Do porządku gospodarczego, niebędącego niczym innym jak koniecznością ciągłego dokonywania wyboru między różnorodnymi możliwościami wykorzystywania zasobów, z których najcenniejszymi nie są już ziemia i kapitał, lecz sam człowiek i jego wiedza – wprowadza Papież pozaekonomiczną perspektywę. Teologia polityczna, 3/2005-2006
Być może dlatego ludziom w Polsce wbrew statystykom jest śle i tęsknią do czasów kolektywnej utopii. Chłodna „logika rynku” jest czymś, przed czym można się ugiąć i podporządkować, ale trudno uznać ją za coś bliskiego i godnego poświęcenia. „Osoba ludzka żyje i «podmiotowość społeczeństwa » wzrasta wtedy, kiedy wiele różnych relacji wzajemnie się ze sobą splata. Często jednostka dusi się dziś pomiędzy dwoma biegunami: państwem i rynkiem. Niekiedy wydaje się, jakoby istniała ona jedynie jako wytwórca i nabywca towarów, czy też jako przedmiot administracji państwowej – i zapomina się, że ani rynek, ani państwo nie są celem międzyludzkiego współżycia, bowiem ono samo w sobie posiada szczególną wartość, której państwo i rynek mają służyć. Człowiek jest przede wszystkim istotą, która szuka prawdy, usiłuje nią żyć i pogłębiać ją w dialogu, który obejmuje dawne i przyszłe pokolenia” (CA 49). Prawda ta odnosi się także do porządku gospodarczego, a sposobów jej realizacji jest tak wiele, jak wiele będzie przyszłych pokoleń. Jej siłą nie jest jednak wyłącznie umiejętność zrozumienia mechanizmów, ale zdolność do działania. „Dziś bardziej niż kiedykolwiek Kościół jest świadom, że jego orędzie społeczne zyska większą wiarygodność dzięki Świadectwu działania niż dzięki swej wewnętrznej spójności i logice” (CA 57). Papież nie krytykuje zasad rynkowych jako takich, dostrzega ich wartość, ale wskazuje równocześnie na niedoskonałości. „W samym systemie gospodarczym nie ma kryteriów pozwalających na poprawne odróżnienie nowych i doskonalszych form zaspokajania ludzkich potrzeb od potrzeb sztucznie stwarzanych, przeszkadzających kształtowaniu się dojrzałej osobowości” (CA 36). Problem ten dostrzegają zresztą także neoliberałowie.
Ludwig von Misses wyraźnie wskazuje na istnienie Ścisłego związku i uzupełniania się przekonań odnoszących się do dwóch różnych porządków. Pisze on: „standard etyczny jest osądzaniem różnych sposobów zachowania z punktu widzenia skali wartości, która wywodzi się z Boskich przykazań lub z tego, co znajduje się w duszy każdego człowieka. Sfera etyki nie jest czymś, co pozostaje na zewnątrz tego, co stanowi aktywność ekonomiczną. Nie można zajmować się problemami etycznymi bez odniesienia do kwestii ekonomicznych, i na odwrót” [4]. Rynek sam nie reprodukuje więc moralnych warunków swego istnienia. „Odnosząc to do religii, można powiedzieć, iż mechanizmy kapitalistyczne – jak przekonują ordoliberałowie [P. D.] – nie wytworzą same z siebie bariery powstrzymującej ideologię konstruktywistyczną; jest raczej tak, iż owe bariery budować może i budowała religia, stanowiąc ważny, choć rozbieżny z wewnętrzną tendencją mentalności rynkowej element kapitalistycznej cywilizacji” [5]. Ostrza swej krytyki Jan Paweł II nie będzie więc kierował przeciwko konkretnemu systemowi gospodarczemu, lecz przeciw pewnemu systemowi etyczno-kulturowemu, który za nim stoi.
[4] Margit von Misses, My Years with Ludwig von Misses, New Rochelle, N.Y., Arlington House 1976, s. 134, cyt. za: Alejandro Antonio Chafuen, Chrześcijanie za wolnością. Ekonomia późnoscholastyczna, Kraków 2002, s. 39.
[5] Ryszard Legutko, Spory o kapitalizm, Kraków 1994, s. 351.