Po 15 latach od upadku imperium zła, jego zgliszcza są nadal niebezpiecznym rumowiskiem. Przekonały się o tym władze niepodległej Estonii, które „potknęły się” o niesławny pomnik „bohaterów” radzieckich w centrum swojej stolicy. Przewodnik Katolicki, 27 maja 2007
Zresztą nie bez winy jest tu także Europa Zachodnia, której intelektualiści do dziś zachłystują się „czystymi ideami komunizmu”. I nie uchodzi to we Francji czy w Hiszpanii za coś nagannego. W przeciwieństwie do III Rzeszy Niemieckiej, zbrodni ZSRR i komunizmu nie próbował osądzić żaden trybunał, a partie komunistyczne nadal działają bezkarnie w wielu miejscach na świecie.
Jak dziś nie myśleć o postsowieckiej megalomanii i imperializmie, kiedy niebo nad rosyjską stolicą oczyszczają z chmur specjalne samoloty, hymn rosyjski (nota bene radziecki) śpiewa po raz drugi w historii a capella aż 6 637 żołnierzy, a w defiladzie maszerują żołnierze w historycznych mundurach z czasów II wojny światowej – współcześni „wyzwoliciele” Afganistanu i Czczenii? Ponad głowami prezydenta Rosji i patriarchy Moskwy przelatują na wysokości 400 metrów, z prędkością 600 kilometrów na godzinę samoloty bojowe, tworzące wymyślne figury w powietrzu!
Nauczą nas kultury!
Niewiele później wysoki urzędnik kremlowski, doradca prezydenta Putina, Siergiej Jastrzembski, mówi: „To, o czym pisze się w niektórych krajach UE, w szczególności w Polsce, sprawia wrażenie, że pozostające u władzy elity cierpią z powodu wirusa rusofobii. Najwyraźniej w niektórych krajach UE rządzące elity nie są w stanie dorównać standardom ogólnoeuropejskiej kultury. Weszły one na scenę polityczną niedawno i wniosły ze sobą wszystkie swe kompleksy do polityki lokalnej”.
Kiedy przeczytałem cynicznie prowokujące (a może raczej: groteskowe) słowa współpracownika prezydenta Putina o „standardach ogólnoeuropejskiej kultury” i „kompleksach nowych państw Unii”, przypomniały mi się fragmenty pamiętnika polskiej bohaterki narodowej profesor Karoliny Lanckorońskiej, która w latach wojny zaznała we Lwowie, czym są „standardy ogólnoeuropejskiej kultury” w Armii Czerwonej: „Od Wschodu zalała ziemie nasze, jak za Władysława IV, nieukształtowana społecznie dzicz i walczyła z nami w imię haseł społecznych wypływających w bardzo dużej części z kompleksu niższości, z nienawiści do kultury, której najeźdźca nie posiadał. Ponieważ ta kultura była polska, trzeba było zniszczyć wszystko co polskie”.
Niestety połajanki Jastrzembskich i innych tego autoramentu rosyjskich polityków coraz częściej przypominają mi inne słowa, sprzed 68 lat, kiedy to osławiony Wiaczesław Mołotow mówił przy wtórze niemieckich dyplomatów o „pokracznym tworze traktatu wersalskiego”, który przestał istnieć i który „na zawsze został wymazany z mapy Europy”. Oby Rzeczpospolita nigdy więcej takich słów nie musiała usłyszeć!
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»