Decydujący będzie mecz rozpoczynający z Niemcami. Jeśli go wygramy, powinniśmy skutecznie powalczyć o awans. Przewodnik Katolicki, 8 czerwca 2008
Mijający sezon przyniósł Ci nie tylko mistrzostwo Polski z Wisłą Kraków, ale i awans z reprezentacją do finałów piłkarskich mistrzostw Europy. Który z tych sukcesów jest dla Ciebie cenniejszy?
– Mój wkład w mistrzowski tytuł zdobyty przez Wisłę nie był znowu taki wielki. Choć przyczyniłem się do niego w mniejszym stopniu niż koledzy, którzy grali cały sezon, cieszyłem się z niego na równi z nimi. Co do reprezentacji, to mój udział w jej awansie na mistrzostwa był zdecydowanie większy.
Skoro mowa o reprezentacji. Jesteś jednym z odkryć jej trenera Leo Beenhakkera. Jak pracuje się z tym znakomitym szkoleniowcem?
– Przede wszystkim czuć jego ogromne zaufanie. Tak było i w moim przypadku. Nawet gdy grałem jeden czy drugi mecz słabiej, trener wciąż na mnie stawiał. To zaowocowało moją lepszą grą nie tylko w reprezentacji, ale i w klubie. Po raz kolejny zaprocentowało jego ogromne doświadczenie.
Współpracowałeś z wieloma trenerami. Beenhakker na ich tle wyróżnia się czymś szczególnym?
– Trudno porównywać. W europejskiej piłce treningi wyglądają bardzo podobnie. Różnica moim zdaniem
tkwi w kwestii pracy mentalnej z zawodnikami. Beenhakker ma charyzmę, ma to coś, a ja mam to szczęście, że z nim pracuję...
Nauczył Cię zatem czegoś wyjątkowego?
– Może nie nauczył, a wyzwolił we mnie wiarę we własne umiejętności i pewność siebie. Było to szczególnie
ważne w grze z silnymi europejskimi przeciwnikami.
Ta wiara we własne umiejętności i pewność siebie pozwoliły Tobie i Twoim kolegom pokonać Portugalczyków, Serbów, Finów czy Belgów?
– Myślę, że tak. W naszej drużynie nie ma przecież jakichś wielkich graczy, gwiazd, które strzelają najważniejsze bramki. Ale tak naprawdę od samego początku tych eliminacji widać było wielkie zaangażowanie każdego z nas dla tej reprezentacji. To pozwoliło nam na przykład pokonać Portugalczyków, których normalnie byśmy nie ograli. Ale wtedy wznieśliśmy się na wyżyny.
A kiedy tak naprawdę uwierzyłeś w to, że zdobędziecie kwalifikację na europejski czempionat, rozgrywany na boiskach Szwajcarii i Austrii?
– Do tej kadry wchodziłem stopniowo. Dopiero z Kazachstanem u siebie zacząłem mecz od początku. Wtedy uwierzyłem, że mogę mieć jakiś wkład w awans i że my, jako zespół, możemy tego dokonać...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.