Odkrywanie swojej tożsamości dziecka Bożego przebiega najpierw przez odkrywanie sensu własnego życia, a to jest dosyć długi proces. Rozwój osobowy człowieka zakłada szukanie odpowiedzi na pytanie, kim tak naprawdę jestem. Prawdziwa tożsamość implikuje zawsze pojęcie godności ludzkiej. Głos Karmelu, 5/2007
LD: Z tego, co pan mówi, wynika, że osoba ze zranieniem życia porusza się niejako w sferze kłamstwa na temat samej siebie. Czy można powiedzieć, że człowiek nie zawsze sam jest odpowiedzialny za całe zło, jakie czyni w życiu? Dochodzimy tu chyba do bardzo ważnego tematu misterium iniquitatis, o którym pisał także Jan Paweł II w swojej pt. Pamięć i tożsamość.
PM: Tak, mamy tu do czynienia z problemem kuszenia człowieka przez szatana. Nawet jeśli człowiek jest w jakiejś mierze sam odpowiedzialny za powstanie w nim zranienia życia, najczęściej nie dopuścił on do niego świadomie ani dobrowolnie. To wewnętrzne zamknięcie się w sobie stało się niejako wbrew człowiekowi. Wynikającej stąd negacji życia nie można nazwać grzechem osobistym, ponieważ nie wybrałem tej sytuacji świadomie, nie był to grzech w rozumieniu wolnego aktu złej woli. Jest to raczej reakcja człowieka na zło, jakie zostało mu zadane i jakie go w pewnym momencie życia dotknęło. Człowiek niekoniecznie musi automatycznie zanegować całe swoje życie, może on zupełnie prawidłowo rozwijać się w pewnych sferach, podczas gdy jakaś część jego osoby pozostanie jak gdyby martwa. Pojawi się nawet świadomość tego, że coś się ze mną dzieje niedobrego, ale że jakbym w tej czy innej sferze zachowań nie był tak naprawdę sobą. Człowiek może być bowiem świadomy, że działa w nim fałszywa tożsamość, lecz nie umie sam się jej pozbyć.
LD: Czy możemy mówić, że są to skutki grzechu pierworodnego?
PM: Tak, grzech pierworodny pozostawił w człowieku podatność na zranienia duchowe i na reakcję negacji, jaka rodzi się po ich doznaniu. To jest straszna skłonność tkwiąca w każdym bez wyjątku człowieku, właśnie z racji obciążenia skutkami grzechu pierworodnego – skłonność do reakcji zanegowania własnej wartości i własnego życia, kiedy zostanie ono zranione w swojej godności i w swojej tożsamości.
LD: Co jest wobec tego nadzieją dla człowieka noszącego w sobie zranienie życia?
PM: Jeśli człowiek zraniony w swojej tożsamości zacznie szukać pomocy, wówczas pojawia się dla niego niesłychana wręcz nadzieja. W słowie „zmartwychwstać” mamy człon „wstać”, to jest nadzieja powstania z negacji, nadzieja wyjścia ze zranienia życia. Mało tego, człowiek może powstać do życia jeszcze lepszego i jeszcze piękniejszego niż przedtem, jego zdolności i potencjał mogą rozwinąć się o wiele intensywniej w kierunku dobra. Moim wielkim osobistym cierpieniem jest spotkanie z osobami, które ewidentnie noszą w sobie zranienie życia, lecz są niejako nieprzemakalne, nie chcą prosić o pomoc i każdą próbę pomocy odrzucają albo też idą szukać pomocy tam, gdzie jej nie znajdą: w sektach, w praktykach New Age czy u psychiatrów, którzy nie biorą pod uwagę duchowego wymiaru człowieka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.