Czy jestem wolny? Czy mogę w sposób wolny działać i wybierać? W pierwszym momencie każdy z nas wykrzyknie z radością: „Oczywiście!”. Wydaje się nam pewne, że możemy z własnej woli poruszyć ręką lub nogą, ale też podejmować dużo bardziej skomplikowane decyzje... eSPe, 86/2009
Czy jestem wolny? Czy mogę w sposób wolny działać i wybierać? W pierwszym momencie każdy z nas wykrzyknie z radością: „Oczywiście!” Wydaje się nam pewne, że możemy z własnej woli poruszyć ręką lub nogą, ale też podejmować dużo bardziej skomplikowane decyzje, także te mogące zaważyć na życiu i śmierci – naszych bądź kogoś innego.
Tymczasem czytana przez nas na co dzień prasa popularnonaukowa wskazuje coraz częściej na zupełnie inną odpowiedź. „Wolna wola jest złudzeniem!” – krzyczą nagłówki gazet i portali internetowych. Naukowcy, zarówno ci poważniejsi, jak i ci w wersji pop, przedstawiają mnóstwo argumentów na to, że nasze zachowanie jest naprawdę wypadkową różnych działających wokół nas i w nas sił – fizycznych, biologicznych, psychicznych i społecznych.
Krótko mówiąc – to nie ja z własnej woli wyszedłem z domu, żeby spotkać się z przyjaciółmi. To całokształt czynników determinujących (moja biologia, osobowość, społeczeństwo) zdecydował o tym, że zrobiłem to, co zrobiłem. Jestem jedynie marionetką dla odruchów warunkowych, bodźców, popędów i sił społecznych. W związku z tym nie można mówić o realnie istniejącym wymiarze duchowym, a tym bardziej o nieśmiertelnej duszy (wszak zarówno ona, jak i wolność są darem Boga, a na Niego raczej nie ma miejsca w takiej wizji).
Nie czas jednak w tym momencie zajmować się prowadzeniem sporu o wolność, który pochłonął już wiele ryz papieru i był tematem tysięcy habilitacji, rozpraw, książek i artykułów. Zajmowały się nim wielkie postaci w rodzaju Marka Aureliusza, Spinozy, św. Augustyna czy Einsteina. Chciałbym natomiast przypomnieć, co pisał na temat wolności i duszy Viktor Emil Frankl – jeden z najwybitniejszych, choć trochę już zapomnianych psychologów i psychiatrów europejskich. Żeby jednak „nastroić się” odpowiednio do jego filozofii, najpierw parę słów o tej niezwykłej postaci.
Ciemności lagru
„Nigdy naprawdę nie marzłem, nigdy / nie żarły mnie wszy, nigdy nie zaznałem / prawdziwego głodu, poniżenia, / strachu o własne życie: / czasami się zastanawiam, czy w ogóle mam prawo pisać” – takie pytania zadawał sobie Stanisław Barańczak i zapewne wielu spośród tych, którzy pisali o człowieku, jego kondycji, naturze, a zwłaszcza cierpieniu, po okrucieństwach pierwszej połowy XX wieku.
Przychodzą one do głowy tym bardziej, że coraz więcej jest tych, którzy – powołując się na skalę tych okrucieństw – bronią beznadziei i nihilizmu, głosząc nieraz wręcz, że wiara w Boga i sens życia obraża ofiary zła. Jednak nawet oni – jakichkolwiek argumentów by używali – nie mogliby odmówić prawa do pisania Franklowi. Jeżeli życiorys może uprawniać do pisania o człowieku, jego duszy, wolności i cierpieniach, to mało kto ma do tego takie prawo jak on.
Frankl urodził się w rodzinie żydowskiej w Wiedniu w 1905 roku. Przed II wojną światową studiował neurologię i psychiatrię, prowadził ośrodki terapeutyczne, był uczniem Freuda, Adlera, Schelera i Hartmanna. Jednocześnie rozwijał własne teorie, związane ze sferą duchową i ludzkim poszukiwaniem sensu życia. Wojna zastała go w przyłączonej do Niemiec Austrii. Mimo ogromnego zagrożenia ze strony nazistów psychiatra odmówił amerykańskim współpracownikom, którzy proponowali mu wyjazd za ocean, gdyż nie chciał opuścić swojej rodziny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.