Pedagoga kojarzy się zwykle z osobą o niepodważalnym autorytecie, profesjonalistą, który posiada specjalistyczną wiedzę z danej dziedziny. Wychowawca, 6/2007
W nieautentycznych relacjach mistrzowsko-uczniowskich (sekciarskich) można wykazać brak dwóch podstawowych elementów, których wymaga się od „konstruktywnego” układu. Jest to kryterium wolności i prawdy. Choć potrzeba prawdy jest często na różne sposoby zagłuszana, a nawet pośrednio odrzucona, świadomość jej istnienia i potrzeba jej realizowania (szukania) jest bardzo silna. Jan Paweł II stwierdza, że „różne inne dążenia mogą się okazać silniejsze niż prawda. Zdarza się też, że człowiek ucieka wręcz przed prawdą, gdy tylko dostrzeże ją z oddali, gdyż lęka się jej konsekwencji. Nawet wówczas jednak, gdy jej unika, prawda wywiera wpływ na jego życie. Człowiek nie może przecież oprzeć swego życia na czymś nieokreślonym, na niepewności albo na kłamstwie, gdyż takie życie byłoby nieustannie nękane przez lęk i niepokój”. Brak poczucia prawdy wywołuje więc w wychowanku pewien dyskomfort.
Drugie kryterium odnosi się do dobrowolności, wolności w wyborze. Szkolna relacja uczeń – nauczyciel opiera się na relacjach zinstytucjonalizowanych (szkoła). Nauczyciel jest narzucony uczniowi przez szkolny system. Dlatego więc w warunkach szkolnych trudno zbudować mistrzowsko-uczniowskie relacje. Relacja „uczeń – mistrz” musi mieć charakter dobrowolny, „bardziej emocjonalny”. Uczeń sam wybiera (obiera) swojego mistrza, na co ten może się zgodzić lub nie. Oczywiście może być też relacja odwrotna, czyli mistrz wybiera swojego ucznia. Zachowana musi być jednak zasada obopólnej zgody i nie ma miejsca na żadną „zewnętrzną” władzę. Często takiej sytuacji wybierania mistrza przez ucznia (lub ucznia przez mistrza) towarzyszy jakiś obrzęd, uroczysty rytuał potwierdzający fakt, że jest to zobowiązanie odpowiedzialne, ale dobrowolne i uczeń (mistrz) może z niego zrezygnować (powiedzieć „nie”). Budowanie relacji „mistrzowsko-uczniowskich” nie jest dla odpowiednie dla każdego młodego człowieka i bardzo istotny jest tutaj wiek wychowanka. Zasada obieralności przysługuje tak uczniowi jak i mistrzowi.
Jaki jest cel w oddziaływaniu mistrza? Jeśli bycie dla kogoś mentorem, mistrzem to rola bardzo wymagająca, trudna i odpowiedzialna, to dlaczego się jej podejmować?
To fragment większego dylematu: po co skutecznie wychowywać? Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Motywacja, aby oddziaływanie wychowawcze kształtować na wzór „uczeń – mistrz” jest różna. Dla jednych to piękne i twórcze wyzwanie, wychowawcza przygoda, możliwość realnego wpływania na młodych ludzi. Wielu nie zauważa bycia „mistrzem” dla swoich podopiecznych i po prostu jest to dla nich „skutek uboczny” własnego rozwoju oraz realizowania własnych ideałów i wartości. Są mentorzy, którzy realizują swoje wychowawcze zadanie po to, aby nauczyć młodych ludzi, że trzeba być mistrzem dla siebie, że trzeba przede wszystkim nauczyć się „samowychowania”, aby później być szczęśliwym i być pożytecznym dla innych.
Dla innych to jedno z ciekawszych i najbardziej efektywnych działań wychowawczych. Praca na zasadzie „mistrz – uczeń” to właśnie istota i najwyższa forma wychowawczego oddziaływania.
Rafał Ryszka – harcmistrz ZHR, katecheta, teolog świecki, Przewodniczący Wrocławskiego Stowarzyszenia Wychowawców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.