Ciebie to albo kanonizują, albo spalą na stosie – mają okazję usłyszeć niektórzy. Czasem rzeczywiście ta granica bywa bardzo płynna. Święci nigdy nie są obojętni. Wzbudzają skrajne emocje. W niczym nie przypominają bezbarwnych postaci w przyciasnych aureolach. Przewodnik Katolicki, 28 października 2007
Na św. Filipa Neri nie raz pewnie denerwował się zakrystianin, że dziwaczy: bo był fanatykiem higieny i Mszę św. odprawiał tylko używając swojego prywatnego kielicha. I śmiali się pewnie nieco na boku współbracia ze św. Tomasza z Akwinu, bo był tak gruby, że w stole jadalnym w refektarzu musiano wyciąć specjalny uskok, by jego brzuch mógł się pomieścić. A że przy okazji umysł miał sprawny, że „Summę Teologiczną” napisał, że jego filozofię do dziś się na uniwersytetach wykłada – któż wtedy mógł przypuszczać, że zostanie po nim więcej niż owa dziura w stole?
Karol Boromeusz piastował wysokie stanowiska kościelne dlatego, że papieżem został jego wuj, brat matki. I choć nie spodziewano się po nim zbyt wiele – był raczej mało udanym dzieckiem – to jako biskup Mediolanu sprawdził się doskonale. Nie znaczy to, że wszyscy darzyli go jednakową miłością. Wystarczy wyobrazić sobie arcybiskupa, który podczas wizytacji puka w drzwi tabernakulum sprawdzając, czy nie zjadają ich korniki i który bada czystość bielizny ołtarzowej w szufladach zakrystii; który zabrania dostojnikom kościelnym przyjeżdżania do Watykanu luksusowymi pojazdami: mogą przyjść pieszo albo na mule, ale żadnych zaprzęgów, choćby tylko dwukonnych nie chciał widzieć. I który samemu papieżowi mówi prosto w oczy, że marnie spędza czas.
O młodym św. Wojciechu pisał Bruno z Kwerfurtu, że cechowała go swawola: jak wielu młodych ludzi lgnął do ziemskich uciech, łakomiąc się na jedzenie i picie. W Pradze nazywano go „miles deliciosus”, „rycerzem rozkosznym” – bo choć był już księdzem, prowadził życie bardziej jak książę niż jak duchowny. A kiedy już się nawrócił, to ludzkie słabości nie opuściły go. Pozostała gwałtowność i brak przezorności. Brakowało talentu rządzenia, zmysłu rzeczywistości i łagodnej cierpliwości, które pozwoliłyby nawracać Pragę stopniowo. On chciał wszystko od razu, i całkiem po ludzku rzecz biorąc – przegrał.
O św. Andrzeju Boboli wiadomo niewiele. Zachowała się opinia jego przełożonych, którzy po rekolekcjach zanotowali, że jest „Energiczny. Zacięty. Zapominający o własnych wygodach. Pobożność, duch modlitwy, pokora, posłuszeństwo, skromność i zachowanie reguł – przeciętne i wiele jest tu do zrobienia. Wady aż dotąd nie wykorzenione: porywczość, łatwe wybuchy zniecierpliwienia, ledwie przeciętne opanowanie uczuciowości, zbyt silne odzywanie się zmysłowości. Słabe panowanie nad językiem”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.