Modlitwa ma imię człowieka. Każdy podąża swoją drogą. Modlitwa ma imię Boga. Dla każdego jest Drogą. Jest „oddechem życia” chrześcijańskiego, być może dlatego, że przed modlącym „otwiera się” Jezus. Czas serca, 5/2007
Jedną z mistrzyń modlitwy jest św. Teresa z Avila. Swej modlitwy nie wywodzi ona ani z głębi pustyni, ani z wnętrza zatłoczonych miast, ale z głębi miłującego serca. Modlitwa stała się prostą, gorącą odpowiedzią na bardzo szczególne odkrycie, że Bóg jest samotny, że ma tak niewielu przyjaciół. Dlatego była rozumiana jako rodzaj wewnętrznej, duchowej gościnności – polegała na towarzyszeniu Dostojnemu Gościowi. Gościnność przekształca się w przyjaźń. Teresa z całą siłą kobiecego przekonania wypowiada słowa o przyjaźni pomiędzy Bogiem a człowiekiem: „Modlitwa wewnętrzna… jest… to poufne i przyjacielskie z Bogiem obcowanie i po wiele razy powtarzana rozmowa z Tym, o którym wiem, że mnie miłuje”. Modlitwa jest czasem przyjaźni wybieranej i potwierdzanej, czasem wzajemnym. Przemierza dziedziny więzi, dąży do uczynienia miejsca w sercu i całym życiu, w końcu staje się życiem jedynym, wspólnym, zaślubionym. Duchowa przyjaźń zasadza się na odpowiedniości, braterstwie, zbrataniu ducha z Bogiem. To nie tylko pasja poznania i wymiany w przestrzeni osób, lecz także chęć widzenia wokół siebie podobnych. Dlatego modlitwa nie zacieśnia się do jakiejś wydumanej i bronionej intymności. Staje się misją – pragnie innych obdarzyć odkrytym skarbem. Dlatego na dnie mistycznego serca nie trwa bierna biesiada, ale pasja, by Bóg był przez wszystkich miłowany. Takiej przyjaźni nie da się zatrzymać żadnym religijnym rozsądkiem.
Modlitwa wyrasta z podziwu, podziw zaś z zapatrzenia w duchowe piękno Boga. Teresa podaje bardzo prostą metodę: „Przedstaw sobie Pana stojącego tuż przy tobie i patrz…”. „Nie żądam od was o Nim rozmyślań ani natężonej pracy rozumu, ani zdobywania się na piękne, wysokie myśli i uczucia – żądam tylko, byście na Niego patrzyły”. To właśnie patrząc, usilnie wpatrując się w Boga, człowiek oczyszcza swój wewnętrzny, duchowy wzrok. Zwłaszcza modlitwa kontemplacyjna wiąże się z przejściem przez trud oczyszczenia. Ono uczy zasadniczego widzenia rzeczy. W oczyszczeniu doznaje tej samej prawdy, o której wspomina Jan Paweł II w „Novo millenio ineunte”: „urzeczenie serca” (nr 33). Owo „urzeczenie serca” sięga tajemnicy obecnego w człowieku Boga. Przywołajmy znów Teresę: „On blisko jest, usłyszy cię bez głosu, nie potrzeba ci skrzydeł, aby latać i szukać Go; wystarczy udać się na samotność i patrzeć i oglądać Go obecnego we własnym wnętrzu i nie oddalając się od Gościa tak drogiego… cieszyć się Nim”. Modlitwa jest jak zdzieranie zasłon, welonu przypadkowości, pokonywanie barier zmysłów. W widzeniu natury rzeczy człowiek dociera do prawdy zawartej w rzeczach, w Boskim świetle ocenia ich wartość. Modlitwa odsłania dramat niewystarczalności natury i jej skłonność do uwodzenia powierzchownym pięknem. Modlitwa toruje drogę do piękna ukrytego. Uczy się człowiek, jak żyć ukryty dla Boga ukrytego, ogarnięty i zawładnięty Jego tajemnicą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.