Człowiek nadziei z ufnością spogląda w przyszłość i oczekuje szczęśliwego jej spełnienia w wieczności. Jego nadzieja jest bowiem zakotwiczona w Bogu. Podobne doświadczenie zdobył Ojciec Pio z Pietrelciny. Czy jednak było tak zawsze i nic nie zachwiało tej jego pewności, którą złożył w Jezusie Chrystusie? Głos ojca Pio, 1/2007
Ojciec Pio w swym liście wymienia wiele motywów, dla których chce umrzeć. Pragnie śmierci, ponieważ dzięki niej – taką ma nadzieję – znajdzie się w kręgu zbawionych (ulubieńców Bożego serca), co pomoże mu pełniej kochać Boga i śpiewać dla Niego radosne hymny, a wreszcie skróci ludzkie tęsknoty i pozbawi obaw. Śmierć nie była dla niego ucieczką od trudów życia, lecz spełnieniem wielkiego pragnienia zjednoczenia się z Bogiem. Jednak mimo zapewnień kierowników duchowych, że należy on do tych, w których Bóg ma upodobanie, Ojciec Pio odczuwa w swej duszy głęboki smutek i cierpienie. Ponieważ śmierć nie nadchodzi i jego pragnienie nie może być zrealizowane, postanawia w milczeniu i z nadzieją oczekiwać jej przyjścia.
Taka postawa może się wydać niezrozumiała, ale już lektura listów św. Pawła mówiących o wielkim pragnieniu pierwszych chrześcijan związanym z ponownym przyjściem Chrystusa, nasuwa pewne podobieństwa. Choć oni wyczekiwali paruzji, a Ojciec Pio śmierci, to tak naprawdę wszyscy mieli na myśli pełne zjednoczenie z umiłowanym Bogiem. W tym oczekiwaniu na własną śmierć Ojciec Pio odnalazł siłę w milczeniu i nadziei, której – jak wyznał – nauczył się od Jezusa. Swoją ufność złożył w Bogu, dlatego mógł wołać wraz z Hiobem: Choćbyś mnie zabił, będę Ci ufał!
Słabość nadziei siłą duszy
Kolejnym doświadczeniem, które rzuca nowe światło na kształtowanie się cnoty nadziei (a także i innych cnót w życiu duchowym Stygmatyka z Gargano), jest tzw. noc ciemna. W czasie jej trwania szczególną rolę odgrywają cnoty teologalne: wiara, nadzieja i miłość. Bóg, oddziałując przez nie na duszę, przygotowuje ją, często w sposób bardzo bolesny, do pełnego z Nim zjednoczenia. Dokonuje się to w trzech władzach duszy: rozumie, pamięci i woli. Pierwsze przejawy nocy ciemnej, które wystąpiły u Ojca Pio w czerwcu 1913 roku, nasiliły się latem roku 1918. Od tego czasu stan jego ducha zdradzał cechy głębokiego zagubienia: na modlitwie przeżywał ogromną oschłość, cierpienie trawiło jego duszę i ciało, a przy tym odczuwał silne osłabienie, a nawet utratę wszystkich trzech cnót teologalnych. W liście z 19 czerwca 1918 roku zaadresowanym do ojca Benedetta uskarżał się na ten stan duszy w pełnych bólu słowach: Kiedy burza jest w punkcie kulminacji, a moje nadmierne cierpienie mnie przygniata, nie mam prawie wiary. Jestem bezsilny, by dźwignąć się na szczęśliwych skrzydłach nadziei, cnoty tak potrzebnej, by zdać się na Pana Boga. Nie mam miłości. Och, tak! Ponieważ kochanie mego Boga jest konsekwencją pełnej świadomości w czynnej wierze, w obietnicach, w których dusza się zanurza, ożywia, poddaje się i pokłada ufność w słodkiej nadziei.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.