Czy doświadczam w swoim życiu miłosiernej miłości Boga? Jak jej doświadczam? Jak przeżywam na co dzień nauczanie Jana Pawła II o miłości Boga? Przyjdź, 2/2009
Podczas studiów teologicznych usłyszałem zwrot wypowiedziany przez jednego z wykładowców, że obecnie w teologii współczesnej silny akcent położony jest na Boże miłosierdzie, a dawniej podkreślano inny atrybut Najwyższego, czyli Jego sprawiedliwość. To stwierdzenie bardzo mi utkwiło w pamięci. Potem dowiedziałem się, że nie ma żadnej sprzeczności między Bożą sprawiedliwością a Jego miłosierdziem.
Autentyczne miłosierdzie jest jakby głębszym źródłem i doskonalszym wcieleniem sprawiedliwości.
Miłosierdzie Boże od strony bardziej formalnej poznałem wówczas, gdy nauczyłem się Koronki do Miłosierdzia Bożego (niezwykłe przejawy tego wspaniałego kultu spotkałem w slumsach Nairobi, stolicy Kenii). Modlitwa ta, może przez to, że prosta, krótka i esencjalna, bardzo przypadła mi do gustu.
Gdy modliłem się w ten sposób, również Bóg w swoim miłosierdziu stawał mi się coraz bliższy. Prosty akt strzelisty: Jezu, ufam Tobie to wyraz głębokiej dziecięcej ufności w miłosierdzie Boże, to pełne zawierzenie, będące kwintesencją wiary. Również tzw. modlitwa serca, w której człowiek przyznaje się do swej kondycji grzesznika, ale i ufa w zmiłowanie Pana, wpisuje się w ten rodzaj głębokiej pobożności. Z kolei w modlitwie za zmarłych, powierzamy miłosierdziu Bożemu tych, co odeszli, co jest jedyną i najlepszą rzeczą, jaką możemy dla nich zrobić.
Z kultem Miłosierdzia Bożego nieodzownie kojarzy mi się pewna siostra zakonna ze zgromadzenia św. Siostry Faustyny Kowalskiej, która pragnąc wypełnić wolę Bożą i jednocześnie pragnienie Faustyny, założyła wspólnotę kontemplacyjną Sióstr Bożego Miłosierdzia. Obecnie w tej nowo powstałej wspólnocie, która znajduje się koło Sochaczewa, dzieją się cuda Bożej miłości: opętani, chorzy, strapieni zostają wyzwoleni, uzdrowieni, pocieszeni.
Jestem szczęśliwym tatą dziecka niepełnosprawnego. Bóg dał mi i mojej żonie w opiekę Oleńkę, która wymaga więcej miłości i pracy niż dziecko zdrowe, ale też być może daje więcej szczęścia. Początkowo jednak, w pierwszym ludzkim odruchu, niepełnosprawność kojarzona jest z karą i tragedią. Tymczasem taka sytuacja, sama w sobie bolesna, okazuje się z czasem wyrazem Bożej Opatrzności i miłosierdzia. Mimo iż cierpienie naszego dziecka pozostaje dla nas ogromną tajemnicą, to jednak jak przez mgłę dostrzegamy jego głębszy sens.
Skoro Bóg w Osobie Chrystusa pochyla się nad najsłabszymi, to dzięki Oli i my tego doświadczamy. Postawa naszego chorego dziecka, jego siła i pogoda, uczy nas dziecięcej ufności i uświadamia przemijanie, zatem ukierunkowuje nas na Boga. Jej sytuacja napawa nas niepewnością i lękiem, ale też niejako zmusza do całkowitego zaufania Bogu.
Jej los jest dosłownie w rękach Boga; specjaliści nie są w stanie przewidzieć w jakim kierunku pójdzie jej dalszy rozwój; dotychczasowe postępy Oli wprawiają wszystkich w osłupienie, biorąc pod uwagę złożoność obciążeń, jakie w sobie nosi. Prawdopodobnie gdyby nie Ola, nie doświadczylibyśmy tak wielu przejawów współczucia i hojności ze strony wielu osób. Miłosierdzie Boże w życiu pełnym lęków i niepewności jawi się jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, a potwierdza się nade wszystko w zetknięciu ze złem moralnym i fizycznym, czyli z chorobą duszy lub ciała.
Encyklika Jana Pawła II Dives in Misericordia, mocno biblijna i mocno egzystencjalna, uwypukla najważniejszy aspekt Boskiej i ludzkiej miłości, jaką jest miłosierdzie. Jego konkretnym, idealnym obrazem jest życie i śmierć Jezusa Chrystusa. Dzięki niej życie ludzkie ma sens. Benedykt XVI potwierdza naukę swojego poprzednika w encyklice Deus caritas est, napisanej w 25 lat po Dives in Misericordia.
Papież pisze: namiętna miłość Boga do człowieka jest zarazem miłością, która przebacza. Jest ona tak wielka, że zwraca Boga przeciw Niemu samemu, Jego miłość przeciw Jego sprawiedliwości. Chrześcijanin widzi w tym już zarysowujące się misterium Krzyża: Bóg tak bardzo miłuje człowieka, że sam stając się człowiekiem, przyjmuje nawet jego śmierć i w ten sposób godzi sprawiedliwość z miłością.
*****
Krzysztof Guzek ma 30 lat, ma za sobą doświadczenie życia we wspólnocie zakonnej, obecnie jest ojcem dwóch córeczek, ponadto jest doktorantem Wydziału Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego i pracownikiem Zakonu Maltańskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.