Rok 2009 to był dziwny rok. Podsumowanie minionego roku można rozpocząć niemal tak samo jak Sienkiewicz zaczął swoje „Ogniem i mieczem”. Przewodnik Katolicki, 27 grudnia 2009
Rok 2009 to był dziwny rok. Podsumowanie minionego roku można rozpocząć niemal tak samo jak Sienkiewicz zaczął swoje „Ogniem i mieczem”.
I mieć też nadzieję, że ciąg dalszy nie będzie aż tak fatalny, jak epoki opisywanej przez wielkiego pisarza.
Niewątpliwe jest jedno. Tak jak rok 1647 wymieniony przez Sienkiewicza, rok miniony był czasem międzyepoki. Okresu przejściowego, z którego wykluwają się dopiero nowe byty społeczne i polityczne. Rok nadchodzący powie nam więcej, które z naszych obaw były przesadzone, a które nadzieje się spełnią.
Koniec kryzysu?
Specjaliści, a pewnie i zwykli ludzie, będą w roku 2010 wyglądali końca kryzysu. Bo tak się jakoś składa, że wtedy, gdy ekonomiści alarmują: jest kryzys!, to zwykły człowiek rozgląda się dookoła i kryzysu nie zauważa. A kiedy z ekranu telewizora mówią mu, że kryzys się skończył, to znajomi dookoła właśnie tracą pracę, szef obciął premie, a portfel wygląda na dziwnie chudy.
Mijający kryzys światowy w ogóle był dość dziwny; dotknął głównie obszarów finansów, ale zmusił też firmy do drastycznych oszczędności. I pewnie właśnie w nadchodzącym roku będziemy się z nim borykali na poziomie gospodarstw domowych. To zapewne najważniejsza z „wróżb” rozpoczynającego się roku – będziemy musieli oszczędzać zarówno w wymiarze państwa, jak i w wymiarze budżetów domowych.
Wojna i pokój
Nie ma jednak wielkich szans na to, by te oszczędności były dokonywane w dziedzinie wojskowości i obrony. Miniony rok kończy się fatalnymi informacjami o broni atomowej zdobywanej przez Iran i kolejnymi listami ofiar wojen w Afganistanie oraz Iraku. Jak chichot historii zabrzmiało przemówienie nagrodzonego pokojowym Noblem Baracka Obamy, który tłumaczył w Oslo, że wysyła kolejnych żołnierzy do Afganistanu, aby szybciej zapanował pokój. Nawe jeśli to prawda, to nazbyt dobrze przypomina ona wszystkie poprzednie wojny minionego stulecia.
Rozwiązania politycznego tego konfliktu nie widać. Co gorsza, nie widać w ogóle pomysłu na rozwiązanie generalnego konfliktu Zachodu z wojującym islamem. Nauczyliśmy się w poprzednich latach, że same czołgi i rakiety niczego nie załatwią. Podobnie zresztą, jak jednostronne ustępstwa czy bezmyślne pchanie miliardów rozkradanych przez skorumpowane rządy. Uczymy się pomału, iż mamy do czynienia z inną mentalnością i odmienną cywilizacją. W gruncie rzeczy zarówno Irak, jak i Afganistan to wojny o stworzenie minimalnej choćby harmonii pomiędzy klanowo plemiennymi państwami biednego południa a zglobalizowanym i bogatym światem Zachodu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.