Papież ojcem

Czy papież może być ojcem? Gdy próbuję odpowiedzieć sobie na to pytanie, gdy próbuję podać racje za tym, co gdzieś głęboko odczuwam, zawsze staje mi przed oczami pewna wzruszająca scena… Przyjdź, 2/2008



Oglądałam kiedyś film o pewnym papieżu, który w sposób nadmierny faworyzował młodego – choć niespecjalnie obiecującego – kapłana. Posuwał się nawet do tego, że ustanawiał dla niego nowe funkcje kościelne, lecz gdy dochodziło do osobistego spotkania, był zawsze bardzo szorstki i wymagający. Okazało się, że ów papież był jego ojcem.

Historia papiestwa notuje niestety niechlubne przypadki, gdy głowa Kościoła – będąc przecież w stanie bezżennym – płodzi dzieci w sensie fizycznym. Nie są to jednak przypadki nagminne i nie należą do historii współczesnej, a jednak temat ojcostwa papieża jest ważny i godny uwagi.
Czy papież może być ojcem?
Gdy próbuję odpowiedzieć sobie na to pytanie, gdy próbuję podać racje za tym, co gdzieś głęboko odczuwam, zawsze staje mi przed oczami pewna wzruszająca scena…

Jest Rzym roku 2000. Ostatni dzień Światowych Dni Młodzieży. Na placu przed bazyliką św. Piotra tłumy rozentuzjazmowanej młodzieży wiwatują na cześć 80-letniego, schorowanego starca. Nagle zapada cisza. Do mikrofonu podchodzi młoda Włoszka i zaczyna mówić. Dziękuje papieżowi za jego obecność, za świadectwo jego miłości do tych młodych, których serca są jeszcze otwarte, jeszcze nie przesiąknięte współczesnym sceptycyzmem i nihilizmem. W miarę mówienia jej głos zaczyna coraz bardziej drżeć; wreszcie kończy: ...a Ty jesteś naszym ojcem i to jakim ojcem!. I tu emocje puszczają. Wśród burzy oklasków, dziewczyna podbiega do papieskiego tronu, klęka i wtulając się w białą postać, wybucha płaczem.
Tak. Papież może być ojcem.

Przykład

Ojciec, który umiał sam od siebie wymagać w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna – wspomina swojego ojca Jan Paweł II. - Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków.

Karol Wojtyła bardzo szybko został na świecie zupełnie sam. Gdy miał 9 lat umarła mu matka, trzy lata później – starszy brat, wreszcie w 21 roku życia stracił również ojca. Lecz te 10 lat, które przeżyli razem – Karol-ojciec i Karol-syn – wystarczyły, aby ojciec ukształtował w synu mocny fundament, aby nawodnił należycie tę młodą, wrażliwą roślinę, która przez tyle długich lat miała wydawać wspaniałe, dojrzałe owoce. Z młodzieńczych wspomnień pozostał Papieżowi także i ten obraz, gdy budząc się czasem w nocy, widział ojca na klęczkach, pogrążonego w modlitwie. Nigdy – konkluduje – nie mówiliśmy z sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego Ojca był jakimś pierwszym domowym seminarium.

Tak jest siła przykładu.

Papież nigdy nie zapomniał o tych najwcześniejszych doświadczeniach ojcowsko-synowskich relacji, które ukształtowały jego przyszłość. Ich ślad odnajdujemy w całym papieskim nauczaniu. Adhortacja o świętym Józefie wyraża je w sposób bezpośredni: miłość Józefa z pewnością wpływała na miłość Jezusa i wzajemnie - miłość Jezusa wpływała na pewno na miłość Józefa: jakże zatem zmierzyć głębię tej jedynej w swoim rodzaju więzi? Z pewnością nie da się jej zmierzyć słowami. Bóg zechciał, aby Jego Jednorodzony wzrastał jako prawdziwy człowiek, w prawdziwej, ziemskiej rodzinie, pod okiem prawdziwego, ziemskiego ojca.

Czyż nie jest zastanawiające, że Ewangelie nie zanotowały żadnego słowa Józefa? Czy znaczy to, że mówił niewiele? Prawie wcale? Stare porzekadło poucza: mów mało, czyń wiele… Taki właśnie wydaje się być Józef z Nazaretu, ziemski ojciec Jezusa. I takiego właśnie – milczącego i pracowitego Józefa – wybrał Bóg-Ojciec, aby był przykładem dla Boga-Syna. Bowiem w innym miejscu adhortacji Papież pisze, że wzrastanie Jezusa dokonywało się pod opieką Józefa, na którym spoczywało wzniosłe zadanie Jezusa.

W ten sposób człowiek stał się niejako wychowawcą Boga. Stał się dla Niego przykładem prawdziwego człowieczeństwa. Bóg nie bał się powierzyć swojego Syna rękom ludzkim, w końcu stworzył je na swój obraz i podobieństwo. I tak to już jest na tym naszym Bożym świecie, że ojciec zawsze – czy tego chce, czy nie – jest przykładem dla swojego dziecka. Wiedział o tym Papież. Wiedział, że ma wiele dzieci, wiele sierot, które być może nie miały dobrego przykłady w swoich ojcach. Czyż to właśnie nie ten przykład prawdziwej ojcowskiej miłości – miłości czułej lecz wymagającej – pociągał do niego nie tylko rzesze młodych, ale także całkiem już dorosłych?



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...