze głosy i nawoływania. Na godzinę 4.00 zapowiedziano Sugat. Jest to spotkanie Jezusa z Matką zaraz po zmartwychwstaniu. Na odprawianie tego nabożeństwa wierni z Filipin mają specjalne pozwolenie Stolicy Apostolskiej. Oto jak ta uroczystość przebiegała na Olango:
Spotkaliśmy się wszyscy przed kaplicą, nastawiliśmy zegarki na tę samą godzinę. Potem rozdzieliliśmy się. Mężczyźni poszli w jedną stronę, kobiety w drugą. Zwykle w parafiach na tę okazję przygotowuje się figury Maryi i Chrystusa Zmartwychwstałego. tu ich nie ma, więc trzeba je było zastąpić żywymi postaciami. Na specjalnie przygotowanych krzesłach, pięknie ukwieconych cudownymi orchideami zasiedli: chłopiec dumnie odgrywający rolę Zmartwychwstałego i dziewczynka grająca rolę Maryi. O wyznaczonym czasie wyruszyły dwie procesje, mężczyzn z Chrystusem i kobiet z Maryją. Jako miejsce spotkania przewidziano boisko do koszykówki. Na białym plastikowym krześle, wśród orchidei, siedział chłopiec z dumnie podniesioną ręką w geście zwycięstwa. Powoli zbliżamy się do miejsca spotkania. Przybyliśmy za wcześnie, mimo regulowanych zegarków. Musimy czekać. Z daleka widzimy chór aniołów stojący na specjalnym podium, gotów rozpocząć swoje anielskie pienia. Wreszcie zjawia się Maryja, trochę zmieszana, trochę wystraszona, jakby jeszcze żyła Wielkim Piątkiem. Chór aniołów rozpoczyna swój śpiew „Regina Coeli” w oryginale, bez tłumaczenia. Co do wierności słów można mieć zastrzeżenia, ale liczy się przesłanie. Przekonani do radości, w asyście skrzydlatych aniołów, udajemy się do kaplicy na Mszę Świętą Zmartwychwstania Pańskiego.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
» | »»