Odkrywanie swojej tożsamości dziecka Bożego przebiega najpierw przez odkrywanie sensu własnego życia, a to jest dosyć długi proces. Rozwój osobowy człowieka zakłada szukanie odpowiedzi na pytanie, kim tak naprawdę jestem. Prawdziwa tożsamość implikuje zawsze pojęcie godności ludzkiej. Głos Karmelu, 5/2007
LD: Pisze pan, że zranienie życia przejawia się m.in. fałszywym, aczkolwiek niezwykle bolesnym poczuciem osierocenia przez Boga. Dlaczego człowiek czuje się opuszczony przez Boga?
PM: Zranienie życia dotknąć może zarówno ludzi wierzących w Boga, jak i niewierzących. Ci ostatni nie mają poczucia, że są osieroceni przez Boga, lecz cierpią z powodu zwątpienia w samego siebie. W ich życiu stało się coś, najczęściej w okresie dzieciństwa czy młodości, o czym mogą nawet wcale nie pamiętać, co dotknęło samego korzenia ich istoty, o wiele głębiej niż sfera psychologiczna. Zranienie życia jest zjawiskiem szczególnym, którego sama psychologia nie jest w stanie poprawnie zdiagnozować. Mówię to, sam będąc psychiatrą. Człowiek ma przekonanie, że jego życie nie ma żadnej obiektywnej wartości i że nie jest on w stanie sprostać zadaniom, jakie przed nim stoją. Żyje w poczuciu zwątpienia w samego siebie i zamyka się w samotności, którą nazywam samotnością szkodliwą. Myśli, że nikt nie jest w stanie z owej samotności go uwolnić, a skoro tak, może niszczyć własne życie, może robić z nim wszystko, co najgorsze, ponieważ i tak nikogo to nie obchodzi i nikt nie może mu pomóc. Może zacząć dopuszczać się wręcz czynów moralnie najgorszych, ale nie żałuje tego, ponieważ w swoich własnych oczach jest zerem. Jest to rodzaj skazania się na śmierć. Tak w skrócie można opisać, czym jest zranienie życia. Jednak człowiek nim dotknięty najczęściej nie rozumie tego, co się z nim dzieje.
LD: Człowiek czuje się skazany na śmierć, lecz kto go na tę śmierć skazał: on sam, jego otoczenie, społeczeństwo?
PM: Charakterystyczne dla zranienia życia jest to, że jedynym odpowiedzialnym za owo skazanie na śmierć jest człowiek sam dla siebie. Jakiś szczególny czynnik traumatyczny doznany w dzieciństwie może spowodować, że włącza mechanizm ucieczkowy i sam decyduje się na wybór zachowań przeciwko życiu. Nazywam to ucieczką w duchową śmierć, inaczej wyborem nie-życia. Bardzo mocno podkreślam zawsze znaczenie Miłosierdzia Bożego, które przychodzi dotknąć zranienia życia w człowieku - oczywiście, jeśli człowiek mu na to pozwoli. Miłosierdzie Boże nie tyle uzdrawia człowieka, ile dokonuje w nim duchowego zmartwychwstania z wyboru śmierci. Człowiek zamyka się w czymś na kształt grobu w samym sobie i pozostaje tam dopóty, dopóki nie przyjdzie do niego ktoś, kto w imię Chrystusa poda mu pomocną dłoń.
LD: Ucieczka w wybór śmierci, o której pan mówi, jawi się paradoksalnie jako coś łatwiejszego niż wybór życia. Człowiek zraniony ucieka przed życiem, a przecież do życia jest powołany, a nie do śmierci.
PM: Tu właśnie najwyraźniej rysuje się różnica pomiędzy sferą psychologiczną a sferą duchową człowieka. Jeśli doznałem zranienia w sferze psychiki, będę się bronił przy pomocy tzw. mechanizmów obronnych, moja psychika będzie na różne sposoby podejmować walkę z cierpieniem. Kiedy zranieniem dotknięta zostanie sfera duchowa, czyli ta, w której mieści się tożsamość osoby ludzkiej w swojej godności, mechanizmy obronne nie istnieją. Zraniona sfera duchowa człowieka nie walczy o życie, lecz przyjmuje postawę negacji. Negacja samego siebie jest jedyną reakcją, jaką dysponuje człowiek w odpowiedzi na zranienie życia. Pojawia się zwątpienie w samego siebie oraz stopniowe rozwijanie się tzw. fałszywej tożsamości, np. homoseksualnej, nacechowanej agresją, depresyjnej czy wręcz o skłonnościach samobójczych. Wszystko to są tendencje i zachowania destrukcyjne bądź autodestrukcyjne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.