W jaki sposób ludzie próbują pogodzić to, co idealne, z tym, co rzeczywiste? Jak radzą sobie z przepaścią między tym, jakie naprawdę jest, a tym, jakie powinno być ludzkie życie? Wiara, że musi istnieć możliwość stworzenia lepszego świata należy do natury ludzkiej egzystencji. Teologia Polityczna, 4/2006-2007
M.C.: Mówił Ksiądz o Europie, ale co z Rosją czy Izraelem? Czy i tu widzi ksiądz możliwość takiego rozumienia narodu w kontekście religijnym? Czy współcześnie obecne jest to tylko w Ameryce?
R.J.N.: Nie, to dotyczy nie tylko Ameryki. Wspominaliśmy już przecież o złożonej historii teorii zbawienia w Polsce. Tak naprawdę każdy naród jest w mniejszym lub większym stopniu wystawiony na pokusę idolatrii, połączenia sacrum i polityki. Jest ona oczywiście większa u narodów, które znajdują się w trudnej sytuacji historycznej zmiany, czyli dla tych, które albo tracą siły, albo – tak jak Polska w XIX wieku – stają się ofiarami historii, męczennikami, elementami historii zbawienia. Tak, to w żaden sposób nie jest cecha przynależna wyłącznie Ameryce. Warto natomiast mówić o Ameryce, po prostu dlatego, że jest to supermocarstwo, hipermocarstwo, bez względu jak je nazwiemy, i prawdopodobnie będzie taką siłą w przyszłości.
Ale ten sam problem jest obecny w Rosji, świadczy o tym samo pojęcie świętej Rusi, której boskie moce powierzyły sekretną misję historyczną. Myślę, że jest to wręcz element prawosławnej spuścizny. Mam tu na myśli Bizancjum, cesarza kapłana, to, co nazywamy zwykle cezaropapizmem. Mam świadomość, że prawosławni nie lubią tego określenia, ale jakiegokolwiek słowa użyłoby się w zamian, znów mamy tu do czynienia z tym samym połączeniem, niebezpiecznym splotem władzy świeckiej i tajemnej legitymacji, połączeniem charakterystycznym dla prawosławia. To zadziwiająca ironia, że w okresie imperium zła, ludzie nadal niechętnie używali tego określenia. Przecież tamten reżim nie robił żadnej tajemnicy ze swojego wrogiego nastawienia wobec Kościoła. A jednak pod wieloma względami Kościół w Rosji, w ZSRR, nadal ciążył ku temu niebezpiecznemu połączeniu władzy świeckiej i duchowej. Częściowo to przyczyniło się do moralnego zepsucia wyższego duchowieństwa prawosławia pod rządami komunistów. Więc w zasadzie te same siły, te same pokusy, ta sama niezdolność Kościoła do zrozumienia siebie i działania w kategoriach wspólnoty przedstawionej w Eucharystii, wspólnoty oczekującej nowej polityki. Bo Kościół jest przecież nową polityką w sensie sakramentalnego oczekiwania.
D.K.: Do jakiego stopnia naród może być wysłannikiem Boga?
R.J.N.: Napisałem kiedyś książkę zatytułowaną Time toward home [3], o roli Ameryki w historii świata. Było to w 1976 roku, w 200 rocznicę powstania Deklaracji Niepodległości i miałem przez to spore kłopoty. Magazyn „Time” zamieścił w wydaniu amerykańskim duży artykuł o amerykańskiej teologii z moim zdjęciem i cytatem: „Gdy stanę przed obliczem Pana, stanę jako Amerykanin”. W pewnym sensie jest to prawda. Kiedy staniesz przed obliczem Pana, staniesz tam jako ochrzczony chrześcijanin, który został włączony do ciała Chrystusowego, obmyty krwią Baranka, i któremu wybaczono w imię Boże i Chrystusa. Ale jesteśmy też częścią historii. Więcej – nie tylko jesteśmy częścią historii, ale jesteśmy jej tworami.
To ona nas kształtuje. W każdym człowieku jest ten polityczny, narodowy wymiar, tak jak wszystkie rzeczy, które cię tworzą, tę jedyną i niepowtarzalną postać we wspólnocie, oczywiście wraz z innymi, nie w znaczeniu indywidualistycznym. Wszyscy jesteśmy w trakcie negocjacji. Dziś tak dużo mówi się o poczuciu tożsamości. Każdy z nas ma swój własny zestaw do stworzenia poczucia tożsamości. A w nim wiele różnych elementów i można ich użyć na wiele różnych sposobów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.