Współczesne społeczeństwo jest bardzo zranione, niezrównoważone, zdezorientowane. Oddala się od Boga, gubi sens życia, zatraca jego smak, bo tylko Jezus może dać pełnię życia. Dlatego potrzeba znaków miłosierdzia. W drodze, 10/2008
Zatem nie każdy upadek na ziemię podczas nabożeństwa o uzdrowienie jest spoczynkiem w Duchu Świętym? Czasem może to być po prostu efekt psychologiczny?
AC: Czasem tak się zdarza, niemniej niezwykle trudno jest odróżnić to w sposób jednoznaczny. Zdarza się, że upadek mający swe źródło w psychice później zostaje przekształcony w dzieło łaski, w uzdrowienie. Mamy niestety tendencję do wskazywania, co Duch Święty powinien uczynić. Wielu uważa, że modlitwa charyzmatyczna to tylko emocje. Ale czy emocje nie pochodzą od Boga? Dlaczego więc nie brać ich pod uwagę? Używajmy ich więc – w określonym celu.
Istotne jest, abyśmy my, kapłani, nauczyciele wiary, nie zatrzymywali się tylko na emocjach, ale prosili o camino – drogę. Kapłan odpowiedzialny za ruch odnowy charyzmatycznej w Luksemburgu zauważył, że ludzie przychodzą do niego tylko po to, by porozmawiać. Była to zwyczajna gadanina, która, jak stwierdził, niczemu nie służy.
Zlikwidował zatem możliwość takich rozmów. Powiedziałem mu, że jest w błędzie. Jako duszpasterz, jako słuchacz tej gadaniny, powinien sprawdzić, czy potrafi dopomóc we wzroście osoby, która do niego przychodzi. Jeżeli ten człowiek przychodzi tylko po to, aby porozmawiać, wyżalić się, to po dwu, trzech razach możesz jej powiedzieć, że jest ci przykro, ale niestety, nie masz czasu, by go z nim tracić. Ty go skarcisz, a on albo się ocknie, albo straci wiarę.
Jednak jako wychowawca, kierownik duchowy powinien się modlić o uzdrowienie wewnętrzne, a kiedy ono nastąpi, wymagać rozwoju. Ten, kto naprawdę ma dar wewnętrznego uzdrawiania, nie potrzebuje kilkugodzinnych rozmów. W prawdziwym uzdrowieniu wewnętrznym Duch Święty udziela jasnych wskazówek, wyraźnie pokazuje element, który Jezus chce uzdrowić w czasie danego spotkania. Twoim zadaniem jest modlić się za tę jedną, konkretną ranę. Może to być rana o charakterze emocjonalnym, może być związana z przeszłością, z dziedzictwem naszych przodków. Masz się modlić tylko o to – nie zaczynać od Adama i Ewy, a kończyć na Apokalipsie.
Módl się tylko o to jedno, a potem wymagaj wzrostu. Zaznacz, że spotkasz się z tą osobą po raz kolejny dopiero wtedy, kiedy wykaże się poprawą, kiedy obierze właściwą drogę i zacznie nią postępować. W takim wypadku coś się dzieje. W przeciwnym – chodzi tylko o powtarzanie ciągle tych samych słów, których mimo wszystko słuchasz, bo wydaje się to twoim – jako kapłana – obowiązkiem. A to nieprawda.
EP: Różnych aspektów uzdrowienia nie wolno zbytnio od siebie oddzielać, bo człowiek stanowi całość. Istnieje ryzyko, że odrzuci się to, co dobre, aby ocalić jeden tylko aspekt. Wielu kapłanów mówi, że w swoim posługiwaniu spotykają się z histerią, że ludzie świadomie rzucają się na ziemię. Tego powinniśmy unikać. Jeśli natomiast upadki mają miejsce w czasie modlitwy, często są uzdrowieniem na poziomie psychiki.
Wielu kapłanów pyta, czy jest to czynnik psychiczny, czy duchowy. Odpowiadamy: psychiczny – bo duchowy, duchowy – bo psychiczny. Sam święty Ignacy, kiedy uczy medytacji, wskazuje na znaczenie wyobraźni. Dlaczego nie mamy korzystać z wyobraźni, którą w dzisiejszej, tak racjonalnej teologii, coraz bardziej zatracamy? Kiedy spotykamy Jezusa, może się pojawić krzyk, radość, oklaski. Religia, w której tego brak, to religia martwa. Na stadionach wszyscy szaleją za piłką, a my nie możemy szaleć dla Boga?
Kiedy i w jaki sposób przychodzą w modlitwie słowa rozeznania? Jak to się odbywa?
EP: Wiele jest form rozpoznania. Każdy czuje na swój własny sposób. Niektórzy mają odczucia fizyczne: nagle pojawiający się ból w określonej części ciała. Wtedy ogłaszają uzdrowienie. Dla innych, tak jak to jest w moim wypadku, to raczej chwilowa intuicja: „czujesz” słowo i musisz zdobyć się na odwagę, aby je wypowiedzieć. Bywa to niezwykle trudne. Masz powiedzieć, że Pan uzdrawia osobę z danym problemem, czasem możesz nawet uściślić, w jaki sposób to uzdrowienie się odbyło. Ale w momencie, gdy to czujesz, pojawia się dylemat, czy to czasem nie tylko wyobraźnia, czy powiedzieć, czy nie. To jak natrętna myśl, która powraca. Wtedy, w akcie wiary, możesz spytać Boga, czy ta myśl pochodzi od Niego. Jeśli nie – prosisz, by ją od ciebie odsunął. Jeśli myśl mimo to powraca, to znak, że pochodzi ona od Pana.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.