Proporcjonalizm

Gdyby nie było jednej prawdy moralnej wyrażonej w normach, to przy relatywistycznym podejściu nie byłoby jak określić dobra i zła moralnego, a w związku z tym nie można by także wskazać jakiejkolwiek winy i nie byłoby czego przebaczać. W drodze, 9/2007



Relatywizm jako niechciane dziecko proporcjonalizmu


Ta pokusa relatywizmu wystąpiła ze wzmożoną siłą wśród teologów katolickich w latach 60. XX wieku. Była ona sprowokowana nauczaniem Magisterium dotyczącym kwestii antykoncepcji. Wyrażała się między innymi w postaci tzw. proporcjonalizmu, który jest pewną specyficzną formą konsekwencjalizmu. Według proporcjonalistów najlepszym moralnie działaniem jest to, które w określonych okolicznościach przynosi największą proporcję dobrych skutków (konsekwencji) do złych. Ponieważ moralna dobroć czy słuszność czynu zależy od tej proporcji, to zło lub dobro samych tylko skutków jest przez proporcjonalistów traktowane jako tzw. zło lub dobro przedmoralne bądź ontyczne. W związku z tym metoda proporcjonalistyczna usprawiedliwia także wybór złych środków, o ile składają się one na tę właśnie opcję działania, która obiecuje najwyższą proporcję dobrych skutków do złych.

Typowym przykładem zastosowania tej metody był tzw. Raport większości [2], czyli dokument wydany przez większość członków specjalnej papieskiej komisji zajmującej się problemami związanymi z populacją, rodziną i przyrostem naturalnym. Komisję tę powołał jeszcze Jan XXIII, chociaż główna część jej prac przypadła na początek pontyfikatu Pawła VI i poprzedzała wydanie przez niego encykliki Humanae vitae. Raport większości oceniał, że antykoncepcja może być moralnie dopuszczalna w małżeństwie, o ile przyczyni się to do wzmocnienia miłości małżeńskiej, która ostatecznie wyrazi się także w odpowiedzialnie realizowanej płodności. Główny więc argument Raportu polegał na dopuszczeniu jakiejś formy zła czy niedoskonałości, którą jest ubezpłodnienie niektórych aktów małżeńskich i rozmyślna eliminacja z tych aktów realizacji podstawowego dobra natury ludzkiej, jakim jest rodzicielstwo, celem urzeczywistniania proporcjonalnie większego dobra, jakim jest wzajemna miłość małżonków. Innymi słowy, nie można według autorów Raportu oceniać moralnie wyizolowanego aktu antykoncepcji, czyli ubezpłodnienia samego w sobie, ale aby wydać ocenę, należy wziąć pod uwagę także inne skutki, które składają się na całość czy szerszy kontekst pożycia małżeńskiego. Zwrócić tu należy szczególną uwagę na charakterystyczne dla proporcjonalizmu określenia „szerszy kontekst” czy „całość”, które nie są obiektywnie zdefiniowane, a które służą relatywizacji wewnętrznego zła ubezpłodnienia osoby lub aktu seksualnego.

Typową więc cechą argumentu proporcjonalistycznego (i konsekwencjalistycznego) jest niemożliwość oceny czynu samego w sobie, czyli ze względu na jego przedmiot, i uzależnienie tej oceny od innych konsekwencji aktu oraz od proporcji, jakie zachodzą między dobrymi i złymi konsekwencjami. Ponieważ jednak proporcjonalizm nie daje żadnego obiektywnego kryterium tego, które skutki składają się na ten szerszy kontekst określonego czynu, a które nie, czyli innymi słowy, ponieważ proporcjonalizm nie daje obiektywnego kryterium tego, jak szeroko należy ujmować ów szerszy kontekst skutków, to w praktyce człowiek może ujmować ów szerszy kontekst skutków tak szeroko lub tak wąsko, jak chce, zwracając uwagę selektywnie jedynie na skutki pozytywne, które przyczyniają się ostatecznie do korzystnej oceny jego działania, natomiast skutków negatywnych najchętniej nie zauważa. W efekcie obiektywny czynnik, jakim jest przedmiot aktu i oparta na nim ocena moralna, zostaje rozmyty, zrelatywizowany i odniesiony do subiektywistycznie pojętego szerszego kontekstu innych skutków.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...