Obrażam? Od idiotów wyzywam? Naruszam godność, honor i inne wartości? Nic podobnego. Nie piszę o ludziach, lecz o ich działaniach. Ale nawet gdybym nazwał kogoś idiotą – w poniższym kontekście nie będzie to obraźliwe, a co najwyżej smutne, bardzo smutne. Głos Ojca Pio, 2/2007
Obrażam? Od idiotów wyzywam? Naruszam godność, honor i inne wartości? Nic podobnego. Nie piszę o ludziach, lecz o ich działaniach, nie kwalifikuję ludzi, ale czyny – także słowa, które są wyrazem idiocenia. Ale nawet gdybym nazwał kogoś idiotą – w poniższym kontekście nie będzie to obraźliwe, a co najwyżej smutne, bardzo smutne. I nie chodzi o emocjonalne reakcje. Nie, nie – to opis filologiczno-smutno-komunionalny.
Filologiczny, ponieważ wywodzi się od etymologii, od znaczenia greckiego słowa idiotes. Grecy nazywali w ten sposób człowieka zamkniętego tylko w kręgu swoich interesów i spraw. Nie istnieją dla niego inni i ich sprawy. Stan zaś takiego zamknięcia starożytni Grecy nazywali – idioteia, ja zaś pozwoliłem sobie na polski odpowiednik – idiocenie – noszący w sobie iskierkę nadziei, której jest dużo mniej, gdy proces dobiegnie do określonego poziomu. Wtedy można już mówić o zidioceniu. Profesor Stanislaw Grygiel – ciągle za mało znany polski filozof – rozwijając etymologiczne znaczenie słowa, dokonuje opisu kogoś, kto uległ temu stanowi – opisuje idiotę. Idiota nie pojmuje ani siebie, ani innych, ponieważ jest nieobecny. Nie dochodzi do siebie, jest nie-przytomny, ponieważ […] nie dochodzi do innych. Idiocenie zatem to zanurzenie – niby przysłowiowa śliwka w kompocie – we własnym, hermetycznie zamkniętym na innych, świecie.
Nie oznacza to bynajmniej, że ofiara idiocenia jest zupełnie samotna, nie spotyka się z ludźmi, żyje w przestrzennym oddaleniu od ludzi. Nic z tego. Może być nawet towarzyska i mieć wiele kontaktów, poznawać ciągle nowe osoby. Wszystkie one wcześniej czy później zorientują się wszakże, że są tylko częścią, fragmentem interesów, albo co najwyżej będą zapraszane do tego samego koszmarnego tańca idiotów – prawdziwego danse macabre. Idiocenie może dokonywać się też we dwoje – będzie wtedy idiotyczna miłość, ba!, rodzaj matrymonializmu. Zdarzy się, że zjawisko dotknie całą rodzinę, zamykając ją na jakiekolwiek inne sprawy, wartości stojące poza własną korzyścią jej członków – nazwijmy tę odmianę familiaryzmem. Takie zjawisko dotyczyć może także całych grup zapatrzonych wyłącznie we własne cele. Profesor Grygiel podsumowuje: „Idioci” niszczą społeczeństwo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.