Przed dziesięciu laty, 12 maja 1999 roku, o zmierzchu, dzwony kościołów i kaplic archidiecezji poznańskiej oznajmiły odejście do wieczności arcybiskupa Jerzego Stroby. Musiało minąć wiele lat, zanim przekonano się, jak opatrznościowa była Jego życiowa misja. Przewodnik Katolicki, 10 maja 2009
Wielu krytykowało Arcybiskupa, że nie wydawał się być jakimś szczególnym entuzjastą tego ruchu, że nie udzielał mu swego jednoznacznego błogosławieństwa, pełnego i bezkrytycznego poparcia. - Kierował się przy podejmowaniu ważnych, kościelnych decyzji niezwykłym zmysłem przezorności i dalekowzroczności.
Potrafił przewidywać odległe konsekwencje bieżących decyzji, o których inni by nie pomyśleli. Był niezwykle konsekwentny w swoim postępowaniu i uważał, że „Kościół idzie zawsze do przodu małymi krokami”. Taki najmniejszy krok według Arcybiskupa to okres około 20 lat - tłumaczy ks. Paweł Minta. -
Jako wytrawny dyplomata miał zawsze wystarczający dystans tak wobec władz świeckich, jak i opozycjonistów – opowiada dalej były sekretarz Abp. Stroby. Nie chciał wikłać Kościoła i jego autorytetu w bieżące rozgrywki polityczne, co nie zawsze od razu było zrozumiałe i dobrze odbierane.
Późniejszy bieg spraw dowodził najczęściej, że była w tym racja. Uznawano go powszechnie jako pierwszego w kontaktach Kościoła z państwem i rzeczywiście jemu w dużej mierze zawdzięczamy pozycję Kościoła i jej utrwalenie po roku 1989.
„Nawracajcie się”
Zaangażowanie w rokowania pomiędzy Kościołem a państwem, duży zmysł dyplomacji, poważanie w międzynarodowych kręgach kościelnych, a także legendarne już zamiłowanie do wyrafinowanych win nie przesłaniało jednak Arcybiskupowi jego naczelnej, pasterskiej misji. Biskupi i księża współpracownicy podkreślają, że w całości oddany był wyłącznie Kościołowi.
- Jego męska pobożność przejawiała się na wielu płaszczyznach. Podczas wielkich uroczystości kościelnych, w pracy administracyjnej na rzecz Kościoła, w osobistym tworzeniu wszystkich kazań, listów pasterskich i przemówień, ale także w kaplicy – wspomina ksiądz Paweł Minta. Biurko Arcybiskupa zawsze koncentrowało najróżniejsze kierunki Jego pracy, dla przeciętnych niewyobrażalnej.
Po lewej stronie zawsze piętrzył się stos lekcjonarzy mszalnych, z których często korzystał. - Nie epatował nikogo swoim życiem duchowym – zaznacza ks. Babicz. Daleki był od przerysowanych gestów.
My, jego domownicy, widzieliśmy jednak, ile się modlił, ile czasu spędzał w kaplicy rezydencji na osobistej modlitwie. Miał tam też przy klęczniku stoliczek z lampką, przy którym często wynotowywał różne przemyślenia, zrodzone właśnie podczas modlitwy czy lektury Słowa Bożego.
Współpracownicy zmarłego przed dziesięciu laty Arcybiskupa wspominają, że przyjmując któregoś roku życzenia imieninowe, powiedział niby żartem: „Módlcie się o moje nawrócenie!”.
Jak ważne musiały być dla Arcybiskupa te przemyślenia, zaświadcza choćby ten wymowny fakt, że wokół słów Ewangelisty Marka: „Czas się wypełnił i bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15), osnuł swoje ostatnie wielkie kazanie, które wygłosił pół roku przed śmiercią, z okazji jubileuszu 40-lecia sakry biskupiej. Tym samym te Markowe słowa Arcybiskup Jerzy Stroba zostawił nam jako swój testament duchowy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.