Po 15 latach od upadku imperium zła, jego zgliszcza są nadal niebezpiecznym rumowiskiem. Przekonały się o tym władze niepodległej Estonii, które „potknęły się” o niesławny pomnik „bohaterów” radzieckich w centrum swojej stolicy. Przewodnik Katolicki, 27 maja 2007
Z każdym rokiem przekonujemy się, jak bardzo mylą się ci, którzy naiwnie wierzą, że Rosja jest państwem w pełni demokratycznym, w którym elity władzy, machina urzędowo-administracyjna i społeczeństwo wyzbyły się dawnych mocarstwowych i władczych zapędów wobec innych państw regionu. Za upudrowaną demokratycznym tuszem fasadą dzisiejszej Rosji czai się bowiem silna miłość do tradycji imperialistycznych i dyktatorskich. I nie wystarczy tłumaczyć tego porywczym, trudnym charakterem Rosji... Tu sprawa jest coraz poważniejsza.
Nie roszcząc sobie prawa do analizowania całokształtu rosyjskiej polityki zagranicznej i wewnętrznej, można wszelako tylko z części działań Rosji wobec najbliższych zachodnich sąsiadów wyciągnąć wniosek, że Rosja nie chce przyznać, czym naprawdę był Związek Radziecki. Po upływie 62 lat od zakończenia II wojny światowej i ponad 15 lat od upadku Kraju Rad, znacznie słabsza niż kiedyś Rosja stara się nadal dyktować swym dawnym republikom oraz krajom dawnego bloku socjalistycznego – dziś niepodległym państwom – jak powinny postępować.
ZSRR – Reaktywacja
Z próbką tego dyktatu mieliśmy ostatnio do czynienia podczas uroczystego Dnia Zwycięstwa, obchodzonego w Rosji 9 maja, na pamiątkę zakończenia „wielkiej wojny ojczyźnianej”, jak określa się tam II wojnę światową i zwycięstwo nad hitleryzmem. Wysiłek polityków rosyjskich tego dnia skupił się przede wszystkim na potępieniu „niektórych nowych państw Unii Europejskiej”, które – zdaniem Rosji – „obrażają pamięć naszych bohaterskich żołnierzy”.
W tych z pozoru tylko mało istotnych, dyplomatycznych wyrażeniach kryje się cała prawda o współczesnej rosyjskiej propagandzie. Rosja nadal chce i a innym każe wierzyć, że jej Armia Czerwona była mesjańskim legionem, który wyzwolił Europę z hitlerowskiej okupacji. O tym, jakie skutki na całe półwiecze przyniosło owo przymusowe „wyzwolenie”, Rosjanie wolą już nie wspominać. Nie pamięta się więc o tysiącach polskich patriotów, którzy ginęli w trakcie „wyzwalania” z rąk czerwonoarmistów i funkcjonariuszy NKWD, o gwałtach i grabieżach na ludności polskiej w latach 1944-45, wreszcie – o strasznej w skutkach okupacji sowieckiej w marionetkowych reżimach Europy środkowej. Takie obiektywne oceny historyczne stają się coraz częściej niepoprawne polityczne już nie tylko w Moskwie, ale także na salonach europejskich. Słowa o „obrazie bohaterskich żołnierzy radzieckich” nie padały wyłącznie z ust prezydenta Putina – wygłosił je także patriarcha Moskwy i Wszechrusi, Aleksy II, znany m.in. ze swej niechęci do Papieża Polaka.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
»
|
»»