Czy doświadczam w swoim życiu miłosiernej miłości Boga? Jak jej doświadczam? Jak przeżywam na co dzień nauczanie Jana Pawła II o miłości Boga? Przyjdź, 2/2009
Zanim poznałem treść encykliki Jana Pawła II Dives in Misericordia (gdy Ojciec Święty ją pisał miałem zaledwie 2 lata), wielokrotnie i na różny sposób doświadczałem miłosierdzia Bożego w swoim życiu. Zatem encyklika stała się wiarygodnym potwierdzeniem tego, co już dokonywało się w życiu. Jednocześnie słowa Papieża okazały się umocnieniem mojej wiary w ogromną moc miłości miłosiernej Pana Boga.
Uważam, iż genialna jest intuicja Kościoła, by z nową siłą głosić Boże miłosierdzie współczesnemu światu, którego chorobą cywilizacyjną stała się depresja. Bóg miłosierny, zwłaszcza dla zagubionych i nieszczęśliwych, jawi się jako naprawdę dobra i radosna Nowina, czasem jako ostatnia deska ratunku.
Paradoksalnie, doświadczanie własnych ludzkich słabości, ułomności i grzechów, stwarza możliwość doświadczania Bożego miłosierdzia. Wtedy, gdy Boga najbardziej potrzebuję
i wzywam, On do mnie przychodzi bezinteresownie, nie ze względu na moją dobroć, ale właśnie ze względu na moją grzeszność. Zdaje się, iż każdy upadek człowieka jest wołaniem o miłosierdzie Boga, które potężniejsze jest niż zło, grzech i śmierć.
W sposób sakramentalny i namacalny doświadczam tajemnicy Bożego miłosierdzia w sakramencie pokuty i pojednania. Ale także gdy przebacza mi ktoś bliski. Miłość Boża często staje mi przed oczami jako ideał wtedy, gdy potrzebuję czyjegoś przebaczenia lub komuś muszę przebaczyć. Takie sytuacje najczęściej mają miejsce w małżeństwie i rodzinie, czyli z osobami, z którymi przebywam najwięcej.
Jan Paweł II pisze w encyklice, że nawrócenie jest najbardziej konkretnym wyrazem działania miłości i obecności miłosierdzia w ludzkim świecie. Ze strony Boga Ojca nieskończona jest gotowość i moc przebaczania; gdy tylko człowiek z autentyczną pokorą widzi siebie samego w prawdzie, Bóg jak gdyby zapomina o całym złu. Przebaczenie jest z kolei podstawowym warunkiem pojednania – z Bogiem, z samym sobą i z ludźmi.
Boże miłosierdzie kojarzy mi się z ważnym atrybutem miłości, jakim jest bezinteresowność. Tej bezinteresowności Pana Boga doświadczam na każdym kroku, najczęściej poprzez innych ludzi, zwłaszcza najbliższych. Boże miłosierdzie, na różny sposób doświadczane, skłania do czynów bezinteresownych wobec innych. Bóg bogaty w miłosierdzie przemawia do mojej wyobraźni poprzez przypowieść o synu marnotrawnym (niektórzy nazywają ją przypowieścią o miłosiernym ojcu). Przekładając sytuację w niej opisaną czasem trudno wierzyć w jej urzeczywistnienie, gdy tyle słyszy się o rodzinnych i sąsiedzkich waśniach o przysłowiową miedzę czy zażartej konkurencji w wielkich firmach i korporacjach.
Tymczasem, jak powiada Jan Paweł II, człowiek dociera do miłosiernej miłości Boga, do Jego miłosierdzia o tyle, o ile sam przemienia się wewnętrznie w duchu podobnej miłości w stosunku do bliźnich. I chyba właśnie to jest najtrudniejsze: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią, …i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Boże miłosierdzie – najwspanialszy przymiot Stwórcy i Odkupiciela – jest darem, ale i zadaniem, by użyć słów Jana Pawła II.
Doświadczenie miłości miłosiernej Boga skłania do pochylenia się nad nędzą fizyczną i moralną innych ludzi. Wówczas ma miejsce kolejny paradoks. Ten, kto doznaje prawdziwego miłosierdzia, które nie jest tkliwą litością, nie czuje się poniżony, ale odnaleziony. Jednocześnie także i ten, który daje, może bez trudu odnaleźć siebie w pozycji tego, który otrzymuje. Dwustronność i wzajemność miłosierdzia jest doświadczeniem empirycznie sprawdzalnym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.