Przez długi czas powtarzaliśmy sobie tę przysięgę codziennie. Pamiętam, że była to trudna decyzja, by się zgodzić na małżeństwo. Był to krok, który pieczętował niewiadomą. Ale była też duża pewność, że to jest droga, której Pan Bóg dla mnie chce. Czas serca, 101/2009
Od czego – według Was – zależy to, że jednym małżeństwom się udaje, inne kończą się rozczarowaniem, poranieniem, zdradą czy rozwodem?
Tomasz: To zaczyna się z braku ustalenia sobie celu.
Anna: Jesteś genialny: mówisz to samo, co ja myślę (śmiech).
Tomasz: To się ładnie wkomponowuje: jeżeli narzeczeństwo nie jest drogą do celu, i potem małżeństwo nie jest drogą do celu, to się wszystko gdzieś raptem kończy… Podobnie jeżeli cel jest ustalony zbyt blisko, to się go osiąga i następuje to wszystko, o czym mówisz… rozczarowanie, szukanie czegoś innego. Jednym się udaje postawić cel na tyle daleko, by przez całe życie do niego dążyć, a innym się nie udaje, bo albo go nie stawiają, albo stawiają go za blisko.
Czy macie jakieś swoje przepisy na rozwiązywanie rodzinnych problemów, którymi chcielibyście się podzielić?
Anna: Po pierwsze: trzeba zainwestować uczciwie w pracę nad sobą – każdy z małżonków. I uczciwie wierzyć w Pana Boga. Jak każde z małżonków pracuje nad sobą, łatwiej się dogadać.
Tomasz: Kłótnię zazwyczaj kończymy wspólną modlitwą wieczorną, spokojną lub „nabuzowaną”.
Anna: To znaczy dla nas jest zawsze jasne, że kłótnia musi się skoczyć pogodzeniem – to kwestia czasu. Nawet nie myślimy, że to tak zawiśnie na kołku i będzie śmierdzieć w kącie.
Tomasz: Teraz już wiemy, że jak któreś z nas wszczyna kłótnię, zaraz mu przejdzie: trzeba go tylko wygnać do spania, odsunąć go od dzieci i od źródeł irytacji. Trzeba trochę poczekać, by ochłonęło. I samo przejdzie (śmiech).
Anna: Jeśli małżonkowie się ze sobą przyjaźnią, to się rozumieją, tworzą team, który razem idzie przez życie, nie walczą ze sobą. Trzeba wybaczyć, jak ktoś ma gorszy dzień, trzeba się powściekać, a potem przebaczyć. Ruch, w którym jesteśmy, daje nam takie praktyki, sposoby, które pomagają przetrwać te problemy i pracować nad sobą. Fantastyczna sprawa.
Dziękuję za rozmowę.
Tomasz: To co powiedzieliśmy, to był stan na 11 maja 2009 roku, bo u nas to się wszystko szybko zmienia (śmiech).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.