Uczeń nie jest w stanie wyprowadzić nas z równowagi, jeżeli nie ma w nas wewnętrznej zgody na zdenerwowanie. Jestem przekonany, że wszystkiego tego można się nauczyć, ale tylko w formie aktywnych zajęć o charakterze treningowym i warsztatowym. Wychowawca, listopad 2007
Gra interpersonalna to taki rodzaj komunikacji międzyludzkiej, która ma charakter nieszczerych i podstępnych pułapek emocjonalnych. Oto, dla przykładu, toczy się rozmowa między nami a uczniem, czy też między samymi nauczycielami (pokój nauczycielski jest niezrównanym miejscem rozgrywania tego rodzaju interakcji), albo między nauczycielem a rodzicami dziecka, i nagle poczuliśmy się emocjonalne gorzej. Tak jak byśmy byli mniej elokwentni, mniej zaradni, mniej atrakcyjni, czy gorzej wykształceni, niż o sobie zazwyczaj myślimy. To pierwszy, niezawodny znak, że nasz rozmówca prowadzi z nami pewien rodzaj psychologicznej gry, że ktoś naszym kosztem podnosi sobie własne poczucie wartości. Te gry różnie się nazywają i różnie się je klasyfikuje w jednej z teorii, którą się zajmuję od lat, a która nosi nazwę analizy transakcyjnej. A jak – pyta Pani – poradzić sobie z grami interpersonalnymi? Istnieje wiele sposobów, a zainteresowanych czytelników odsyłam do mojej książki Gry psychologiczne w szkole.
W sytuacji narastania agresji w szkole ogromnie ważna staje się umiejętność komunikacji na linii nauczyciel – uczeń. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że jeżeli nauczanie ma być skuteczne, musi iść w parze z poprawną komunikacją?
Z całą pewnością tak. Komunikacja jest fundamentem, na jakim zbudowane jest całe oddziaływanie wychowawcze. Przecież nawet nauczanie e-learningowe oparte jest na komunikacji wspomaganej Internetem. Jednocześnie mamy do czynienia ze swoistym paradoksem – kształceniu umiejętności komunikacyjnych poświęca się zbyt mało miejsca w przygotowaniu zawodowym przyszłych nauczycieli. Oferta ośrodków doskonalenia nauczycieli jest tym względzie bardzo uboga. Czas, aby to zmienić.
W bieżącym numerze „Wychowawcy” poruszamy temat samorządności szkolnej. Czy zagospodarowanie wolnego czasu młodzieży, zaangażowanie jej w życie szkoły może stanowić antidotum na problemy i szkolne bolączki?
Jestem wielkim zwolennikiem uczniowskiej samorządności, ale tylko wtedy, gdy będzie ona realizowana w należyty sposób. Nie może to być swoistą gra pozorów. My udajemy, że przekazujemy im jakiś obszar decyzji i możliwości stanowienia o sobie, a oni udają, że się na to godzą. Wtedy lepiej, aby takiej „samorządności” nie było, a zastąpił ją „oświecony absolutyzm”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.